Ja tam nie lubiłem tylko dwóch kierowców w F1 - Eddiego Irvinea za bezczelność i arogancję i Prosta za to, że "odebrał" Sennie tytuł w 1989 r., poza tym nie mam "wrogów" wśród kierowców. Jak już wcześniej pisałem - kibicuję od lat McLarenowi (na dobre i złe). Co do kierowców, to był to SENNA, a jak go zabrakło kibicowałem Hakkinenowi (podobnie jak Senna jeździł w dwóch moich ulubionych zespołach - Lotusie i McLarenie).
Teraz zaś, z patriotycznych pobudek na pewno Kubicy, Raikkonenowi (choć jest w Ferrari), z przymusu Alonso (bo wiadomo - McLaren) i na pewno Davidowi Coulthardowi - bo już jako jedyny pamięta stare, dobre czasy.
Chciałem też zwrócić uwagę, że wraz z odejściem Schumachera skończyło się pewne pokolenie kierowców, którzy debiutowali na początku lat 90-tych i rywalizowali na torze z wielkimi kierowcami typu Senna, Prost, Mansell - szkoda, ale taki jest sport