Mariusz napisał(a):Nie podzielam tej opinii.
hmm, to miło, ale może napiszesz coś więcej? Moderator
Zatem niechaj tak będzie...
Postaram się uzasadnić swoją opinię w sposób jak najbardziej konstruktywny, choć nie wiem, czy mi się to uda. Ale zaznaczam z góry, że wypowiedź będzie dotyczyła nie tylko aktualnego wyścigu, co oznacza że może być usunięta przez moderatorów.
Nie uważam, aby zespół Ferrari korzystał z nieszczęścia innych bardziej niż pozostałe teamy. Nie rozumiem skąd takie podejście do tematu. Wiadomym jest, że jeśli są jakieś zawody sportowe, to czasami ktoś niestety, ale do finiszu nie dociera. Oglądał ktoś z Was jakieś Igrzyska Olimpijskie? Spójrzcie na tych biegaczy, przecież zdarza się, że ktoś zostanie zdyskwalifikowany albo potknie się i upadnie. Normalne. W wyścigach samochodowych jest dokładnie tak samo. Tyle, że tutaj oprócz wytrzymałości fizycznej i psychicznej człowieka ważne jest też współdziałanie wszystkich elementów mechanicznych i elektronicznych samochodu. Czasami komuś pęknie opona, zapali się silnik, będzie defekt układu paliwowego, elektroniki czy coś z tych rzeczy. No niestety, ale nawet tak zaawansowana technika, jaka jest w F1 zawodzi od czasu do czasu. Ale przecież to są rzeczy oczywiste. Zmierzam do tego, że w tym sporcie niekiedy szczęście jest przydatne. Z obserwacji całości aktualnego sezonu pozwolę sobie wysunąć wniosek, że największym szczęściarzem jak na razie może być zespół Renault, a z kierowców to Alonso i Villeneuve (no cóż, Kanadyjczyk mimo raczej kiepskiej postawy w tym roku - w porównaniu z początkiem kariery - nadal pozostaje kierowcą etatowym Saubera). A Renault wiadomo: mają superszybki samochód, mocny i wytrzymały silnik, bardzo dobrych kierowców i niezłą ekipę techniczną oraz playboya Flavio i - mimo wszystko - całkiem porządne ogumienie. Taki pakiet przy odpowiednim szczęściu, wytrwałości i motywacji całej ekipy mogą przyczynić się do podwójnego sukcesu na finiszu Mistrzostw Świata.
Wracając do zespołu Ferrari. Co oni - jako zespół - mieli zrobić w zaistniałej sytuacji (chodzi mi już konkretnie o Grand Prix Francji)? Przedmówcy
Darth Tom,
ylid i
Mak właściwie w sposób krótki i treściwy objaśnili cały ten paradygmat. Czasy, kiedy wymijając się zawodnicy pozdrawiali się przyjacielskim gestem dłoni przeminęły bezpowrotnie. Teraz mamy XXI wiek, a nie przełom XIX/XX wieku. Zupełnie inna epoka drodzy panowie i panie.
Wychodząc ponownie poza wyścig z ostatniej niedzieli pragnę przypomnieć, że Ferrari też miewa nie-szczęście, czy jak kto woli to nazwać pecha. Normalka. A pamiętacie rok 1996? Wtedy to Michael Schumacher miał nawet problemy z wystartowaniem do wyścigu i bywało też tak, że po wywalczeniu bardzo dobrego miejsca startowego pozostawał na linii startu. Zdarzyło się i tak, że bodajże nie ukończył trzech wyścigów z rzędu. Ale niewiele osób chyba o tym pamięta. Albo Ferrari sprzed ery Schumachera. Pierwsza połowa lat 90-tych XX wieku to przecież niezbyt optymistyczny okres w dziejach tego zespołu. Wszystko zmieniło się wraz z przyjściem do zespołu Schumachera i kilku innych panów. Udało im się zbudować niespotykanie silny zespół. Wszystko to zajęło im właściwie dwa lata (Schumacher dołączył do Ferrari w końcu roku 1995, a przecież początek sezonu 1997 umożliwiał im już rywalizowanie o tytuł Mistrza Świata kierowców). A później były lata walki z McLarenem i jego jeźdźcami. I co z tego, że przegrane. Ale później nastąpiło odnowienie zespołu. W roku 1997 Schumacher faktycznie zachował się w pewnym momencie bardzo nieprzyjemnie, tak samo z resztą 1994 (nigdy nie byłem przekonany do twierdzenia, że cel uświęca środki). Jakby nie patrzeć, to sukcesy tego zespołu są też oznaką słabości pozostałych ekip w F1. I to, że wielu niepodobna się sytuacja, że Federacja „trzyma” z Ferrari też jest tego dowodem. Gdzie byli szefowie teamów pod koniec lat 90-tych, kiedy Ferrari budowało swoją potęgę? Czemu nikt nie protestował? F1 to przecież nie tylko sport, pieniądze, ale też dyplomacja. Oni potrafią, jak mało kto, wykorzystać niefart innych. Czy można im mieć to za złe, że są dobrze przygotowani i sprytni?
Schumacher pojechał we Francji całkiem przyzwoicie. Nie dostrzegłem większych błędów, ale przecież nie jestem ekspertem. Jazda właściwie „na poziomie”. Nie mógł wyprzedzić Trallego, bo ten dobrze się bronił, kiedy trzeba było uciekał, kiedy indziej blokował drogę. No i może też samochód Schumachera nie miał dostatecznej mocy, też jest to możliwe.
W ogóle cała ta krytyka na Ferrari zaczyna mnie coraz bardziej denerwować. Staram się na to patrzeć jak najbardziej obiektywnie, ale czasami mnie to już złości. Rozumiem, że jedni wolą Renault, inni McLarena, inni Ferrari, a inni Meinardi. To tak jak z piciem piwa: ktoś lubi piwo z Wielkopolski, ktoś z Lubelszczyzny (nazw produktów nie podaję celowo, by nie robić reklamy). Są różni ludzie i mają różne upodobania i można się z nimi zgodzić lub nie, ale warto by było je chociaż po części zaakceptować lub starać się je zrozumieć.
Konkludując trzeba też zwrócić uwagę, że obecny sezon do szczęśliwych dla Ferrari nie należy. Po kilku latach reform różnych regulaminów w końcu FIA udało się zdławić w pewien sposób Ferrari, bo jak dotychczas ekipa z Maranello potrafiła jak najlepiej i w jak najkrótszym czasie przystosować się do zmian.
Reasumują pragnę też podkreślić, że powyższa moja wypowiedź nie jest skierowana ku konkretnemu forumowiczowi. To chyba najdłuższa moja wypowiedź na tym forum. Mam też nadzieję, że nie naruszyłem regulaminu w kwestii dotyczącej obrażania innych użytkowników. Z resztą, nie wiem czy ktoś zauważył, ale ta cała sprzeczka pomiędzy fanami i przeciwnikami Schumachera/Ferrari już mnie nudzi i od pewnego czasu nie zaglądam tutaj na forum zbyt często.
I jeszcze coś optymistycznego na zakończenie. Cieszy mnie fakt, że w ostatnim wyścigu uczestniczyły już wszystkie ekipy dopuszczone do startów przez FIA w obecnym sezonie. Gratulacje dla Hiszpana za zwycięstwo.
Przesyłam pozdrowienia dla wszystkich fanów i anty-fanów „
czerwonych”.
Wergiliusz powiedział: „
Szczęście sprzyja odważnym”.