No tak
- oskarżają Vettela - źle
- bronią Vettela - źle
I jak tu wam dogodzić?
Poprawność polityczna i "okrągłe gadki" to już codzienność we wszystkich mediach i we wszystkich tematach. Nie tylko F1. Nie liczcie na wypowiedzi kierowców w wywiadach, które byłyby odkrywcze w swej szczerości. Oni jednego dnia dostają to samo pytanie 40 razy i za każdym razem muszą udawać, że nie są tym zirytowani i zmuszać się do udawania, ze zastanawiają się nad odpowiedzią i odpowiadanie z uśmiechem
Kolejnego dnia jest to samo... itd.
Kierowcy mają wyuczone schematy odpowiedzi i posługują się nimi.
Social media prowadza za nich agencje a nie oni sami.
"ich" kolekcje mody, czy inne przedsięwzięcia mają z nimi wspólne tylko nazwisko a resztą zajmuje się ktoś inny.
Są ambasadorami marek, o których niewiele a czasem nic nie wiedzą.
Spędzają 3/4 życia na walizkach, co jest potwornie męczące.
Są poddawani bardzo dużej presji.
Są poddawani ekstremalnemu wysiłkowi fizycznemu i mentalnemu (średnie tętno z wyścigu to jakieś 170 uderzeń na minutę?)
Każdy weekend wyścigowy to emocjonalny roller-coaster: od dużego zadowolenia lub nadziei do niemal paniki czy załamanie i z powrotem.
Po takiej huśtawce emocjonalnej każde ich słowo jest rozbierane na czynniki pierwsze i manipulowane, żeby przypisać im dowolnie wybrane intencje (złe lub dobre).
I wy przy tak wybuchowym koktajlu liczycie na szczerość? Uprzednie oskarżanie Vettela o atak mogło być równie szczere, jak aktualna obrona. Na przykład: przedtem - wyprowadzenie z równowagi a teraz: zachęta do dalszego tracenia punktów w ryzykownych atakach, albo dokładnie to, co Hamilton mówił: przedtem złość a teraz zrozumienie. On doskonale zna kapryśną łaskę mediów. W dodatku każdy kierowca inaczej patrzy na incydent, w którym brał udział a inaczej na ten, w którym nie uczestniczył. Inaczej oceni sytuację znając ją tylko zza kierownicy a inaczej po obejrzeniu ujęć z wielu kamer. Życie...