slipstream napisał(a):I na tym koniec OT
Nie koniec, bo ja jeszcze chcę dołożyć swoje trzy grosze.
slipstream napisał(a):Ale przecież tradycja w narodzi polskim jest silna celebrowania 8-mych miejsc na mistrzostwach, 5-tych w jakiś turniejach...
Uspokój się, ja mówię o miejscach w ścisłej czołówce, a nie o środku stawki. Oczywista, że faceta, który zajął piąte, dziestąte, czy tam piętnaste miejsce nikt by nie pamiętał, ale czołówkę, zwłaszcza jeśli wyścig był ciekawy, pamieta się długo. Weźmy Dijon Prenois'79 - chyba ponad połowa forum może wymienić kierowców, którzy wtedy zajęli miejsca na podium, bo stoczyli ze sobą porywającą walkę. I czy choćby ten fakt nie jest warty celebracji, nawet pomimo tego, iż żaden z bohaterów tamtej walki nie stanął na najwyższym stopniu podium?
slipstream napisał(a):W ogóle jaki tego sens - Celebracja niewątpliwej przegranej i to w przykrych okolicznościach jak defekt maszyny. Litości.
Ustalmy, że mówię o takim defekcie, który pozwoliby kierowcy dojechać do mety, np. Villeneuve na Jerez'97 czy Brabham na Sebring'59. Obydwaj zajmowali miejsca na niższym stopniu podium czy tuż za podium, ale dzięki temu przypieczętowali zdobycie tytułu mistrza świata. A czy defekt maszyny był ich winą? Nie. Jeśli defekt maszyny nie jest winą kierowcy, jeśli przeszkodziło mu to w zwycięstwie, i jeśli był on świadomy własnej przewagi nad rywalami, jeśli ma czyste sumienie, że zrobił wszystko by wygrać, no i wreszcie jeśli pomimo defektu pokazał wolę walki i ukończył wyścig w ścisłej czołówce, to chyba ma jakiś powód do zadowolenia. I do celebracji, jeśli ukończył wyścig na podium.
Poza tym drugie czy trzecie miejsce też ma swoją wartość. Pokazuje najczęściej potencjalnych zwycięzców następnych zawodów.
Podsumowując - zgadzam się z Tobą,
slipstream, że świętowanie ósmych miejsc jest śmieszne, ale miejsc w pierwszej trójce już nie. Takie miejsca też mają swoją wartość, choćby ze względu na okoliczności, które wymieniłem.