Humor F1 :)

Wszystko co dotyczy F1 i nie pasuje do żadnego z powyższych działów

Moderator: Ekipa F1

Postprzez AlexandraJT Cz cze 23, 2005 12:15  Humor F1 :)

Turniej w Szanghaju by Sneer


Jak to już w zwyczaju jest zjechało się znowu rycerstwo z różnych krajów na trzeci turniej Anno Domini 2009 do Szanghaju w kraju Kitajów leżącym.Afery, jak to zwykle w szlachetnej rywalizacji bywa, zaczęły się jeszcze przed turniejem. Poszło o część zbroi końskiej, podwójnym dyfuzorem zwaną, dającą jakoby jeźdźcowi przewagę nad tymi co takowej nie mają, bo powodującej że koński ogon zamiast dyndać swobodnie usztywniony poziomo jest, przez co rumak szybciej cwałować może, bo ma większą siłę nośną, którą ów ogon usztywniony wytwarza. Prościej co mistrzowie rzemiosła aerodynamiką zwanego mówią wytłumaczyć się nie da. Powoduje to wprawdzie, że jadący za nim rycerz łacno nieczystościami oberwać może i wyprzedzać nie jest w stanie, ale ponoć to nieistotne jest i przejmować się tym nie należy, jakkolwiek kilka drużyn miało inne zdanie. Głównie, te których rzemieślnicy zaspali i na pomysł owego usztywnienia ogona nie wpadli. Kauzyperdy musiały tedy zająć się tą sprawą i choć orzekły wprawdzie, iż wszystko zgodne z regułami rzemiosła rycerskiego jest, to nie wszystkim się to podobało i rumor się zrobił. W bezsilnym gniewie szlachetny Flawiusz, wbrew imieniu drużyną Franków dowodzący, obelgi na rycerzy z brytyjskiej drużyny, która dyfuzory owe posiada, miotał, a których przytaczać się tutaj nie godzi. Odpowiedzieli mu szybko że ramol stary jest i przegrywać jak przystoi rycerzowi z godnością nie umie. Bo i po prawdzie rycerz z niego żaden. Rumor powiększył jeszcze szlachetny Parr z innej brytyjskiej drużyny (tak, tak ,Brytowie potrafią kilka drużyn wystawić, a my żadnej przez co nasz rycerz musi w drużynie germańskiej występować co mu na zdrowie nie wychodzi). Prawdę bowiem bolesną i w ducha sportu godzącą wyjawił, że wszystkie drużyny od zawsze niedozwolone kombinacyje stosują, a jedyna różnica jest taka że jednym się udaje owe sztuczki zalegalizować, a innym nie. Rzucili się tedy na niego wszyscy coby swoją reputacyję ratować, aż odszczekać musiał swoje słowa pod ławą po trzykroć. Szkoda, boć racyji dużo było w jego słowach.

Ale wróćmy do samego turnieju. W piątek i sobotę jak zwykle ćwiczyło rycerstwo przed turniejem i w zasadzie niespodzianek nie było poza dwiema. Pierwszą zrobił germański zespół BMW dziwne eksperymenta z rumakiem naszego rycerza czyniąc. Zamontowali mu machinę KERSem zwaną co pozwala na dokarmianie rumaka w trakcie jazdy. Rumak przez chwilę galopować może dzięki temu szybciej i inne rumaki łacniej dogania. No, ale że machina owa sporo waży, toteż w przypadku naszego rycerza niewiele daje, o czym z dawien dawna wiadomym było. Widać jednak Germanie muszą zobaczyć żeby uwierzyć. Kwalifikacyje do zasadniczej części turnieju wyścigiem zwanej przez to Robert z Grzegórzek miał zepsute, bo rumaka niezbyt dobrze mu przysposobiono przez owe eksperymenta. Drugą niespodziankę zrobiła drużyna Czerwonego Byka, dwa pierwsze miejsca w kwalifikacyjach zajmując, czego się nikt nie spodziewać nie mógł. Co ciekawe, ich rumaki tych nowomodnych nowinek ani owego podwójnego dyfuzora, ani KERSu nie mają, a mimo tego szybkie są jak wicher. Może im do owsa dodają owego magicznego napoju co to właściciel drużyny sprzedaje. W ogóle była z nim też historia niezbyt przyjemna, ale to po turnieju się stało, więc później ją opowiemy.

Wyścig jak zwykle miał miejsce w niedzielę. Niebiosa znowu niespodziankę zrobiły i potoki deszczu po torze się rozlały. Musiało tedy rycerstwo za koniem bezpieczeństwa wyścig zaczynać, a i podkowy na deszcz przeznaczone założyć trzeba było. Dwóch rycerzy wystartowało też prosto ze stajni, a to nasz Robert z Grzegórzek i Timo von Glock z drużyny Toyoty, korzyści jakowyś w tym upatrując. Stępa jadąc za koniem bezpieczeństwa rycerz Fernando de Alonso coś ściemniał że dobrze jest, ale wiadomym było że mało owsa jego rumak zjadł i szybko trzeba będzie do stajni zjechać aby go nakarmić, a jak dalej będzie koń bezpieczeństwa na torze obecny to cała jego taktyka na turniej w pocie czoła przez szlachetnego Symondsa wymyślona w łeb tegoż weźmie.Posłuchano tedy rycerza brytyjskiego Jensona co poprzednie lata miał chude wielce, a teraz wśród rycerstwa najwięcej punktów ma, który w odpowiedzi krzyknął, że wprawdzie ślisko nie jest, ale za cholerę nic nie widać i koń bezpieczeństwa został. Nie obyło się wszelako bez przygód, a to rycerze z wielce zasłużonej, a obecnie podupadłej, drużyny Ferrari taniec na deszczu godowy odstawiali, a to dwóch innych szybko do stajni zjechało po owies i nowe podkowy. Gdy w końcu koń bezpieczeństwa do stajni się udał dla rycerza Fernanda było już za późno i turniej miał zmarnowany.

