przez Buczer So wrz 14, 2019 9:32 Re: Zmiany w F1 → planowane, jak i wprowadzone
Koncepcja jednego okrążenia kwalifikacyjnego (zaczynamy od od ostatniego w klasyfikacji generalnej kierowcy) F1 już była (z tego co pamiętam chyba w okolicach 2005 roku) i choć mi osobiście, a także sponsorom, reklamodawcom i TV bardzo przypadła do gustu, to większości kibiców (w tym kibiców sukcesu) i ważniejszym, czołowym zespołom już nie.
Plusy?
Niewątpliwie reklamodawcy, sponsorzy zespołów z dołu (ale także środka) stawki mają w końcu długą i pełną ekspozycję przez pełne okrążenie, które o czymś stanowi. Dla takiego Orlenu, którego ekspozycja jest w czasie kwalifikacji bardzo mizerna, w pełni pokazywany przejazd dwóch aut byłby dużym atutem. Zresztą dla większości zespołów pomijając może czołową trójkę.
Dla TV również. Realizacja takiego formatu kwalifikacji jest bardzo prosta, nie da się przegapić najciekawszych momentów, a dodatkowo oglądalność takiego formatu, była wyższa niż dzisiaj, gdzie często Q1 jest w ogóle pomijane w wielu domostwach. W formacie jednego okrążenia oglądalność mimo wszystko była wyższa, a ludzie chętniej oglądali dół stawki (gdzie mogli w pełni zobaczyć styl jazdy i bolidy słabszych zespołów, które w transmisji wyścigu znikały) niż dziś Q1 gdzie i tak zobaczymy nic nie wnoszące przejazdy czołowych zespołów.
I dla mnie emocje. Raz, że mając prosty pakiet TV mogłem zobaczyć zmagania Sato, Ide na tle Buttona np, zobaczyć różnice w stylu jazdy między Montoyą a Coulthardem (w dużej mierze ujęcia z kokpitu) co robiło duże wrażenie jak dla mnie (tak wiem, ze dziś mogę też mieć otwarte 2 laptopy, wykupić pakiet F1 do tego co posiadam w Eleven, włączyć drugi TV i mieć jeszcze "lepiej" ale nie zawsze tędy droga) to jeszcze wizja, że to tylko to jedno, jedyne mierzone okrążenie powodowała zdecydowanie większe napięcie u kierowców i oglądających (jeden błąd Michaela Schumachera i po starcie z pierwszego rzędu, jeden błąd JPM i startujemy z końca stawki, każdy zakręt każdego okrążenia był o coś).
Nie mogło dojść do kuriozalnych sytuacji, gdzie na Monza wygrywa ten kto wjedzie w strugę powietrza kolegi, w Monaco ten kto zdążył uzyskać dobry czas okrążenia nim Schumacher celowo zablokował przejazd, a na Węgrzech uzyskanie czystego przejazdu jest loterią.
Minusy?
Proste. Swego rodzaju niesprawiedliwość. Ten kto startuje jako pierwszy, nie będzie miał tak nagumowanego toru jak ten co wyjedzie ostatni. Co więcej? Każda anomalia pogodowa mogła totalnie wypaczyć wyniki. Jeśli deszcze przyszedł w połowie kwalifikacji wiadomym było, że Ci "lepsi" siłą rzeczy będą "za gorszymi". Inna sprawa, że choć było to totalnie nieuczciwie, to jakie budowało emocje na sam wyścig!
Dlatego dla mnie taki tryb kwalifikacji mógłby wrócić. Ale do tego nigdy nie dojdzie, bo najważniejsi tego sportu (Ferrari, Mercedes, RedBull) nigdy się na to nie zgodzą. Tracą ekspozycję swoich bolidów (mniej przejazdów w TV), wzrasta ryzyko (tylko jeden przejazd), a wariacje pogodowe mogą wypaczyć mistrzostwa.
-- So wrz 14, 2019 10:46 --
I dodam jeszcze, że jestem ogromnym zwolennikiem powrotu tankowania do F1. Dla mnie od zawsze był to nieodłączny element tego sportu. Oczywiście, że samo tankowanie zawsze stanowiło element niebezpieczeństwa, ale także budowało emocje, napięcie. A prawda jest taka, że Formula 1 to emocje. Jeśli ma być jedynie bezpiecznie to proponuje E-Sport. Prawda jest taka, że jak byśmy nie zaklinali rzeczywistości, kierowcy F1 są "bohaterami" dla wielu bo ryzykują życie, zdrowie, bo trzeba mieć "duże jaja" aby takim kierowcą być i sam talent często nie wystarczy. Dlatego tak bardzo kocha się kierowców, którzy ryzykują, którzy często mają mniejsze zdolności ale wygrywają wchodząc na inny stopień ryzyka niż inny kolega z zespołu, który ryzyka nie podejmuje. Dlatego kochało się Sennę czy G. Villeneuva choć skończyli tragicznie. Oni są byli i będą ikonami talentu, ale też odwagi, braku kalkulacji. A ludzie to kochają.
Wracając zaś do tematu, tankowanie zwiększało czas pobytu w boksie, budowało to dodatkowo napięcie, ale też bolidy były szybsze, a opony były w stanie dłużej wytrzymać (bo kalkulacja z lżejszym bolidem często była opłacalna). Zresztą to jeden z aspektów Formuły 1, gdzie nie trzeba martwić się o oszczędzanie paliwa (w takim stopniu) oraz o trwałość opon. A ja jestem zwolennikiem F1, gdzie kierowca ma jechać jak najszybciej, a nie zarządzać paliwem i oponami.