O ile nieczęsto zgadzam się z teoriami pana Stanowskiego to pod tym tekstem podpisuję się rękami i nogami:
Krzysztof Stanowski napisał(a):Stała się rzecz nie do wiary. Wisła Kraków i Manchester United zatrudniły trenera mniej więcej w tym samym czasie, ale Wisła utrzymała swojego na stanowisku dłużej (i nie zamierza zwalniać, mimo że zespół jest w tabeli za Ruchem Chorzów). Bogusław Cupiał wykazał się więc większą cierpliwością niż szefostwo z Old Trafford, co jednak zapewne ma związek z ambicjami obu klubów – Wisła się raczej zwija, natomiast Manchester United niekoniecznie, przynajmniej jeszcze by nie chciał. A jak ktoś się zwija, to i trener mu obojętnieje. Ten czy tamten, co za różnica.
Wszyscy dzisiaj o tym nieszczęsnym Davidzie M. – no to i ja. Zwłaszcza, że nic w futbolu się nie dzieje i zwyczajnie tematów brak. Moyes z bardzo cenionego i solidnego trenera, jakim był rok temu, stał się internetowym klaunem, na temat którego memy wymyślają 12-latki nudzące się na lekcjach informatyki. Pan Thomas, lat 36, glazurnik, jest dziś przekonany, że poprowadziłby Manchester United z lepszym skutkiem i co najciekawsze: nikt nawet z tym nie polemizuje. Kierowca autobusu miejskiego w Leeds zmieniłby w zespole dosłownie wszystko i jeśli dziś stanie przed kamerą i wygłosi swoje mądrości na temat futbolu, większość osób uzna, że ma łeb na karku i pojęcie większe niż ciamajdowaty Moyes. Oj, trudno będzie odzyskać temu szkoleniowcowi utraconą reputację. Dzisiaj na zdjęciach wszyscy widzimy niemotę, gościa ze strachem w oczach, bezradnością wypisaną na twarzy, chciałoby się go przytulić albo przeprowadzić przez jezdnię. Albo kupić mu obiad. No dobra, z obiadem trochę się zagalopowałem, ponieważ skoro Moyes podpisał z Manchesterem United sześcioletni kontrakt, to znaczy, że teraz dostał taką odprawę, że jego wnuczki będą mogły wciągać koks przez całe życie, a i tak sianka nie zabraknie.
Żal mi tego Moyesa jako człowieka. Przecież on nie może być taki głupi, na jakiego aktualnie wygląda. Mam nawet przeczucie, że to bardzo rozsądny facet, który znalazł się w złym miejscu w złym czasie. Być może to drużyna nie była mentalnie gotowa na to, by zaakceptować nowego bossa, ale nie do końca była to wina tego nowego bossa, lecz drużyny. Zawodników, którzy zachłysnęli się wolnością. Wyobrażam sobie, że przez poprzednie lata bali się chociażby pisnąć, aż tu nagle dopadła ich złudna myśl, iż teraz to już wreszcie mogą być sobą, mogą trochę pożyć, pooddychać świeżym powietrzem i pograć w piłkę tak jak lubią najbardziej. Zapewne są na świecie szkoleniowcy, którzy taką szatnię jeszcze by okiełznali, ale myślę, że niewielu.
