Nie będę ukrywał, że Schumacher nie należy do moich faworytów. Być może też dlatego, że jeździł w Ferrari
ale głównie poprzez pewną otoczkę, która się wokól niego wytworzyła. Uważam, że w podobnych warunkach (kryzys innych teamów, świetna praca zespołowa Ferrari) inny kierowca też osiągnąłby w Ferrari podobne sukcesy. Zresztą wystarczy spojrzeć, że geniusz Schumachera kończył się, gdy Ferrari okazywało się zawodne. Michael także popełniał sporo drobnych błędów na torze - np. także lądował poza torem.
Jednak! Należy pochylić się z szacunkiem nad 7 tytułami MŚ, nad przekształceniem kiepskiego teamu Ferrari w prawdziwą maszynkę do wygrywania, nad wielką determinacją do walki, nawet łamiąc przepisy. Z pewnością w historii F1 są kierowcy, którzy w swoich czasach błyszczeli. W latach 80 tych byli to Prost i Senna. W latach 90 - tych i Schumi i Hakkinen, początek XXI wieku należał zaś do Schumachera, który z pewnością odcisnął potężne piętno na wyścigach F1.
Mam takze wielki szacunek dla Michaela za to, że potrafił odejść w blasku chwały, nie jak Ricardo Patrese czy Nelson Piquet