Nad podziw dobrze sprawował się wtedy rycerz z Buemi z kantonów helweckich pochodzący, a drugą drużynę Czerwonego Byka reprezentujący, na piąte miejsce się przebijając. Rycerz Nick z BMW niestety kontrolę nad rumakiem utracił przez co wiele miejsc w stawce oddał, toteż nowatorską taktykę ,z kraju Kwitnącej Wiśni pochodzącą, zastosować musiała germańska drużyna. Z powodzeniem zresztą użył jej już w zeszłym roku rycerz Nelsinio z Nowego Świata pochodzący, dając rycerzowi Fernando zwycięstwo w turnieju w Singapurze. Polega ona na tym że jeden z rycerzy taranuje innego lub efektownie spada z rumaka zbroję rozbijając, przez co koń bezpieczeństwa na torze pojawić się musi i rycerze co z przodu jadą odległość do tych z tyłu tracą i można ich dzięki temu łacno wyprzedzić. Rzut talarem przed turniejem wskazał że nową taktykę będzie stosował rycerz Robert. Toteż polecenie od drużyny otrzymawszy (zamaskowane dla niepoznaki, jako że formalnie rycerz na torze niezależny jest, w ten sposób że mu nikt nie krzyknął że jadący przed nim rycerz Jarno dlaczegoś zwolnił), staranował on po raz wtóry rumaka z drużyny Toyoty. Dwie rzeczy się przy tym okazały. Pierwsza, że drużyna Toyoty jednak reguły turniejowe łamie jako że owa płetwa na grzbiecie rumaka zamontowana ruchoma jest czego ściśle prawa rycerskie zabraniają, a co wszyscy po taranie wyraźnie zobaczyli, a nikt nie zareagował. Kauzyperdy głowę w piasek schowały tłumacząc, że to skutek tarana jest, a przecież gdyby ruchoma nie była to by na boki nie latała, nawet po taranie. No, ale wiadomo, że układy jakoweś być muszą. Druga, że rumak drużyny BMW po prawdzie ze stajni Panzerwaffe rodowód swój wywodzi, przez co wprawdzie wolny jest, ale za to wytrzymały niesamowicie: rumak Roberta z Grzegórzek okazał się zdatny do dalszej jazdy. Trzeba mu było tylko naczółek w zbroi wymienić, co jednak nieprzewidziane było, a skoro tak to germańskim giermkom, już sukces taktyki nowej piwem świętujących, nie udało się owego dobrze założyć i rycerz Robert musiał jeszcze raz do stajni zjeżdżać przez co punkty utracił. Ale za to planowo, co jak wiadomo wartością nadrzędną dla drużyny BMW jest. Chodzą bowiem słuchy że czczą oni potajemnie starogermańskiego bożka Plana w herezję popadając i sukcesów zamierzonych przez to nie odnosząc. Taktyka zresztą niewiele dała, koń bezpieczeństwa wprawdzie się pojawił, ale rycerz Nick padł pod koniec turnieju ofiarą podobnych, choć nie tak drastycznych, działań ze strony rycerza Adriana ,dla egzotycznej drużyny z Indii Wschodnich jeżdżącego i punktów też nie zdobył. BMW zaś maskowało propagandowo ów nierycerski sposób walki rozpuszczając plotki, że jakoby rycerz Robert jest pies na skośnookie baby, przez co turniej chciał wcześniej skończyć, żeby spośród przygotowanych przez gospodarzy wybrać sobie najładniejsze zanim inni rycerze się do nich dobiorą. Coś na rzeczy być może, bo w poprzednim turnieju w Malezji już po pierwszym okrążeniu na bok toru zjechał i szybko do stajni pobiegł. Oficjalnie zawiódł rumak, ale kto wie jak było naprawdę. Wiadomo, że jak rycerza przyszpili to i iskry z ostróg wbijanych w boki rumaka idą. Z drugiej strony może jednak najmniej szpetne chciał znaleźć, boć wiadomo, że wschodnie panny urodą słabo grzeszą. W każdym razie rycerz Jarno do stajnie zjechać musiał wlokąc się niemiłosiernie i tę butelkę szlachetnego trunku z własnej winnicy co dla rycerza Roberta przygotowaną miał pewnie głęboko schował. Z kolei wróże przepowiadają rycerzowi Robertowi, że za rok turniej w Szanghaju wygra, a za dwa że turnieju już nie będzie bo się cesarz Maksymilian z Kitajami o mamonę pokłóci. Zobaczymy.

W międzyczasie rycerze Nelsinio i Kazuki taktyki BMW też próbowali, pierwszy nawet tablicę rozwalił, gdzie miał napisane przez mnichów w pocie czoła kiedy ma lejce rumakowi ściągać, ale jednak nie udało się i koń bezpieczeństwa na tor już nie powrócił. Cóż, wszelako może to być, że rycerz Nelsinio od deszczu zaniewidział bo mu przyłbicę zalało i napis chciał na tablicy przeczytać,tylko mu się nie udało. Bo czytać i tak nie umie, jak większość rycerstwa zresztą, ze szlachetnym wyjątkiem rycerza Marka. Przez to że czytać i pisać umie inni rycerze obrali go Wielkim Mistrzem Zakonu Rycerzy Turniejowych, żeby im te umowy, co podpisują odciskiem kciuka, objaśniał czy jakowyś kantów w nich nie ma.

Z ciekawszych facjecji to jeszcze rycerz Nico, fiński zaprzaniec co się Germanom za talary sprzedał, dla Brytów jeżdżący, próbował podkowy przejściowe rumakowi założyć. Panika się lekka przez to zrobiła, bo wiadomo że jak deszcz przestaje padać to ten co pierwszy podkowy zmieni, nawet turniej wygrać łacno może. No, ale drużyna Williamsa wróży ma nietęgich, bo się zaraz okazało że deszcz mocniej padać zaczął i rycerz Nico spore problemy z utrzymaniem rumaka miał. Niepierwszy to raz w tym roku drużyna owa błędy taktyczne popełniła. Z turnieju musiał się też wycofać rycerz Felipe, Dzieciątkiem dla charakteru zwany, któremu rumak źle przez drużynę Ferrari przygotowany posłuszeństwa odmówił.

