Mieszane uczucia mam po tym wyścigu.
Scuderia pojechała tragicznie, nie wiem czy będzie ich stać na jakiś dobry występ do końca sezonu. To drugi z rzędu wyścig bez punktów dla stajni z Maranello. A to gadanie o TO jest chyba nie na miejscu w przypadku ostatniej dyspozycji Włoskiego teamu.
McLaren jak zwykle coś musiał zaniedbać. Nie wiem jak oni to robią. Raikuś jechał znakomicie, ale pech (cóżby innego
) odebrał mu szanse na podium. Wykręcił jeszcze bączka, ale i tak połknął hamulcowego, który pojechał dobry wyścig, zresztą Ralfik też. Montoya zrobił swoje, ale nie był to spacerek, szczególnie w końcówce. Ferdek kontrolował najgroźniejszych rywali i nie wdawał się w niepotrzebną walkę. Fisico się przebudził i dobrze. Pizzonia zaprezentował się z bardzo dobrej strony, bo punkty wywalczone za kierownicą Williamsa w tej fazie sezonu to prawdziwa sztuka. RBR jakieś niewidoczne, Jordan i Minardi jak zwykle na swoim poziomie. Dziwi słabsza postawa B.A.R., których forma zwyżkowała, a tutaj im chyba po prostu nie wyszło.
Ogólnie spodziewałem się po wyścigu, że dostarczy większych emocji. A tu było nawet mało mało wyprzedzania. Nawet piekielnie szybki Iceman nie pokazał nic specjalnego jeśli chodzi o bezpośrednią walkę. Objechał ładnie ciężkiego Byczka po zewnętrznej na szykanie i później wyprzedził Trullego, a więcej grzechów nie pamiętam...
A tak wszyscy narzekali, że MS nie wdaje się w walkę na torze. Takim sposobem najwyraźniej jeździ się teraz w F1. Wiem, że Raikuś miał paliwa pod korek, ale fakt faktem pozostaje. Walka o MŚ jest bliska do rozstrzygnięcia.