Ale niesamowity tydzień dla mnie. Williams wygrywa pierwszy wyścig od ośmiu lat, Hesjedal szaleje na Giro, Chelsea wygrywa LM.
Szkoda, że już mnie tak piłka nie pasjonuje, jak kilka lat temu, więc nie przeżywałem tak tego wszystkiego i nie było szału radości po decydującym strzale Drogby.
Ale dramaturgia meczu niezwykła. 3 razy wydawało się, że już po Chelsea, a oni za każdym razem się podnieśli (tudzież Bayern nie wykorzystywał swoich wielkich szans).
Może Chelsea nie grała w tej edycji oszałamiająco. Ale uważam, że historia zwróciła im to, co należne. Moim zdaniem to trochę niesprawiedliwe, że przez ostatnie 8 sezonów Chelsea nie zdobyła ani razu LM. A to przeszkadzały niezrozumiałe decyzje sędziowskie, a to niesamowity pech (Drogba ostrzeliwujący słupki w finale z Manchesterem), a sama drużyna naprawdę rzadko schodziła poniżej pewnego poziomu w samych rozgrywkach, chyba rzadziej, niż jakikolwiek inny zespół na przestrzeni ostatnich lat.
To chyba nie była najmocniejsza Chelsea ostatnich lat. Ale wreszcie była to Chelsea, której sprzyjało szczęście. Lampard, Terry, Drogba i spółka wykorzystali szansę, być może ostatnią dla tej generacji. I dobrze, bo na jeden triumf w LM na przestrzeni tych ostatnich sezonów w mojej opinii jak najbardziej zasłużli.
Mimo sukcesu w Lidze Mistrzów, uważam, że ta drużyna wymaga przebudowy. Właściwie to uważam tak już od kilku dobrych lat. A ta przebudowa jest jakby odwlekana, a kadra dopełniana pojedynczymi, nie zawsze trafionymi transferami. Mam nadzieję, że zachowają zimną krew w klubie z Londynu i poukładają drużynę odpowiednio na nadchodzące lata.