Ostatecznie pierwszy w turnieju był rycerz Sebastian de Vettel, drugi rycerz Mark,ów Wielki Mistrz z antypodów pochodzący, obaj dla drużyny Czerwonego Byka jeżdżący a trzeci był rycerz Jenson co dwa poprzednie turnieje wygrał, przez co nadal w klasyfikacji rycerstwa przewodzi. Wspomnieć jeszcze należy o rycerzu Buemim, który wprawdzie piątego miejsca nie obronił, ale dwa punkty przywiózł. Dobrze to świadczy o rumakach ze stajni szlachetnego Neweya pochodzących. Jedynie rycerz Sebastian de Bourdais zawodzi i rumaka dobrze opanować nie umie, ale wiadomo że Frankowie do zabaw rycerskich zawsze niezdatni byli i będą.

Jeszcze tylko z kronikarskiego obowiązku opiszmy ze smutkiem wielkim jak to się kupiec Dietrch, co obie drużyny spod znaku Czerwonego Byka na własność posiada, po turnieju burzył, jako że mu zamiast hymnu Marchii Wschodniej hymn Brytów zagrali. No, może gospodarze pomylili "God Save the Qeen" z "Gott erhalte, Gott beschütze Unsern Kaiser, unser Land", bo taki to też onegdaj hymn w Marchii grano, ale to nie powód był żeby awanturę robić. Wiadomo, Kitaj daleko leży i nie wszystkie wiadomości na czas dochodzą, toteż mogli nie wiedzieć że arcypierdoły Franza Josefa już nie ma. I wybaczyć to trzeba było. Tyle, że kupcowi co się na szalbierstwie dorobił, ciemnemu ludowi wmawiając że jego woda na różowo pokolorowana, jak nie przymierzając paznokcie owej wszetecznicy Joli, potencji męskiej dodaje takich rzeczy wytłumaczyć się nie da, bo nie pojmie. Tak to jest jak się mieszczaństwo z rycerstwem fraternizuje, ale czasy takie podłe, że kto talary ma to wszystko może, a szlachetne urodzenie już nic nie znaczy. Powiedziano wprawdzie Dietrichowi żeby się zamknął bo jak nie to won i kopa na drogę, ale honor rycerski i tak ucierpiał, więc szkoda się stała. Ale cóż zrobić, za późno lamentować. Trzeba wprzód pomyśleć było i kupca do turniejów nie dopuszczać. Zwłaszcza, że za dobrze mu idzie i jeszcze pospólstwo pomyśleć może że wolno mu próbować szlachetnych rozrywek rycerstwa. Ponoć już nawet krowie pastuchy z Nowego Świata tego próbują za grosz szacunku dla lepszych od siebie nie mając. Lament ten jednak zakończmy, bo turniej szanghajski ogólnie należy uznać za udany i spokojny, wszakże nikt z rycerstwa nie zginął, a że kilka rumaków trzeba było do rzeźni oddać to przecież normalne na turniejach. Następny ma się odbyć w Bahrajnie w piaskach pustyni leżącym, na co się wielce cieszymy, wielbłądy bowiem tam ponoć ładne mają.



Turniej w Bahrajnie by Sneer


Czwarty Anno Domini 2009 turniej rycerski obył się w pustynnym kraju zwanym Arabia Felix czyli Arabią Szczęśliwą. Po prawdzie nazwa mylna jest bo się już pohańce ze sobą skłóciły i pobiwszy się królestwo Bahrajnu na wyspie utworzyli. Ale jak miało być inaczej skoro rycerstwo miast na krucjaty na turnieje do nich się wybiera, tedy między sobą musieli walczyć. Inna sprawa że tamtejsi rycerze nie bardzo do zachodnich przystają i naszych rumaków bojowych opanować nie umieją. Czego zresztą niedawno był przykład w mieście Dubajem zwanym, gdy najmocniejszy rycerz arabski z zeszłorocznego konia ze stajni Renault spadł aż się kurzyło za nim. Strach pomyśleć co by się działo jakby go do turnieju przypuścić. Jeszcze by większe zamieszanie niż za sprawą rycerza Nelsinia się działo. Delektować musieli się tedy rycerze arabscy turniejem jeno z trybun. A turniej w ogóle zorganizowali bo talarów mnóstwo mają, jako że w ziemi ich owies, co wszystkie rumaki napędza, rośnie nad podziw urodzajnie. Policzyli tedy zachodni panowie że zamiast ich stamtąd przegonić, bardziej opłaca się handlować. Tyle że upadek rycerskich obyczajów to powoduje i sromota jest wielka. Jednakowoż, że poza dżihadem i owsa zbieraniem niewiele potrafią toteż turniejowi szlachetny Whitaker szefuje coby wpadki jakowejś nie było.

Piątkowe przygotowania urozmaiciła chwilowo jedynie drużyna BMW dobrze w pierwej części się spisując. Musieli chyba księciu w Monachium siedzącym się pokazać że nie jest tak źle z nimi jak powiadają to i owsa mało zatankowali a i podkowy miękkie dali to i dobry wynik wyszedł. No, ale potem wszystko do normy wróciło. Odnotować jeszcze należy że rycerz Nico mało zaszczytny tytuł Mistrza Treningów dzierży, jako że wygrał ich już siedem. Trzeba będzie reformę jakowąś wprowadzić, żeby choć jeden punkt za wygrany trening dawać, to może drużyna Williamsa wyżej w klasyfikacji rycerstwa będzie. Bo na razie nie przymierzając idzie im prawie jak drużynie BMW. Nie zabrakło też oczywiście facecji ze strony rycerza Nelsinio Tancerzem dla sposobu prowadzenia rumaka zwanego, który piruety wspaniałe rumakiem kręcił. Co idzie mu nadspodziewanie dobrze, jednakże mało godne rycerza jest.

