O wiele ciekawsze były dla mnie wyścigi na tym ultra szybkim obiekcie. Ile razy odbywa się tu wyścig tyle razy wspominam stare Hocke i ubolewam, że już go nie ma. Może dlatego, że ten tor był trochę nietypowy, bo oprócz części stadionowej mieliśmy w zasadzie same długie linie proste i szykany.
Jednak popatrz na to z innej strony - prócz prędkości maksymalnych na poziomie 350-360 km/h za wiele się w czasie wyścigów nie działo, a szykany były tak zbudowane, iż dohamowania do nich nie były tak gwałtowne jak choćby na Monzy (czyt. nie były to miejsca typowe - jak na szykany - do wyprzedzania). Od 1992 wyrobiłem sobie zdanie o obu konfiguracjach i tu pasuje jedno słowo - nuuuda. A, że na starej pętli wyścigów obejrzałem zdecydowanie więcej, więc - stary Hockenheimring był zdecydowanie ostałym, nudnym i bez perspektywicznym torem.
PS: Mała refleksja - Wielu, którzy podnosili (podnosić będą) argument szybkości - w Indycar są tory, gdzie
średnia prędkość okrążenia wynosi 360 km/h (W CART na Fontanie oscylowała pod koniec lat 90-tych w granicach 400 km/h), ale z jakiegoś powodu odbiera się im się "chwałę".
Tyle w temacie.