przez Sar trek Pn lip 14, 2014 8:56 Opowiadania F1
Korzystając z chwili wolnego czasu napisałem krótkie opowiadanie sf o F1, a że nie znalazłem odpowiedniego tematu, to tworzę nowy.
Manila, Filipiny, 17 listopada 2064
Sto dwudziesty piąty sezon Mistrzostw Świata Formuły Jeden dobiega końca. Już za dwa dni na położonym o 20 kilometrów od Manili torze Circuit Walden Belino zostanie rozegrany ostatni wyścig sezonu. My postanowiliśmy wykorzystać chwilę wolnego czasu przed udaniem się na tor, by przeprowadzić wywiad z człowiekiem, który zmienił oblicze królowej motosportu. To właśnie niemu Filipiny zawdzięczają ten wyścig. My natomiast możemy emocjonować się rywalizacją najlepszych kierowców na świecie bez obawy o przyszłość tej serii. Prezentujemy państwu wywiad z szefem Formuły 1, panem Jeanem Deroux.
- Minęły już 32 lata, odkąd został pan szefem Formuły Jeden. Bolidy wyglądały wtedy trochę inaczej.
- Tak, dokonaliśmy paru zmian w przepisach, które miały istotny wpływ na wygląd bolidów. To naturalna kolej rzeczy. Konstrukcja bolidu cały czas ewoluuje. McLaren z 1970 wygląda zupełnie inaczej, niż ten z 2000.
- Jednak obydwa posiadały przednie skrzydło.
- Rezygnacja z przedniego skrzydła była bardzo ważnym krokiem dla uatrakcyjnienia wyścigów. Aż dziwię się, że nikt nie wpadł na to wcześniej. Wynalazek Colina Chapmana poprawił prowadzenie się bolidów w zakrętach, lecz negatywnie wpłynął na widowisko. W dawnych czasach kierowca jadący z tyłu tracił dystans w zakręcie przez strugi rozrzedzonego powietrza za poprzedzającym go bolidem. Obecnie, gdy nie mamy przedniego skrzydła, kierowca z tyłu dzięki temu zjawisku jest w stanie dogonić rywala i spróbować go zaatakować.
- Kierowcy nie byli początkowo zachwyceni tym rozwiązaniem.
- Kierowcy nigdy nie lubili zmian. Jednak są oni najlepszymi zawodnikami na świecie i powinni umieć poprowadzić bolid niezależnie od tego czy ma przednie skrzydło, czy nie. Potrzebna była jednak zmiana szerokości opon i od tego czasu szersze koła mamy z przodu. Docisk aerodynamiczny zastąpiliśmy przyczepnością mechaniczną.
- Zmienił się także rodzaj napędu.
- To było podyktowane troską o środowisko. Zastąpienie tych przestarzałych jednostek spalinowych silnikami elektrycznymi uważam za duży sukces. Od samego początku esencję Formuły 1 stanowiła nowoczesna technika. Szybko stało się jasne, że silnik spalinowy już tutaj nie pasuje.
- Coraz więcej mówi się jednak o problemie ze składowaniem zużytych akumulatorów.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, jak istotne jest odpowiednie składowanie takich odpadów. Dlatego też wprowadziliśmy limit czterech akumulatorów na sezon. Mamy także kontrakt ze Szwedzką firmą, która składuje niebezpieczne odpady głęboko pod ziemią.
- Kiedy objął pan władzę na tym sportem, mieliśmy dość spory kryzys. Dwanaście bolidów na starcie nie wyglądało dobrze, wtedy jeszcze Mahindra ogłosiła wycofanie się z F1 wraz z końcem sezonu.
- Widzę, że zna pan dobrze historię. Tak, sytuacja była nieciekawa. Duże zespoły ciągle blokowały ograniczenie kosztów i mniejsze ekipy tego nie przetrwały. Najbardziej szkoda mi Williamsa. To był naprawdę wielki zespół i dużo straciliśmy wraz z jego odejściem. Musieliśmy szybko działać i przyjęliśmy rozwiązanie od dawna proponowane przez Ferrari.