Sobotnie kwalifikacje wygrał zespół Toyoty z kraju Kwitnącej Wiśni pochodzący. Dwóch rycerzy pierwsze miejsca w nich dzierżyło. O dziwo, na jaw wyszło że rycerz Jarno, mimo że więcej owsa zjadł jego rumak, lepszy był od rycerza Timo. Trzeci był rycerz Sebastian ze stajni Czerwonego Byka. Rycerz Mark, czegoś późno na tor ze stajni wypuszczony, utknął za rycerzem Adrianem i daleko kwalifikacje zakończył. Drużyna BMW z kolei próbowała dwa razy na stosie naszego rycerza Roberta spalić, za krytykę czarodzieja Alberta co się wiecznie w obliczeniach aerodynamicznych myli i eliksiru szybkości dostarczyć nie umie. No, ale że partacze z nich straszliwi tedy nawet to im się nie udało - jeno przyłbicę rycerzowi Robertowi osmalili. Jak się cesarz Maksymiliano tym dowiedział to podobnych praktyk zabronił, tedy może rycerz Robert gadać co myśli. Ośmieliło to nawet rycerza Nicka, który takowoż na drużynę BMW pomstować zaczął w niewybrednych słowach do psich synów ich porównawszy. Inna teorya głosi, że owies w Bahrajnie tani jest, tedy szukając oszczędności dużo go drużyna BMW kupiła i karmili rumaka „pod pysk”. Co się zawsze zwrotem części owsa kończy i stąd kur czerwony na rumaku rycerza Roberta piał. Prawdą też najszczerszą jest, że owsa w obydwu rumakach BMW nie na jeden, ale na dwa wyścigi starczyło, więc może coś na rzeczy w teoryi tej jest.

Wyścig w niedzielę nudny był jak flaki z olejem, tedy pisać nie bardzo jest o czym. Wszyscy spodziewać się mogli, że rumaki przegrzewać się zaczną i powoli z turnieju odpadać będą. Tymczasem tylko jeden rumak się przegrzał i rycerz Kazuki przed czasem turniej ukończył. Nikt też jakowejś rozróby dużej na torze nie zrobił, przeto rumak bezpieczeństwa w stajni wyścig cały przestał. Drużyna BMW próbowała wprawdzie taktyki z Szanghaju, nawet specjalnie pod nią rumaki karmiąc, ale rycerz Nick źle piktogramy odczytał i w rycerza Roberta wjechał. Po prawdzie zorientował się w kogo uderza, tedy odbić nieco zdołał i skończyło się jedynie na wymianie naczółków w zbrojach obydwu rumaków. Mówi się też na paddocku, inna strategyia stosowana była, a rycerz Nick próbował jedynie naczółek rycerzowi Robertowi naprostować co „zmiany aero w trakcie wyścigu” miano nosi. Reguły rycerskie nic na ten temat nie mówią, tedy nie wiadomo czy zgodne z nimi czy też nie to jest. I tak nic to nie pomogło, jako że rycerz Nick za mocno naczółek zbroi rycerza Roberta prostował i po wyścigu dla drużyny BMW już było. Obydwaj bowiem rycerze po nowe naczółki zjechać musieli i kolejny dublet, tyle że od końca licząc osiągnęli.

Drużyna Ferrari progres znaczący osiągnęła, trzy punkty osiągając przez co znacznie do drużyny BMW się zbliżyła. Hyr po paddocku poszedł, że rycerz Kimi śluby rycerskie w intencyji tej uczynił. Poprzysiągł ponoć abstynencję i czystość zachować do czasu jak drugi tytuł Pierwszego Rycerza zdobędzie. Długo to potrwać może, przeto szynkom i pannom wszetecznym, co po miastach turniejowych się włóczą ,dochody łacno spaść mogą. W Bahrajnie rycerz Kimi łatwiej miał po prawdzie bo tam to ani wyszynku, ani panny wszetecznej nie uświadczysz, ale później ciężko będzie ślubów dotrzymać boć i pokusy duże będą. Oby szkoda na duszy rycerza Kimiego jakaś z tego nie wynikła, bo chutliwy a i do trunków sposobny jest wielce. Rycerz Dzieciątko z kolei znowu źle przygotowanego rumaka miał, tedy nic osiągnąć nie zdołał.

Rycerz Fernando z frankońskiej drużyny Renault po turnieju ze zbroi wyciągany być musiał. Podejrzenia na niego padły że miast wody, malagę zacnę ostro z bukłaka pociągał. Szybko okazało się jednak, że w ogóle nic nie pociągał bo bukłaka odkręcić się nie dało, przeto prawie na wiór wysechł. Napoili go jednak szybko i do zdrowia przyszedł szkody żadnej nie doznając. Rycerz Nelsinio nad podziw dobrze w turnieju się spisywał, długo rycerza Baricza Wicemistrzem zwanego blokując, aż ten w gniewie bezsilnym krzyczał co mu po turnieju z jego męskością zrobi. W końcu rycerz Wicemistrz objechać go zdołał, ale za późno dla niego już było aby nagrodę jakowąś w turnieju zdobyć.

Jedynie co pocieszyć zwolenników drużyny BMW może to, to że nie tylko tam osły patentowane co siano zamiast mózgu mają przesiadują. Takoż i w drużynie Toyoty umysłami lotnymi nie grzeszą, toteż wyścig swoim rycerzom zmarnowali źle podkowy dobierając. Przez co rycerz Jarno, jeno trzeci był, a łacno turniej wygrać mógł. Pierwszy tedy w turnieju był po raz trzeci rycerz Jenson z drużyny Brązowych ,co ładnie rycerza Lewisa Obłudnikiem zwanego objechał, a drugi rycerz Sebastian z drużyny Czerwonego Byka, który rycerza Obłudnika objechać na czas nie podołał. Afer żadnych z hymnami rycerskimi nie było, a i sztandary prawidłowo powieszone były. Jeno że u poturczeńców religia trunków spożywać zabrania, tedy lemoniadkę gazowaną miast wina z Szampanii rycerze dostali.

Następny turniej w mieście małopodłym Barceloną zwanym w Katalonii leżącym odbędzie się. Drużyny wszystkie jakoweś usprawnienia dla rumaków szykują. Szlachetny Mario szumnie rewolucyję zapowiada, ale też łeż prosto w oczy ciska jakoby Anno Domini 2008 rozwoju rumaka nie zaprzestali , jeno im nie wychodziło. Jeśli tedy łgał przedtem to tym większa sromota drużynę BMW Anno Domini 2009 czeka. Powinni może wzorem drużyny Czerwonego Byka drugą ekipę wystawić i na niej eksperymenta przeprowadzać, jako to oni czynią. Dla niepoznaki np. FSO ją nazwawszy. Cóż, zobaczymy jak będzie, ale wróże mówią że znaki niepomyślne z wnętrzności świń dla drużyny BMW odczytują.

