"Było to wielkie ociągnięcie dla mnie, jako człowieka. Kierowała mną pasja. Misja. Próba osiągnięcia celu, jaki sobie wyznaczyłem. Ostateczny wynik nie jest taki, na jaki miałem nadzieję (...) ale takie jest życie, taki jest motorsport, taka jest Formuła 1."
Były długie wywiady, odrobina uśmiechu a nawet prezent od świętego Mikołaja.
Oto komplet wypowiedzi czwartkowych - Robert o planach na przyszłość i podsumowaniu powrotnego sezonu.
Zapraszam serdecznie!
Twój ostatni wyścig. Co czujesz? Szczęście, smutek?
Cóż... To ostatni wyścig w tym sezonie. Po bardzo długim i bardzo ciężkim roku. Ostatni, na razie, w Formule 1. Oczywiście nigdy nie wiadomo, co się zdarzy, ale bardziej realistyczny scenariusz mówi, że to mój ostatni wyścig w F1, ale nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie. Poczekamy, zobaczymy.
Czy jesteś dumny?
Byłem tu już w 2010 roku i to też był mój ostatni wyścig, ale wówczas nie dało się tego przewidzieć, z powodu mojego wypadku. Tymczasem był to niemal ostatni wyścig F1, ponieważ udało mi się wrócić. Czuję się dobrze, biorąc pod uwagę, co działo się przez ostatnich osiem lat mojego życia. Cieszę się, że udało mi się wrócić, choć sezon nie był wspaniały. Z różnych powodów. Wciąż uważam, że powrót po tym wszystkim, co się wydarzyło i przez co przeszedłem, jest to osiągnięcie i satysfakcja, które pozostaną. Uważam, że to wielkie osiągnięcie dla mnie, jako człowieka.
A jako kierowca?
Jako kierowca, w tym roku przez większość czasu nie miałem niestety za wiele do pokazania, ale tak już jest. Nie mieliśmy za wiele okazji, aby się pościgać. Wciąż jednak dawałem z siebie wszystko i uważam, że udało mi się zrobić trochę dobrych rzeczy, ale zostały one przykryte tym wszystkim, przez co przechodziliśmy w tym roku. Mam nadzieję, że w przyszłości pokażę lepsze rzeczy za kierownicą.
Co dalej?
Czekam na odrobinę przerwy i czasu, spędzonego w domu. Takie jest życie.
Czy zapadała decyzja, z którym zespołem F1 byś współpracował?
Mam swój pomysł. Mój program wyścigowy zależy w stu procentach ode mnie, moja rola w F1 to także druga strona – Orlen, który chce zostać w Formule 1. Chcemy zobaczyć, czy uda się wszystko razem dopasować, co byłoby z korzyścią dla wszystkich. Czasami więc to zajmuje więcej czasu niż podjęcie decyzji tylko przeze mnie.
Będziesz się ścigał?
Tak. Nie mogę jeszcze powiedzieć, że na sto procent, ale taki jest mój cel. Choć mamy już grudzień, a szczerze mówiąc jeszcze w Singapurze mówiłem, że celem jest ściganie. Staram się sprawić, aby to zadziałało. Sprawić, aby kilka osób doszło do porozumienia w kilku kwestiach i ma nadzieję, że będę się mógł ścigać na wysokim poziomie.
Jak blisko jesteś podjęcia decyzji co do przyszłego sezonu?
Decyzja z mojej strony została na jakimś etapie podjęta. Nie chcę wchodzić za bardzo w szczegóły. Teraz wchodzimy w bardziej skomplikowane sprawy i musimy się upewnić, żeby z różnych stron to działało. Miejmy nadzieję, że gdy to się rozwiąże, to już będzie z górki i dość szybko.
Czyli przed świętami?
Cóż, mam nadzieję. Już we wrześniu myślałem, że to będzie dość szybko, a tu już zaraz mamy grudzień. Ale jestem dość optymistyczny. Mimo że nie wszystko zależy ode mnie i jest to trochę bardziej skomplikowane, bo jak mówiłem w Brazylii, chciałbym połączyć różne programy, a to wymaga trochę więcej pracy, więcej kompromisów. Więc zobaczymy, co będzie. Ale wszystkie składniki tam są, teraz to kwestia połączenia ich w odpowiedni sposób i miejmy nadzieję, że to dobrze zadziała.
Czyli opóźnienie wynika z tego, że potrzebny jest kompromis między programem wyścigowym a programem w F1?
Tak. Mniej lub bardziej. Ponieważ zaangażowanych jest więcej stron, a nie tylko ja, jest to bardziej skomplikowane. Ale to, co jest dobre to, że każdy stara się jak może nawet, jeśli czasami nie jest łatwo połączyć pewne rzeczy. Ale wszyscy są po tej samej stronie, więc to kwestia poukładania spraw i wszystko będzie w porządku.
Czy program wyścigowy jest dla Ciebie nieco ważniejszy?