- 3 bolidy na zespół.
- To było jedyne sensowne rozwiązanie, które pozwalało zapełnić wszystkie pola startowe.
- Poza zmianami technicznymi znacznie zmieniły się przepisy sportowe.
- Musieliśmy wprowadzić parę zmian, gdyż do tej pory wyścigi były zbyt przewidywalne i brakowało bezpośredniej walki.
- Ciekawym rozwiązaniem był 60 konny silnik parowy, którego kierowcy mogą użyć 5 razy w trakcie wyścigu. Jak pan to wymyślił?
- Od dziecka uwielbiałem westerny i wielkie wrażenie robiły na mnie parowozy. Czy jest coś bardziej widowiskowego od kłębów pary wydobywających się spod lokomotywy? Dzięki temu mamy nie tylko więcej walki. Poprawił się również aspekt wizualny.
- Umożliwiło to także kolejne zmiany
- Tak, dzieki temu nie było dużego problemu, by każdy kierowca mógł używać zasłony dymnej. Ograniczyliśmy to jednak do jednokrotnego użytku w czasie wyścigu. Kierowca musi tym umiejętnie zarządzać, dzięki czemu mamy także pasjonujący aspekt taktyczny.
- Do tej pory tylko trzem kierowcom udało się wyprzedzić przeciwnika, który użył zasłony dymnej.
- Tak, a Walden Benilo dokonal tego dwukrotnie. Bardzo nas to uczieszyło, gdyż takie było nasze założenie. Zasłona ma utrudnić, a nie uniemożliwić wyprzedzanie.
- Punkty za największą ilość wyprzedzań w trakcie wyścigu od razu przypadły fanom do gustu, niektóre zmiany nie były jednak mile widziane.
- Niektóre zmiany wydawały się złe, ale kiedy bolidy wyjeżdżały na tor, wszyscy byli zachwyceni. Czasem potrzeba trochę odwagi i zaufania we własne pomysły.
- Tak było z nominowanym startem z końca stawki?
- Pamiętam to dobrze. Początkowo opinie były bardzo negatywne. Ludzie uważali, że to nie jest sprawiedliwe. Dla mnie jest to jednak bardzo uczciwe. Każdy kierowca nominuje jeden wyścig, w którym startuje z końca stawki, oczywiście mistrz świata z poprzedniego roku ma pierwszeństwo wyboru. Wszyscy mają tak samo. Nie widzę tutaj żadnej niesprawiedliwości. Wyścigi polegają przede wszystkim na ściganiu. Dlatego tytuł powinien wygrywać ten, kto potrafi walczyć z przeciwnikami, a nie tylko wykręcić najlepszy czas w sobotę i dowieźć tą pozycję w wyścigu.
- Z której ze zmian jest pan najbardziej zadowolony?
- Nie mogę wybrać jednej zmiany, która mnie najbardziej satysfakcjonuje. Tu liczy się całokształt. Każda ze zmian wpływa na poprawę widowiska. Nie można tego rozpatrywać tak szczegółowo, trzeba spojrzeć na całokształt, który się z tych zmian wyłania. Ja najbardziej jestem zadowolony z uczynienia tego sportu bardziej dostępnym dla kibiców. Mogą oni w internecie śledzić wyścig z kamery swojego ulubionego kierowcy w 3D przy okazji śledząc czasu poszczególnych okrążeń, zużycie opon, czy stan poszczególnych podzespołów. Mogą w głosowaniu decydować o mieszankach opon, jakie zostaną przywiezione na konkretny wyścig, a także o włączeniu lub wyłączeniu zraszaczy. Dzięki temu kibic nie jest już biernym obserwatorem, ale aktywnie wpływa na wydarzenia dziejące się na torze.
- Mówiąc o kibicach, świetnie poradził pan sobie ze spadkiem oglądalności.