Turniej w Hiszpanii by Sneer

Zjechało się rycerstwo na pierwszą Anno Domini 2009 corridę do miasta Barcelona w krainie Katalonią zwaną leżącego. Jak to często w tej szlachetnej rywalizacji bywa najciekawsze rzeczy poza torem miejsce miały, ale że w zasadzie już po turnieju, tedy później o nich opowiemy. Wspomnieć wypada jedynie jedność Hiszpanów, którzy swoich rycerzy mocno kochają. Rycerz Fernando bowiem, choć z Madrytu pochodzi witany był owacyją wielką. Trzeba to powiedzieć na chwałę Katalończyków, jako że się z Kastylijczykami serdecznie nie znoszą, jak nie przymierzając u nas obywatele Krakowa z ludźmi miasto Warsa i Sawy zamieszkującymi. Ciekawiśmy też wielce, czy rycerza Roberta dobrze by na Mazowszu powitali, gdyby drużyna Legii z drużyną Wisły z grodu Kraka przegrała, tak jak to się w przypadku drużyn z Madrytu i Barcelony pochodzących stało. Nie o rycerskie zabawy tu chodzi , a o podłą rozrywkę piłką kopaną zwaną, której pospólstwo namiętnie hołduje, miast do pracy uczciwej się wziąć. Burdy i zamieszki przy tym zawsze powstają, tedy hufce harmonii i porządku dużo pracy mają, a poczciwi kmiecie i łykowie spokoju nie mają. Nie to co na turniejach rycerskich, gdzie zawsze ład wśród publiczności panuje. No, ale do turnieju powróćmy. Wszystkie drużyny głosiły, że takie ulepszenia rumaków przygotują że hoho, a nawet więcej. A wyszło jak zwykle, czyli drużyna Brązowych na czele jak była, tak i nadal jest, a wygląda też, że będzie. Bo szlachetny Ross głowę ma nie od parady i wszystko przewidzieć umie, nawet własnego rycerza szpetnie nabrać potrafi. Po prawdzie nie pierwszy raz, ale nie uprzedzajmy wydarzeń, coby ciągłość naracyji zachować.

W treningów czasie nic się jak zwykle ciekawego nie działo bo i dziać się nie mogło. Po staremu drużyna BMW trochę się pokazać próbowała, przy czym rycerz Nick rumaka nie opanował przez co porozbijał się dość mocno. Po staremu rycerz Mistrzem Treningów zwany ósmy swój trening wygrał, a rycerz Tancerz tańczył, dla towarzystwa z rycerzem Sebastianem, co się uczył jak matadora unikać. Przydało mu się to potem zresztą wielce. I jeno drużyna Ferrari trochę nadziei dała, że jednak nie same asinusy tam siedzą, ale to się szybko skończyło.

Kwalifikacje wygrał rycerz Jenson, co przed rycerzem Wicemistrzem był. O dziwo rycerz Dzieciątko czwarty był, ale i tak sromota była. Bo moda jakaś dziwna wśród drużyn rycerskich nastała – miast dbać o to która drużyna pierwsza będzie, zaczęły się drużyny w konkurencyji o tytuł Największego Błazna ścigać. Nierycerska to rzecz, oj nierycerska. Zaczęło się wszystko od rycerza Tancerza i drużyny Renault, a potem zaraza na innych się przeniosła. Drużyna BMW Anno Domini 2008 tytuł ten zdobyła walkowerem, toteż teraz inni też próbują, żeby chociaż i najgłupszą ale nagrodę jakowąś zdobyć. Walczących sporo jest, już to Toyota strategie idiotyczną robi, a to drużyna Renault nadal rycerza Nelsinio trzyma, ale główna walka pomiędzy drużynami BMW i Ferrari się toczy. I tym razem obydwie drużyny zapał i moc swoją całą zaangażowały. Zaczęła drużyna Ferrari, rycerza Kimiego w stajniach przytrzymując, przez co szybko w kwalifikacyjach odpadł. Drugi raz już numer ten zastosowała. Drużyna BMW gorsza być przecie nie mogła, a że nie bardzo wiedzieli co robić boć pomysły z naczółkiem już wyczerpali, tedy podkowy naszemu rycerzowi Robertowi z Grzegórzek Nochalem zwanemu na odwrót założyli. I byliby konkurencyję w tym turnieju wygrali, ale drużyna Ferrari najstarsza i najbardziej zasłużona dla turniejów rycerskich jest, tedy na koncept inny wpadła, ale że już go w wyścigu zastosowała o czym potem napiszemy, to jednak w klasyfikacyji na Największego Błazna prowadzi. Tak czy owak sromota wielka jest, tyle że w drużynie Ferrari honor rycerski mają i wzorem japońskich rycerzy seppuku popełnić chcą, a w drużynie BMW tyłki do zydli poprzyklejane mają jak nie przymierzając władza nasza książęca i udają że tak miało być podług ich bożka Plana. No, ale drużynie Ferrari rodowity markiz przewodzi, a w drużynie BMW samo podłe mieszczaństwo co się na ciemnych interesach dorobiło siedzi.

Rycerz Wicemistrz ładnie ostrogami rumaka w czasie startu w niedzielę potraktował, przez co rycerza Jensona wyprzedził. Przyspali rycerze niemieccy Sebastian i Timo, Pierwszy dał się rycerzowi Dzięciątko wyprzedzić, a drugi naszego rycerza Roberta zablokował. W ogóle rycerze niemieccy nieładnie się zachowywali, zupełnie jakby w kraju podbitym byli. Rycerz Nico wypchnął rycerza Jarno z toru przez co zamieszanie się zrobiło wielkie. Rycerz Jarno w matadora musiał się zabawić i dwa Czerwone Byki z wyścigu wyeliminował, do spółki z rycerzem Adrianem zresztą, co pikadora jeno funkcyję pełnił. Nie zabrakło w kolizyji tej rycerza Kazuki, ale po prawdzie – w jakim starciu nie brał on udziału? Odważny przecież jest aż do przesady. Cztery rumaki na kabanosy poszły, a rumak bezpieczeństwa też na torze pojawić się musiał. Przypomnieć tutaj wypada, że rumak bezpieczeństwa do Zakonu Templariuszy należy, jako że dwóch rycerzy go dosiada, a i słabosilny jest. Zawsze przeto rumaki rycerze co za nim podążają ostro na wodzy trzymać potrzebują.

