przez bartoszcze Śr maja 03, 2017 22:57 Przygoda na Hungaroringu
Zdarzyła mi się chyba najdziwniejsza rzecz w życiu.
Byłem z rodziną przez weekend w Budapeszcie. Wracaliśmy dziś koło południa i uwzględniliśmy w planie małą wycieczkę na Hungaroring. Niestety, tor był co do zasady zamknięty, więc zrobiliśmy sobie zdjęcia przy rzeźbie stojącej przed bramą, potem zapytaliśmy portiera, czy moglibyśmy mimo wszystko podejść kawałeczek za bramę do rzeźby bolidu Formuły, zrobiliśmy tam kolejne zdjęcia (ja zrobiłem Berniemu zajączka, skoro już jego rzeźba stała obok), wróciliśmy na parking, zaczęliśmy się pakować do odjazdu.
Wtedy zatrzymuje się koło nas biały lexus, a kierowca otwiera okno i pyta skąd jesteśmy. Odpowiadam grzecznie że from Poland, a ten równie grzecznie pyta czy nie chciałbym, żeby nas przewiózł po torze.
Więc wsiedliśmy, facet przejechał przez bramę, tunelem pod trybunami, przejechał wzdłuż kompleksu boksów, tam nawrócił prosto do pitlane. Przejechaliśmy pitlane, wyjechaliśmy na prostą. Cały czas fachowo komentował poszczególne zakręty, w zakręcie 11 celowo wyjechał szeroko na tarki (telepie jak cholera). Na prostej startowej zatrzymał się na PP, po czym zademonstrował... łagodny start. Wyjechał poza tor w zakręcie nr 1 i drogą serwisową odwiózł nas z powrotem na parking.
Gdybym tego nie nagrał, nie uwierzyłbym. Nadal do końca nie wierzę.