- Kibice się zmieniają, następuje naturalna wymiana pokoleń. Zmienia się także świat, który nas otacza. Dlatego też sport, który podobał się wszystkim 50 lat temu, dziś już nikogo nie zachwyca. Co prawda sporo nam jeszcze brakuje do oglądalności ze słynnego roku 2008 roku, ale trzeba się z tym pogodzić. Ludzie mają teraz wiele róźnych zajęć i już nie wszyscy chcą śledzić wyścigi. Ja też wolałbym w weekend udać się na dno oceanu, niż siedzieć przed monitorem i oglądać wyścig.
- Czy jest ktoś, kto jest dla pana wzorem?
- Tak, jest to sir Bernie Ecclestone. To był twardy człowiek i wiedział, jak prowadzić Formułę 1. Radził sobie na każdym Szczeblu i praktycznie wyrwał Formułę 1 z rąk FIA. Udało mu się przeprowadzić ten sport przez nie jeden kryzys w taki sposób, że mało kto cokolwiek zauważył. Miał wiele świetnych pomysłów na urozmaicenie widowiska, na które ludzie nie byli jednak jeszcze gotowi. Można powiedzieć, że wyprzedzał swoim myśleniem epokę o dobre 40 lat. Żałuję, że nie mógł obejrzeć pierwszego w historii wyścigu na sztucznie zraszanym torze. To był jego pomysł.
- Spore zmiany przeszedł także kalendarz, wypadło parę lubianych przez kibiców torów.
- Za to pojawiło się kilka nowych ciekawych obiektów. Utrata niektórych torów nie była do końca zależna od nas. Suzuka nie spełniała nowych norm bezpieczeństwa, a właściciele nie chcieli dokonać pewnych zmian, gdyż były one dla nich nieopłacalne. Szkoda mi było wykreślać z kalendarza Chiny, ale co roku mieliśmy tam problem ze smogiem i musieliliśmy odwołać dwa wyścigi w ciągu pięciu lat. To nie były warunki dla F1.
- Większość kibiców żałuje głównie legendarnego toru Spa-Francorschamp.
- Tez mi było go szkoda. Czasy jednak się zmieniają, a właściciele stali w miejscu. Niebyli w stanie zaakceptować elektrycznych silników i woleli odejść z F1. Później wpadli w kłopoty finansowe i sprzedali teren pod budowę hoteli i supermarketów. Bardzo tego żałuję, bo mogłoby tam powstać bardzo ciekawe muzeum motosportu.
- Otworzył pan Afrykę na wyścigi.
- Kontynent ten cały czas się rozwija i formuje. Do dziś w niektórych krajach panuje spore zamieszanie, którego przyczyn należy szukać jeszcze w kolonializmie. Jednak takie kraje jak RPA, Libia, Tanzania i Mozambik były gotowe na goszczenie królowej motosportu. Uwielbiam te wyścigi, mają niepowtarzalny klimat. Nigdzie nie widuje się tylu kibiców na trybunach, a obiekt w Tanzanii prowadzący przez dżunglę jest niesamowity.
- Często mówi się , że rząd płaci kibicom za pojawienie się na trybunach, by promować swój kraj na arenie międzynarodowej.
- Myślę, że to dobrze, że ten sport w Tanzanii jest dostępny dla zwykłych kibiców, nawet tych, których nie byłoby stać na zakup biletu. Dojazd i zakwaterowanie podczas wyścigu sporo kosztują, więc to dobre, że rząd jest w stanie zrekompensować wydatki kibicom. Dzięki temu wszyscy możemy się cieszyć tą międzynarodową imprezą.
- Na zakończenie wywiadu zapytam jeszcze pana, czy ma pan jakieś marzenie związane z Formułą 1?
- Z pewnością byłby to wyścig na Księżycu z Ziemią w tle. Komercyjne loty kosmiczne stają się coraz bardziej popularne, więc kto wie? Może będę miał jeszcze okazję pomachać flagą w czarno-białą szachownicę na srebnym globie?
- Dziękuję panu za wywiad.
- Również dziękuję.