Powtarzam to od trzech miesięcy. Na pewno szukam dużego wyzwania i DTM – w którym z największym prawdopodobieństwem będę się ścigał – to prawdopodobnie najtrudniejsze mistrzostwa w Europie, wyjąwszy Formułę 1. Dołączyłbym do kierowców na bardzo wysokim poziomie w bardzo specyficznej kategorii. Debiutantom nie jest tam łatwo, ale uważam... Powiem tak. Jeśli uda mi się tam ścigać, będę szczęśliwy. Jeśli uda nam się połączyć kilka rzeczy, aby wszyscy byli zadowoleni, jestem otwarty na takie rozwiązanie.
Rok temu na jednym z dachów tu w padoku ogłoszono, że będziesz się ścigał w 2019 roku. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, że wracasz. Co czujesz teraz?
Pamiętam bardzo dobrze tamten dzień i pamiętam też, że zadziwiło mnie... Kilka miesięcy wcześniej tak wiele osób mówiło, że nigdy tego nie osiągnę i że nie powinienem wracać do Formuły 1, a potem klepali mnie po plecach i mówili, że się cieszą, że widzą mnie znów za kierownicą. To pokazuje, że sprawy mogą się bardzo szybko zmienić w Formule 1. Wiele się zmieniło od tego czasu. Sezon był bardzo ciężki, ale jeszcze się nie skończył. Przed nami jeszcze jeden wyścig i damy z siebie wszystko. Naszym celem może być tylko danie z siebie wszystkiego, ale raczej nie wyjdzie z tego nic spektakularnego. Mam nadzieję, że zakończymy sezon mocnym akcentem i że wkrótce dla zespołu, dla chłopaków warsztacie i na torze, nadejdą lepsze czasy. Mają za sobą dość ciężkie dwa lata. Łatwo jest stracić motywację w trudnych momentach, ale oni jej nie stracili. Zasługują na łatwiejsze życie, czyli szybszy bolid.
Czy nie żałujesz, że wróciłeś?
Nie! Nikt nie przystawił mi pistoletu do głowy, gdy podejmowałem tę decyzję. Spędziłem poprzedni rok w tej ekipie i wiedziałem, że nie będzie łatwo. Oczywiście mieliśmy więcej problemów, niż w poprzednim sezonie, szczególnie na początku tego roku, co było bardzo niefortunne i sądzę, że przez długi czas za to płaciliśmy. Dłużej, niż ludziom się zdaje. Poza tym moim celem, gdy przestałem jeździć w rajdach, był powrót w najwyższej kategorii wyścigowej, w jakiej będę się w stanie ścigać. Było to wielkie ociągnięcie dla mnie, jako człowieka. Kierowała mną pasja. Misja. Próba osiągnięcia celu, jaki sobie wyznaczyłem. Ostateczny wynik nie jest taki, na jaki miałem nadzieję nie tylko ja - także i wszyscy w zespole, ale takie jest życie, taki jest motorsport, taka jest Formuła 1. Dlatego właśnie F1 jest taka ekscytująca i ciężka.
Masz wielkie doświadczenie, tymczasem Williams wybrał młody skład na przyszły rok. Jak to postrzegasz?
Nie uważam, że jest to problem. Sądzę, że jednym z największych rozczarowań tego roku jest to, że użyliśmy około 10 procent mojego doświadczenia, moich odczuć i tego, co uważałem, że możemy zmienić. Kiedy więc korzystać z dziesięciu procent doświadczenia swojego kierowcy, tym bardziej nie powinieneś mieć problemów z debiutantami. To proste! Mam jednak nadzieję, że zespół rozwiąże swoje problemy i będą w stanie ścigać się z pozostałymi. George pokazał już w tym roku, także Nicholas, ale nawet bardziej chłopaki, które pracują w zespole - że na to zasługują. Zasługują na lepsze czasy. Gdy samochód robi się szybszy, życie staje się łatwiejsze. Mam nadzieję, że Williams jako team się poprawi, jak najszybciej. W tym sezonie, sposób, w jaki pracowaliśmy, z moim doświadczeniem... nie sprawiło ono większej różnicy. Z takich, czy innych powodów byliśmy daleko od tego, co czułem i co można było poprawić. Każdy zespół ma jednak swoje metody. Nie widzę w każdym razie żadnych wad tego rozwiązania, że będą mieli dwóch młodych kierowców.
Twoje najlepsze wspomnienie?
Prawdopodobnie nadejdzie. To będzie lot powrotny do domu (śmiech). A tak na poważnie... trudne pytanie. Wciąż były wyścigi...
Punkt?
Punkt z pewnością był prawdziwym osiągnięciem, bo było nierealne. W niektórych wyścigach samochód wciąż nie prowadził się tak źle. Był nawet całkiem fajny w prowadzeniu, ale brakowało tempa. Uważam jednak, że emocje, gdy stałem na prostej startowej w Australii oraz na mecie, choć dojechaliśmy do mety daleko z tyłu, to było coś wielkiego. Zapewne na zawsze we mnie zostaną. Oczywiście teraz, na koniec sezonu wiem, przez co przechodziliśmy, ale one zostaną.
Dziękuję, żegnaj...
Do zobaczenia!