Porównywać można, zachowując przy tym właściwe proporcje. Liczba drużyn w czołówce, czy system szkolenia nie mają nic do tego, w jaki sposób sportowiec podchodzi do swojego zawodu. Ja oglądając piłkarzy na mundialu nie miałem wrażenia, że dotarli do kresu swoich możliwości i dali z siebie wszystko. Patrząc na siatkarzy widać z daleka, nawet mniej eksperckim okiem, że ci goście wychodzą ze skóry i będą walczyć do upadłego z absolutnie każdym. Mało tego, absolutnie każda drużyna świata jest w ich zasięgu, a oni nie pozwolą się przekonać, że może być inaczej. Pieniądze pojawiają się siłą rzeczy, bo inaczej patrzy się na wysiłek kogoś, kto zarabia grube miliony, a inaczej na to, ile zdrowia zostawiają na boisku goście, którzy po zakończonej karierze będą musieli pracować, żeby się utrzymać. Może to nie do końca właściwe, ale tak jest. Z resztą powiem wam, że jeżeli chodzi o system szkolenia to w siatkówce też pozostawia on sporo do życzenia, a działalność PZPS od jakiegoś czasu też jest daleka od ideału. Możemy o tym i o lidze pogadać spokojnie od poniedziałku
Chcę zaznaczyć, że nie zamierzam jakoś specjalnie krytykować piłki nożnej, bo też oglądam, interesuję się i jestem kibicem, ale kiedy przychodzi dzień, że siatkarze po raz 3 w ciągu ostatnich 4 mundiali zagrają w finale MŚ to mnie, jako człowieka, dla którego siatkówka jest nr 1 przed wyścigami i piłką nożna, napełnia duma, że mamy wśród wielu sportów taką drużynę, która potrafi nie tylko zrealizować cel minimum na ważnej imprezie, ale też znacznie go przeskoczyć.