Po kolizyji tej nie działo się w zasadzie już prawie nic. Rycerz Fernando rycerza Marka wyprzedzić próbował, ale mu nie wyszło. Rycerz Robert z kolei za rycerzem Timo utknął i zdobyczy znowu żadnej z turnieju nie przywiózł. Jako że rycerza Jarno w turnieju już nie było, toteż taktyki kamikadze nie zastosowano. Progres wprawdzie jest, bo jedenasty rycerz Robert był, ale przecie nikogo to nie cieszy. Zwłaszcza że rycerz Nick siódmy był i znowu punkty szczęśliwym trafem dostał. Przez co wypada Fuksiarzem go zwać. Miano to prezentem drogocennym na jego urodziny być może, bo na dawny przydomek Szybkiego rycerz Nick już nie zasługuje.

Rycerz Kimi musiał swe śluby rycerskie złamać i ulubionej Finlandii zażyć, bo mu odchudzony rumak stanął i za cholerę biec dalej nie chciał. Nawet jak go rycerz Kimi swoimi lodami poczęstował i czule do niego przemawiał po chrapach głaszcząc – nie pomogło. Chabetę nędzną rycerz Kimi miast rumaka bojowego tedy otrzymał, za niemało talarów zresztą. Rumakowi rycerza Dzieciątka z kolei za mało owsa podczas postoju zadano przez co całe rycerstwo ubaw po pachy miało, kiedy żeby w ogóle turniej zakończyć wlókł się stępa. Przez co rycerz Sebastian i rycerz Fernando łacno go wyprzedzić zdołali. Rycerz Fuksiarz dogonić go jednak nie podołał, przez co ofermą jest i basta, bo jeno dwóch sekund mu zabrakło. Już zapach rumaka rycerza Dzieciątka w nozdrzach czuć musiał, już w oczach miał podwójny dyfuzor owego, ale nie zdzierżył. Dawnymi czasy, gdy gwiazda drużyny Ferrari jasno na nieboskłonie świeciła, a inne drużyny jeno przeglądały się w jej blasku, hucpa takowa możliwa by nie była, a jednakowoż jeśliby jednak się wydarzyła to szlachetny Ross na koncept jakowyś wpadłby coby złu zaradzić. A tak drużyna Ferrari w zawodach na Największego Błazna prym wiedzie.

Wyścig dubletem stajni brązowych się skończył przez co znowu innym drużynom odskoczyli. Afera się oczywiście zrobiła bo rycerz Wicemistrz gębę darł, zgoła nie po rycersku a jak jakowyś przekupień, że znowu był wice. Bowiem trzy razy stajnię odwiedzał, a rycerz Jenson jeno dwa, inaczej niż przed turniejem ustalili. Wytłumaczono mu spokojnie, że jechał jakby muła prowadził, tedy przegrał. Jednakowoż prawda inna jest – rycerz Rubinio cieszyć się powinien że w ogóle jeszcze starzykiem będąc jeździ, a szlachetny Ross sztukę robienia w konia wszystkich do rangi mistrzostwa podniósł. O czym rycerz Wicemistrz dobrze wiedzieć powinien. I tak osiągnął tyle ile większość rycerzy co na turniejach się potyka nigdy osiągnąć nie zdoła. Tedy wdzięczność szlachetnemu Rossowi winien okazywać, a nie turbować wszystkich cierpieniami swymi. Trzeci niespodziewanie był rycerz Mark z drużyny Czerwonego Byka, któremu podobnie jak czwartemu rycerzowi Sebastianowi corrida niestraszna jest i matadorom co na nich polowali nie ulegli.

Jak już pisaliśmy, najciekawsze rzeczy poza turniejem się działy. Oto bowiem cesarz Maksymilian reguły nowe chce na przyszłe turnieje wprowadzić. Na co największe drużyny wała mu nieobyczajnie pokazują. Jak nie wiadomo co idzie to wiadomo że o talary się rozchodzi. Poszło o to że dwojakiego rodzaju zasady mają Anno Domini 2010 obowiązywać. Pierwsza że jak się talarów ma jak lodu to obecnych reguł przestrzegać trza. Druga, że jak dobrowolnie koszta swe drużyna ograniczy to w zasadzie wszystko może z rumakiem robić, nawet dromadera do turnieju wystawić. No i nie spodobało się to najbogatszym drużynom. Najchętniej by chcieli, psubraty jedne, żeby ograniczenia w ogóle znieść, a talary nadal o wszystkim decydowały. A przecież cesarz Maksymilian dobrze chce – żeby ubogich, a szlachetnie urodzonych rycerzy do turniejów też przypuścić. Zobaczymy jak to będzie bo i drużyna Ferrari i BMW i Toyoty zagroziły rebelią i lenno chcą zwrócić. Papież Bernie Wspaniały mediacyji próbuje, jeno żeby schizma jakowaś z tego nie wynikła. Bo się kupczyk Dietrich do buntowników przyłączył. Nie pierwszy to raz mordę on drze bez powodu. Po prawdzie jednakowoż nie przypadek to jest że się buntują głównie drużyny co masę talarów na turnieje wydają, a wiele osiągnąć nie zdołały. Tedy jedynie pretekstu jakowegoś szukają, żeby zabawki z piaskownicy jak niedorostki zabrać. A kupiec Dietrich sam wtedy zostanie, bo go możni porzucą. Tedy płakać nie ma co, bo niejedna już drużyna turnieje opuścić musiała. Łzę uronić trzeba będzie jedynie po drużynie Ferarri, ale znaczniejszych dla turniejów drużyn już nie ma, jako Lotusa, albo Brabhama na ten przykład. Ale akurat oni tak naprawdę jeno grożą reformacyją i przy wierze właściwej pozostaną boć innej drogi przed nimi nie ma. A innym drużynom Zakon Braci Księgowych wytłumaczy że pomyślunek cesarza Maksymilana w czasach kryzysu dobry jest. Ze spokojem w przyszłość patrzyć nam tedy wypada, bo nawet jak niektórzy co normalne odejdą, niebiosa na pozostałych runąć nie raczą, bo drużyn chętnych już kilka powstało co do turniejów rycerskich sposobią się. I dalej co oglądać mieć będziemy.



