bartoszcze napisał(a):Zatem limit ma wynosić 175 mln (w dolarach), nie uwzględniając:
- pensji kierowców (od pół miliona Toro Rosso do 65 milionów Mercedesa)
- kosztów silników (w niektórych wersjach do kwoty 15 milionów - aktualnie "gwarantowana" producentowi regulaminem cena minimalna to 12 milionów, tylko euro)
- trzy najwyższe pensje kierownictwa (nie mam pojęcia ile zarabiają Wolff czy Allison)
- koszty marketingu i przyjmowania gości
- wszystkie koszty podróży i zakwaterowania na wyścigu.
No cóż, wygląda na to, że taki limit niewiele zmieni. Jak się pododaje te wszystkie wyjątki to wyjdzie na to, że jeśli czołowe ekipy będą musiały zrobić jakieś cięcia w budżetach, to nie będą to cięcia drastyczne. Pierwotne doniesienia mówiły o limicie 150 milionów dolarów i wyjątku tylko dla jednej najwyższej pensji kierownictwa (chyba, że coś pomyliłem i to ostatnie przewijało się jedynie w dyskusjach z ery przed Liberty
) i to było już na granicy wyglądania całkiem sensownie, ale tak, jak się obawiałem, że jeśli to miałby być punkt startowy w negocjacjach, to pewnie ostatecznie skończy się na zbyt łagodnych restrykcjach.
Pozostaje mieć nadzieję, że chociaż nowy podział pieniędzy z praw do transmisji będzie zgodny z tym, co w internetach się przewijało. W niwelowaniu różnicy potencjału między takimi Racing Point a Ferrari, podwyższenie dochodów tych pierwszych o 20-30 milionów może nieść podobną skuteczność, co ucięcie tym drugim budżetu o 50-100 milionów, bowiem im wyższy budżet, tym możliwości wpływu każdego kolejnego miliona na hipotetyczny zysk na torze maleją.
pawel92setter napisał(a):To będzie trudne. Odejdzie sobie Newey i założy firmę projektującą aerodynamikę do pojazdów wyścigowych i łodzi na nowo powołaną przez Red Bulla serię. Koncern będzie płacił 100 mln rocznie na projekt łodzi, a Red Bull Racing 10 baniek rocznie na projekt aero dla F1.
Rozwiązaniem mógłby być zapis, że wszelkie technologie opracowywane przez firmy z zewnątrz muszą być dostępne dla wszystkich chętnych zespołów po takiej samej cenie. Wtedy Red Bull może się 2 razy zastanowić, czy warto wydawać 100 mln rocznie na badania, w których efekt, dajmy na to, taki Mercedes będzie miał wgląd za 10 mln. Oczywiście wiadomo, że cudze rozwiązania nie zawsze tak łatwo wdrożyć do własnej, odmiennej koncepcji bolidu, ale mimo wszystko zmniejszyłoby to przewagę w wydawaniu kolejnych milionów w porównaniu do tego, co jest obecnie.