Wróciłem ze szpitala, wiec :
No właśnie - Tytoniowy to chodząca encyklopedia F1 Uśmiech Z nas wszystkich to On ma tu największe pojęcie o tym sporcie.
W żadnym razie. Ja po prostu od kilkunastu lat wolę weekendy spędzać na śledzeniu walki tych wspaniałych zawodników w ich wspaniałych maszynach i dzielę się z wami tym co sam wiem, ale omnibusem w żadnym wypadku nie jestem i nie byłem.
A co do bohatera tematu:
Mentos to był boss, miał potężne pokłady talentu (zaryzykowałbym, iz na równi z pewnym germańskim 7-krotnym mistrzem świata
), ale jego problemem była "eksploatacja" tych zasobów z powodu trudnej psychiki. Gdy nie był rozregulowany przez inne czynniki potrafił robić cuda (co pamięta każdy kto oglądał jego wyścigi, nawet psychofani MiSzCza, którzy nienawidzą Kolumbijczyka), ale wiele razy z powodów po za sportowych dawał ciała.
Miał (ma nadal) bardzo twardy charakter (tylko Connie umie go utemperować) i to daje mu z góry przewagę nad konkurentami - on wie, ze jest lepszy niż reszta tylko trzeba dać mu możliwości pokazania tego - co widzieliśmy wiele razy. TEN manewr Juana na MiSzCzu w 2001 na Interlagos jest tak wyjątkowy, iż to był tak ordynarny pokaz braku respektu dla legendy F1 i wielokrotnego (wówczas panującego) mistrza, który został orany przez debiutanta.
W F3, CART (a obecnie w Nextel Cup) pokazał cechę która wyróżnia go z tłumu zawodników - wszechstronność - czy to owale, czy tory drogowe czy uliczne; czy to Reynard z 2,65 L V8T o mocy 900 KM bez niemal żadnego wspomagania czy bolid F1 czy stock car (trzy całkowicie różne i dla 99,999% zawodników nie do przeskoczenia bariera różnic) on zawsze szybko sie przystosowuje i pnie się w górę. Przez to choćby zapamiętany zostanie Kolumbijczyk - nikt inny (przy obecnych różnicach w wyścigach i technologii) obecnie nie jest zdolny do osiągania sukcesów w tak różnych seriach.
Co do epizodu z Makiem - to był jego największy błąd w życiu (sam to podkreśla) - od poczatku to posuniecie Mentosa było skazane na sromotne porażkę. Charakter zespołu, styl zarządzania (wielko-korporacyjny, gdzie zawodnik jest :podzespołem"), osobowość Rona i Kimi jako partner - to musiało sie tak skończyć. Z Juana zrobiono kozłem ofiarnym za złe wyniki Maka w I połowie 2006 i porażek 2005 (racja - troszkę zawiódł, ale głównym winowajca była awaryjność MP4-20). Szkoda, bo na nią nie zasłużył.
Obecnie (jak sam to podkreśla i przyznaje) F1 jest już zamkniętym rozdziałem (w 2006 odrzucił propozycje Williamsa za baaardzo godziwe pieniądze i w tym od Red Bulla za jeszcze bardziej godziwe), a walka na torze (jak w NASCAR) o wiele bardziej go kreci i oglądając go w wywiadach potwierdzam to - chłop odżył po tym co miało miejsce w 2005-06.
Wolał się ścigać w serii, w której to od niego zależy (w największym stopniu choć inne czynniki tez są ważne) czy da się wygrać (jak w Sonomie) i walczyć o pozycje na torze, nie na biurku u strategów zespołu i konstruktorów aut.....