Turniej w Monte Carlo by Sneer

Wielce znaczący dla rycerstwa turniej w księstwie Monaco jest. Powodów bez liku ku temu jest. Po pierwsze rzec należy, że najbardziej to prestiżowy turniej ze wszystkich jest. Znaczne bowiem osoby oglądać go przybywają, tedy rycerze starają się jak mogą, żeby dobrze wypaść i uznanie niewiast co się masowo przy torze opalają zdobyć. Nagroda w turnieju też specjalna jest, a mianowicie noc z księżniczką Stefanią, siostrą miłościwie panującego księcia Alberta. Po prawdzie, jako że księżniczka w latach posunięta już, nagroda coraz mniej atrakcyjna jest, ale zawszeć to coś. A rzecz cała się wzięła z owej jaskini przez którą rycerze w trakcie turnieju przejeżdżają. Zamieszkują ją dwa potwory straszliwe, których ubić żaden rycerze niezdolen, jeno co najwyżej trzymać je w jaskini mogą, żeby mord parszywych nie wychylały. Pierwszy z nich to smok Zepterem zwany, który jak z jaskini ucieknie, to zaraz księżniczkę Stefanię do garów i gotowania zapędza, co księżniczce nie przystoi. Sprosił tedy św. pamięci książe Rainer, ojciec księcia Alberta, rycerzy żeby córki bronili, no i jeden co większym rozumem się odznaczał walkę ze smokiem innym pozostawił, a sam z księżniczką swadźbić począł. I stąd nagroda w turnieju dodatkowa, boć księżniczka swadźbienie polubiła i chętna niejednemu rycerzowi jest. A i z ludźmi podłego stanu też swawolić lubi. Druga z kolei gadzina mniejsza jest, a miano ING nosi. Nic o niej bliższego nie wiadomo, poza tym że kiedyś herolda naszego Borówą zwanego prawie na śmierć przestraszyła, bo przez przypadki imię jej bez przerwy odmieniał. Jakby podołał przez czasy, to też by to czynił. Jednakowoż doszedł on w tym roku do przytomności i modlić się do gadziny przestał. Tak czy owak, część rycerzy nawet w Monako zamieszkuje, żeby bestii obydwu pilnować. Inna wersyja mówi , że dlatego tam siedzą bo książę Albert podatkami ich oficjalnie nie gnębi, a po prawdzie to i tak im całe stypendia podczas gry w kości, z czego słynie księstwo, odbiera, ale rycerze przynajmniej uciechę mają. Tak czy owak wszakże niektórzy rycerze na pamięć tor znają. Przez co czasem zabawnie jest jak się jednemu z drugim zakręty pomylą, boć przecież normalnie toru nie ma, i do domu miast na tor skręcą, albo na światłach naftowych się zatrzymają.

I tym się turniej w Monaco od innych odróżnia, że ćwiczenia przedturniejowe miast w piątek, w czwartek się odbywają. A to po to żeby łyki którędy na chabetach poruszać się miały, bo tor przez miasto przebiega. Na pierwszym treningu nic specjalnego się nie działo, może jedynie po za tym że padły rumaki spod znaku Czerwonego Byka. Rumak rycerza Sebastiana nawet zadymił się trochę. Dyfuzor podwójny na zdrowie im widać nie wyszedł. Drugi trening ciekawszy był, a to za sprawą stajni BMW. Która, jak tonący co brzytwy się chwyta, nowość wprowadziła napędem rakietowym zwaną. Skutkiem tego, po raz wtóry prawie naszego rycerza Roberta spalili. Któren to rycerz trening przez to zmarnowany miał. Rycerz Nico z rycerzem Lewisem twardo o zwycięstwo walczyli, ale Mistrza Treningów nikt pokonać nie podoła.
Sobotnie kwalifikacyje upadek i nędzę drużyny BMW łacno pokazały. Pisać hadko, ale cóż, kiedy kronikarski obowiązek spełnionym być musi. Po raz pierwszy ani rycerz Robert, ani rycerz Nick do drugiej części nie przeszli i miejscami w tyle musząc się kontentować. Ponoć przez rycerza Timo, co rumaka nie opanował i drogę im zablokował. Ale jak powiedział rycerz Robert, tyle znaczy co chwast przydrożny czy się 14 czy 17 jest. Sromota jednaka. Popis umiejętności dał za to czarny rycerz Lewis, któren rumaka rozbił, ku uciesze gawiedzi. Pewnie dlatego, że noc z księżniczką Stefanią już spędził i ochoty na drugą nie miał. Kwalifikacyje wygrał jak zwykle rycerz Jenson. O dziwo, rycerz Kimi co chyba w włosienicę się na tę intencyję ubrał i biczował miast kasyna odwiedzać, drugi był. Co dobrze drużynie Ferrari na przyszłość wróży. Trzeci był rycerz Wicemistrz.

Wyścig niedzielny nudny był jak flaki z olejem. Z przykrością niepierwszy to raz opinię taką wydać musimy. Wszyscy co się rumaka bezpieczeństwa spodziewali, rozczarowania doznali. Uciechy z wypadków wprawdzie trochę było, ale po kolei. Zaraz na starcie rycerz Lewis, co z końca stawki na skutek zmian oprzyrządowaniu rumaka startował, w zaopatrzonego w owies po przyłbicę rycerza Roberta wjechał i podkowę mu zniszczył. Przez co cała taktyka przez drużynę BMW w pocie czoła i rozgrzaniu do czerwoności mózgu czarodzieja Alberta przygotowana w łeb wzięła. O ile on w ogóle ma mózg, w co wszyscy powoli wątpić zaczynają. Zdarza się bowiem tak, że zaklęcie Windowsem zwane pracę mózgu jeno udaje, a tak naprawdę mózgu czarodziej nie ma i głupoty robi. Co do sytuacyji drużyny BMW jak ulał pasuje. Ale do turnieju powróćmy. Rycerzowi Kimiemu widać samobiczowanie zaszkodziło, bo go na starcie rycerz Wicemistrz wyprzedził. Potem rycerz Dzieciątko, rycerza Sebastiana wyprzedzić próbował, ale że po prawdzie jeździć nie umie, tedy nie podołał. Za to rycerz Nico mocniejszy był i radę dał. Potem odpadli z turnieju rycerze Buemi i Tancerz, ale o dziwo wina tym razem rycerza Buemiego była. W co wielu uwierzyć nie mogło. Rycerze Sebastian rumaka też opanować nie zdołał, przez co wypada Nerwusem go zwać, i takoż turniej, bez punktów zakończył. Następnie z kolei tradycyjnie, nasz rycerz Robert turnieju nie ukończył. Po mu się ostrogi co, do hamowania rumaka służą popsuły. Poszedł potem do własnej izby, która w Monaco posiada, żeby ze złości kogoś w mordę nie strzelić. Turnieju już nie oglądał bo po co. Rycerz Nick z kolei dał się wyprzedzić na torze, gdzie wyprzedzać się nie da, aż wszyscy, podobnie jak z rycerza Sebastiana uciechę mieli. Już się wydawało, że turniej w spokoju do końca dobiegnie, gdy rycerz Kazuki, zły że w nikogo wjechać nie może, sam się rozbił. Jednakowoż wyników to nie zmieniło i wygrał rycerz Jenson, przed rycerzem Wicemistrzem i rycerzem Kimim.

