przez Buczer N paź 07, 2018 11:37 Re: Grand Prix Japonii 2018
Bez dwóch zdań bohaterem wyścigu jest Max.
Jest bohaterem dla Lewisa i Mercedesa oraz jest "bohaterem" dla Kimiego, "bohaterem" dla Vettela jak i całego Ferrari.
W pewnym sensie jest też bohaterem dla sporej części kibiców, ponieważ jego manewry i ich konsekwencje zdecydowanie ożywiły wyścig.
I koniec końców może i dla siebie dziś też jest bohaterem, bo mimo całej głupoty i bezmyślności podczas wykonywanych manewrów, a także dziecinady w wypowiedziach do nich się odnoszących, to wciąż udało mu się stanąć na podium i to mimo 5 sekundowej kary. Słowem... opłacało się.
Osobiście uważam, że wypchnięcie Rakikkonena poza tor jak i wypowiedź Maska po tym manewrze zasługiwała przynajmniej na karę przejazdu przez boksy. Jestem wielkim fanem Verstappena, gość ma niesamowite tempo, uwielbiam też jego czasem binarny system walki o pozycję (bo tworzy to swoiste show, a F1 tymże przecież jest), jego determinację i chęć wygranych na torze (nie wyłącznie "mądrzejsze" czekanie na zjazdy na pit-stop, wytrwałe liczenie na "podcięcie" i wieczne kalkulacje). Jednak dziś sytuacja z Kimim była bezdyskusyjna i kara powinna być odczuwalna dla Maxa. Nie była. Nic na tym nie stracił, sugeruję że jednak na tym manewrze zyskał (mimo 5 sekundowej kary). Nic to Maxa nie nauczy. Nie chodzi o zabicie chęci walki na torze (jestem zawsze za, nawet jak manewry nie zawsze kończą się dla wszystkich dobrze), ale o realne przestrzeżenie przed tego typu zachowaniem, które dziś widzieliśmy.
Vettel. Szczerze facet przegrał mistrzostwo na własne życzenie. Tyle ile popełnił błędów w tym roku (i to też na torach, na których powinien być przed Mercedesem) jest niewybaczalne na tym poziomie. Dzisiaj chyba każdy kto oglądał relacje wiedział czym skończy się atak na Maxa na tym odcinku toru. Max jest w sytuacji, gdzie kalkulować nie musi, Vettel gdzie swoje działanie musi przemyśleć, a niestety dziś atakując Holendra tego nie uczynił. Zresztą i sam atak/manewr nie był w cale tak do końca udany. Dodajmy do tego Monzę, parę innych wyścigów i spokojnie można uznać, że w tym roku oba tytuły zostaną przyznane głównie przez skandaliczne błędy konkurencji. Kibicowałem w tym roku Vettolowi i Ferrari, ale ani Niemiec, ani Włosi na tytuł nie zasługują. Czasem zastanawiam się tylko, czy gdyby to był rok 2000 i jednym z kierowców byłby Schumacher, to czy podobnie jak Vettel i Kimi wyjechałby "bezwiednie" na oponach przejściowych podczas Q3. Szczerze to wątpię. Kiedyś taktyką i zimną krwią na torze Ferrari wygrywało wyścigi. Było wyrachowane to mało powiedzieć. Ale dziś nie ma tam Browna, Todta czy Schumachera. I widać skutki od wielu, wielu lat. Można zastąpić jedną osobę, dwie, ale zastąpić parę filarów jest ciężko.
Szkoda TR i kibiców. Była ogromna szansa na punkty i de facto gdyby odpadł choć jeden z kierowców Ferrari/RB/Mercedesa/FI (a zazwyczaj taka prawidłowość występowała) to byłby punkty. Ciekaw jest Gasly'ego w RB. Z jednej strony wypada fenomenalnie, z drugiej jego odniesieniem jest Hartley.
Leclerc. Nie był to jego wyścig marzeń ale widać, że czuje się w świecie F1 o wiele pewniej niż na początku roku. Pewnie "awans" do Ferrari swoje zrobił. Widać, że sam urósł w swoich oczach i jeśli nie uderzy mu "woda sodowa" do głowy, a Vettel będzie jeździł jak w tym sezonie, to może to być koniec kariery Niemca. Uważam, że Sauber kadrowo (mowa o kierowcach) w kontekście przyszłego sezonu sporo straci. Odchodzi młody i łakomy sukcesów i progresu kierowca (uważam, że z ogromnym potencjałem), a przyjdzie były mistrz, trochę już zmanierowany, któremu nie zawsze będzie się chciało walczyć o miejsca 8-12. Ericsson dziś miał fatalny wyścig (podobnie i kwalifikacje) ale ogólnie jest zdeycdowanie lepszym kierowcą, niż był w latach poprzednich. Nie spodziewam się po Giovanazzim (przynajmniej po tym co mogłem zobaczyć) aby zastąpił Leclerca czy był zdecydowanie wydajniejszy na każdym torze od Szweda.
Kończąc napiszę o Alonso. Sądzę, że nie może się doczekać już końca sezonu. I choć jest dwu-krotnym mistrzem świata, to nie znam innego kierowcy na tym poziomie, który dokonałby tak wielu złych i pechowych wyborów dotyczących zespołów. A Vandoorna żegnam bez żalu. Patrząc na jego determinację, walkę na torzę (nawet Sirotkin się pokazał podczas GP Singapuru) i ostatnie wypowiedzi, to i on sam siebie z F1 też chyba żegna bez żalu. Nie ten poziom. W świecie F1 trzeba się umieć odnaleźć, przebić, zawalczyć o swoje na torze i poza nim. On tego nie potrafi. Jest sporo kierowców, którzy błyszczeli w niższych seriach ale F1 ich przeżuła i wypluła. I on do nich należy. Nie zwalałbym tu winy na Alonso. Przez pełne dwa sezony nie widziałem, nie zapamiętałem ani jednego pojedynku, zażartej walki, fenomenalnego manewru Vandoorna. A zapamiętałem i Sirotkina i nawet Ericssona.