Kiedyś jeden trener mi powiedział, że gdy przejmuje zespół po trenerze-autokracie, to stara się być dla piłkarzy bardziej kumplem. Ale gdy bierze drużynę po „kumplu”, to struga zamordystę. Piłkarze bowiem – jego zdaniem – potrzebują odmiany, ciągle szukają nowych bodźców. Trzeba więc odgrywać różne role, by osiągnąć optymalny efekt. Myślę, że Moyes nie wpasował się w rolę kumpla, bo z niego sztywniak i by nie potrafił, a na zamordystę był za kiepski, jeśli zestawimy go z Fergusonem. Bo zamordysta musi być jeszcze większym skurwielem niż poprzednik, by to zadziałało. Kiedyś w liceum nauczyciel historii, pan Dusiewicz, pokazywał nam, kiedy wybuchają rewolucje. Otóż – nie wiem, czy była to jego własna teoria, nie biorę za nią odpowiedzialności – twierdził, że nie wybuchają wówczas, gdy opresje czy też terror ze strony aktualnej władzy narastają. Ludzie przyzwyczajają się do coraz gorszych warunków życia i potulnie wykonują polecenia, można im śrubę dokręcać i dokręcać. Kiedy jednak nastąpi chociaż minimalne poluzowanie polityki, kiedy ludzie poczują namiastkę zmian na plus, wtedy od razu wychodzą na ulice i stawiają żądania. Gdyby tę historyczną mądrość zastosować w Manchesterze United, po Fergusonie musiałby przyjść dyktator jeszcze mocniejszy (istnieje taki?). Albo – tu stosując zacytowaną wcześniej zasadę – trener/kumpel. A Moyes to chyba był taki dyktator, który pohukuje, wkurza się, wymaga, ale na portretach wiszących na ścianach już służba domalowała mu wąsy. Bano to się poprzednika, a temu można przyczepić na plecach kartkę z napisem „kopnij mnie w dupę”.
To kwestia przywództwa, ale w dużej mierze też tego, kim się dowodzi. W każdej innej szatni Moyes mógłby wciąż być wielki, mógłby wziąć Newcastle i poprowadzić w świetnym stylu. Albo nawet przejąć Manchester City po Pellegrinim. Ale w Manchesterze United sytuacja była szczególna. Oczywiście, ciągle kręcimy się wokół niedojrzałości zawodników, tego, że w każdym zespole jest kilku idiotów z kasą, kilku niedojrzałych dzieciaków, kilku wypalonych typów… Mądra szatnia pomoże trenerowi, a głupia go utopi. Być może w tej konkretnej chwili szatnia Manchesteru United nie jest za mądra. Być może Moyes powinien dostać sposobność do kompletnej przebudowy, ale to już nie te czasy, co kiedyś. Coraz trudniej o cierpliwość.
Trenerem tymczasowym zostanie teraz Ryan Giggs, który stracił moją sympatię po tym, jak wydmuchał żonę brata. No, nie na takiego gościa ten cały Giggs wyglądał. Kiedy jednak czytam, jak jest przygotowany do zawodu, to z futbolowego – a nie ludzkiego – punktu widzenia nabieram do niego jeszcze większego szacunku. Oto mamy gościa, który w życiu wszystko wygrał i który mimo upływu lat co tydzień jest gotowy do walki. Gdyby jakimś cudem był Polakiem, to dzisiaj słuchalibyśmy: - Dajcie licencję za zasługi, zapiszę się na kurs, jak będę miał więcej czasu, jestem słynny, utytułowany i mnie się należy… W sumie podobne żądania stawiali u nas nawet ci, którzy nie są słynni czy utytułowani. A tutaj Giggs już od dawna ma licencję UEFA B i UEFA A, a latem zeszłego roku – kiedy reszta drużyny odpoczywała po sezonie – latał do Turcji na mistrzostwa U-20 w ramach kursu UEFA Pro.
Nie gwiazdorzył, nie szukał bocznych furtek, nie odgrażał, że zrobi kurs w Albanii – po prostu się edukował. Teraz nie będzie musiał udawać, że trenerem Manchester United jest jakiś tamtejszy Józef Dankowski. Zgaduję, że on akurat wejdzie do szatni jako trener-kumpel (jako zamordysta nie byłby wiarygodny), co będzie dla zawodników miłą odmianą. Takie układy zazwyczaj przynoszą efekt w pierwszej fazie, niekoniecznie sprawdzają się na dłuższą metę i niekoniecznie stymulują do rozwoju. Ale na gaszenie pożaru – w sam raz.