Rycerz Jenson, tak się na noc z księżniczką Stefanią cieszył, że miast pod pałac (marny po prawdzie, bardziej cekhauz niż pałac przypominajacy) rumakiem podjechać , do stajni wjechał. Rundę honorową przez to na piechotę odbył, rekord toru w tej konkurencji zresztą ustanawiając. Rycerz Kimi, żeby zła nie kusić i grzeszne myśli odpędzić dłoni księżniczki Stefanii nawet nie dotknął. I uśmiechnął się potem nawet, szczęśliwy, że pokusie oprzeć się zdołał. Tyle relacyji z Monaco. Najważniejsze, że potwory w jaskini dalej przez rok siedzieć będą. Walkę cesarza Maxa z buntownikami, wielce interesującą, jak się rozstrzygnie osobno opiszemy. Wiadomo wszak, że historyję piszą zwycięzcy, tedy narażać się zawczasu nie chcemy.
AlexandraJT
 

Postprzez Bart Cz cze 23, 2005 14:38  

Ciekawe, kto by był w stanie wcisnąć się w ten kombinezonik na dolnym obrazku? :mrgreen:
Avatar użytkownika
Bart
 
Dołączył(a): Pn kwi 25, 2005 20:45
Lokalizacja: Kąśna Dolna/Kraków
GG: 1284088

Postprzez gregoff Cz cze 23, 2005 19:27  

Syn Trulliego :roll:
Avatar użytkownika
gregoff
redaktor/moderator
 
Dołączył(a): Śr kwi 13, 2005 20:01
Lokalizacja: Świecie nad Wisłą

Postprzez Mariusz Cz cze 23, 2005 19:41  

Ostatnie tygodnie obfitowały w przyrost bobasów w światku F1 hehe.
Avatar użytkownika
Mariusz
 
Dołączył(a): Śr kwi 13, 2005 7:00
Lokalizacja: Puławy
GG: 1111640

Postprzez AlexandraJT Pt cze 24, 2005 9:43  

Rosną następni kierowcy F1 :lol:
AlexandraJT
 

Postprzez Mariusz Pt cze 24, 2005 9:51  

Ten kawał pewnie większość osób już zna:

Przychodzi baba do lekarza:
- Jestem Senna panie doktorze.
- A ja Prost - odpowiada lekarz.
Avatar użytkownika
Mariusz
 
Dołączył(a): Śr kwi 13, 2005 7:00
Lokalizacja: Puławy
GG: 1111640

Postprzez PABLO Pt lip 08, 2005 16:11  

Obrazek
PABLO
 

Postprzez W Pn lip 11, 2005 20:53  

Kiedyś we "Wproście" był jakiś ranking najbardziej opiniotwórczych postaci na świecie. Schumacher znajdował się koło miejsca trzydziestego między Madonną a Woody Allenem. :wink:
Avatar użytkownika
W
 
Dołączył(a): N maja 29, 2005 19:49

Postprzez Bart Śr lip 13, 2005 9:29  

Schumacher znajdował się koło miejsca trzydziestego między Madonną a Woody Allenem.

Czyli w doborowym towarzystwie. :wink:
Avatar użytkownika
Bart
 
Dołączył(a): Pn kwi 25, 2005 20:45
Lokalizacja: Kąśna Dolna/Kraków
GG: 1284088

Postprzez PABLO Śr lip 13, 2005 13:35  

Obrazek

Obrazek
PABLO
 

Postprzez sex pistols Pt sie 12, 2005 11:19  

z f1 racing bylo cos takiego:o czym najczesciej marza kierowcy testowi jak ich partner z zespolu przewraca si na mydle
oi tak to w f1 nie ma zbyt durzo humoru
Avatar użytkownika
sex pistols
moderator
 
Dołączył(a): Śr kwi 13, 2005 6:17
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Mak N sie 21, 2005 8:49  

A teraz trochę fińskiego humoru :)
Obrazek
"Skończone!! GUT, GUT !! Jesteśmy znów najszybsi , Ron. Jesteśmy znów najszybsi."
Avatar użytkownika
Mak
 
Dołączył(a): N cze 26, 2005 8:37

Postprzez PABLO Cz wrz 01, 2005 11:36  

Obrazek
PABLO
 

Postprzez Martol Śr wrz 07, 2005 18:38  

Najlepszy :D humor tzn kabaret to jest w TV4 podczas wyścigu jak te dwa durnie, bo inaczej ich nie mozna nazwać, komentują wyścig to powiem szczerze wolę oglądać wyścig na RTL bo tam większości nie rozumiem i skupiam się na wyścigu a nie na bezsensownej paplaninie. :lol:
Pozdro dla Fanek F1 :wink:
Martol
 
Dołączył(a): Pn cze 20, 2005 13:56
Lokalizacja: Poznań

Postprzez AlexandraJT Cz wrz 08, 2005 9:40  

Schumacher z Montoyą pojechali na safari. Rankiem Montoya wychodzi na świeże powietrze i widzi jak Schumacher biega wkoło namiotu a za nim pędzi ogromny lew.
- Michael, on za chwilę Cię dogoni! - krzyczy przerażony.
- Spokjnie, wyprzedziłem go o dwa okrążenia.

dzięki za pozdrowienia :D
AlexandraJT
 

Następna strona

Powrót do Inne tematy związane z F1

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość