Kiedy opadły już fale kubicomanii i spamu przyszła pora podsumować wyścig.
P1 - LewisCo tu pisać... Każdy widział jak pojechał. Jeśli ktoś po pierwszym okrążeniu ma już przewagę 2 sekund, to nie pozostaje nic innego jak tylko bić pokłony. Perfekcyjna jazda przez cały wyścig. Po wypadku Glocka błąd strategiczny popełniony przez zespół mógł kosztować Hamiltona o wiele więcej, ale zdecydowanie najlepszą kombinacją samochód - kierowca - setup - opony - silnik - zespół był właśnie Lewis z MP4 - 23. Coraz mniej zaczyna mi się podobać obecny sezon. Jedynym kierowcą, który jest w stanie zagrozić Hamiltonowi jest Raikkonen, ale on najwyraźniej ma wszystko głęboko w d... w kieszeni. Sprawy przybrały niepokojący obrót - Hamilton jest na najlepszej drodze po Mistrzostwo Świata 2008.
P2 - Nelsonek PikietFart tysiąclecia.
Kwalifikacje zakończyły się totalną porażką. Pierwsza część wyścigu w jego wykonaniu była po prostu kompromitacją - do momentu spina Nakajimy był tylko przed duetem Force India, a przecież bolidu najgorszego nie ma (co udowadnia Fernando). Pitstop w idealnym momencie rozpoczął jego wyścig na nowo, przyznam szczerze że zerkając w Live Timing nie dowierzałem w taki obrót sprawy i podobnie jak nasi komentatorzy dosyć późno zorientowałem się, że Nelson już nie pojawi się w boksie. Okres w którym Piquet prowadził stawkę kierowców i utrzymywał tempo Massy i Heidfelda w BMW był wprost niesamowity.
Po pojedynku Hamilton vs Massa wiedziałem, że Nelsinho nie zdoła się obronić, ale ciągle miałem cichą nadzieję że jakoś się uda i Brazylijczyk zabierze te 2 punkty Lewusowi. Nie udało się, ale i tak pokazał w ostatniej części wyścigu świetne tempo. Podsumowując - 2 miejsce wywalczone prawo tak samo szczęśliwie jak P1 Kubicy w Montrealu.
P3 - Felipe MassaŁadnie powalczył z Kovalainenem po starcie, potem mu trochę odjechał i nie potrafił utrzymać tempa Lewisa (tego dnia to nie była akurat żadna ujma) który jednak był nieco lżejszy od reszty. W sumie spokojna jazda przez cały wyścig. Ale po pojedynku z Hamiltonem stracił w moich oczach (chociaż i tak nie miał wysokich notowań;)). Jak można się tak bronić?! To wyglądało dosłownie tak, jakby pozwolił Lewisowi przejechać w drafcie całą Parabolice a potem grzecznie usunął się w bok, żeby król Lewis mógł bezpiecznie wyprzedzić. Co prawda próbował jeszcze utrzymać zewnętrzną na wyjściu (z kamery z helikoptera można było dostrzec nawet drobny kontakt) i na następnym zakręcie podjął próbę ataku, ale Hamcio z zimną krwią wypchnął go z toru.
Totalnie nie rozumiem jak można się tak bronić. I to w dodatku nie było pierwszy raz - przypomnijmy sobie walkę Massa vs Hamilton w Turcji i dohamowanie do sekcji wolnych zakrętów przed prostą startową. Niemal kopia sytuacji z Hockenheimringu. Wnioski są proste - albo Massa traci głowę w sytuacjach podbramkowych i zapomina o podstawach obrony albo po prostu w pewnym momencie przestaje patrzeć lusterka i zapomina, że oprócz niego na torze jest jeszcze 19 samochodów. Jak jest naprawdę się nie dowiemy, możemy tylko snuć przypuszczenia.
P4 - NickSytuacja podobna jak z Piquetem - świetnie wykorzystany wyjazd SC po wypadku Timo Glocka. Dużo osób tutaj pisze, że ten rezultat jest wynikiem tylko i wyłącznie szczęścia. Z tym się nie zgodzę - wystarczy spojrzeć na autora najszybszego okrążenia w wyścigu, czyli właśnie Nick z rezultatem 1.15.987. Ale z drugiej strony jest to, co wyczyniał w kwalifikacjach... "Podpalił" się przed własną publicznością, chciał pojechać poza limitem no i efekty są - nie przebił się przez Q2. Coś w tym może być, że BMW Sauber większą część środków przerzuciło na wyciągnięcie Nicka z problemów i mniej skupiło się na ogólnej poprawie osiągów i zachowania bolidu. Oponiarskie problemy widocznie już za Heidfeldem. I jeszcze jedno - obecna sytuacja w tabeli w żaden sposób nie obrazuje sytuacji z tego sezonu. W tabeli między NH a RK jest zaledwie kilka punktów różnicy, a Robert pokonuje Nicka w wyścigach 7:3, a w kwalifikacjach 9:1.
P5 - HeikkiNiezbyt udany wyścig, zapewne liczył na coś więcej startując z P3. Na starcie prawie łyknął Massę, ale Brazylijczyk zachował zimną krew (czego zabrakło mu w późniejszym etapie wyścigu;)) i odparł atak. Potem jechał słabo, w pewnym momencie był nawet wolniejszy od Kubicy w słabszym BMW (ale tu pewnie zadecydował dobór opon i ilości paliwa). Nie mam pojęcia co robili mechanicy McLarena w trakcie postoju Heikkiego podczas neutralizacji, musieli nieźle zabalować w trakcie wyścigu.
Wjechał do boksu przed Kubicą, a wyjechał za. Trochę to dziwne uwzględniając, że mieli tankowaną identyczną ilość paliwa (byle do końca). Coś musiało pójść nie tak. Ale jak to się mówi - co się odwlecze to nie uciecze.
Po wznowieniu wyścigu dosyć łatwo uporał się z Robertem, ale ponoć miał jakieś problemy z ciśnieniem w oponach. Potem dotoczył się do mety i to by było na tyle.
P6 - KimiKimi, co ty robisz na P6 w Ferrari bez żadnych problemów technicznych??? Na starcie dał się łyknąć Kubicy, chwilę potem wykorzystał zaplątanie się Alonso. Ale potem... Utknął za Trullim, mam wrażenie że w tamtym momencie olał wyścig i postanowił się zdrzemnąć. Niestety, nie obudził się już do końca wyścigu. Jestem pewny, że w tamtym momencie był w stanie jechać szybciej, ale nie - on postanowił wlec się za Trullim z jednosekundową stratą. Potem zniknął z ekranów, nie mogąc dogonić Kubicy. Po SC ponownie znalazł się za Kubicą. Po wyścigu RK stwierdził, że w tamtej fazie rywalizacji Raikkonen był od sekundę na okrążeniu szybszy. Ale kimi zrobił ZzZzZzZzZzZzZzZz
i postanowił uciąć sobie drzemkę. Potem ktoś go zapewne obudził z głębokiego snu, Kimi zobaczył przed sobą BMW Kjubiki i pomyślał "Co tam, wyprzedze se!". Chwilę po tym ponownie zasnął i dotoczył się do mety. Kiedy Kimas się przebudzi???
P7 - RKNiezły start, Raikkonen zostawiony w tyle (swoją rolę miała pewnie brudna strona toru dla Kimasa [i tak miał to gdzieś i drzemał na starcie pewnie]). Potem nieco szczęścia na nawrocie, Trullemu zabrakło trochę przyczepności i wywiózł Ferdka z toru. RK to wykorzystał i na mecie pierwszego okrązenia zajmował już P4. Potem, o ile mnie pamięć nie myli popełnił drobny błąd na przedostatnim zakręcie na chwilę wypadając z trasy. Systematycznie zaczął oddalać się od Jarno i trzymał na w miarę równym poziomie (potem był nawet nieco szybszy) stratę do Kovalainena. Jedna rzecz mnie zastanawia - był drugim kierowcą, który pojawił się w boksach (zaraz po Lewisie, nawet na tym samym kółku). Stąd wniosek, że był najlżejszy. Mimo tego w kwalifikacjach wyprzedziły go... Renault i Toyota!
BMW do roboty! Na drugim postoju mechanicy BMW spisali się świetnie i RK zdołał wyprzedzić Kovalainena podczas postoju. Nie miało to większego znaczenia dla losów wyścigu, bo kilka okrązeń później RK i tak przegrał walkę z Heikkim. Potem jeszcze przegrał pojedynek z Raikkonenem i ostatecznie dojechał na tej pozycji, z której startował. Zmienił się tylko skład kierowców przed nim.
P8 - WentylekUdany wyścig młodego Niemca. W pierwszej części wyścigu jechał dosyć dobrze, trzymał się niedaleko Renault Alonso. Nieoczekiwany jak hiszpańska inkwizycja wjazd SC nieco pokrzyżował mu plany (mógł być jeszcze wyżej). Potem ostro rozpychał się łokciami, co dotkliwie poczuł Fernando (nawet skarżył się inżynierowi przez Team Radio:P). Coraz bardziej zaczynam wątpić w to, że STR3 jest słabym bolidem - cudów nie ma, nawet jakiś ogromny talent nie jest w stanie wyciągnąć z bolidu przyczepności, której on po prostu nie ma. Pod koniec jeszcze wykorzystał błąd Trullego i takim sposobem dopisał sobie jeden punkcik do klasyfikacji mistrzostw.
Reszta świata:Jarno Trulli - utrzymywał za sobą Kimiego (:zzz:), pod koniec wyścigu popełnia błąd i wypada z punktowanej ósemki. W porównaniu z tym co pokazywał w poprzednich wyścigach, wczoraj pojechał słabo.
Nico Rosberg - awans o 3 pozycje względem miejsca po kwalifikacjach, ale nie ma to za dużej różnicy, bo punktów nie ma. Mógł pojechać lepiej.
Fernando Alonso - ajajajajajajaj! Ten wyścig to jeden wielki błąd. Pomyłka na błędzie i gafą pogania.
Kilka razy próbował atakować, ale zawsze efektem była utrata pozycji (czasami nawet więcej niż jednej). W tym wyścigu był typowym jeźdźcem bez głowy, parł do przodu bez względu na konsekwencje i okoliczności.
Sebastien Bourdais - nie mogę nic o nim napisać, bo po prostu realizator nam go za często nie pokazywał, w Live Timing zerkałem sporadycznie. W jego przypadku sukscesm można nazwać to, że wyścig ukończył.
DC - nie wiem co się stało na pierwszym okrążeniu - stracił chyba ze 4 pozycje. Potem kilka błędów no i zakończył wyścig jak wiele wcześniejszych w tym sezonie - kolizją podczas walki z innym zawodnikiem. Choć tym razem to był typowy RA - DC nie musiał zostawiać tam miejsca, ale mógł. Rubens z kolei lekko się wepchnął.
Kazuki - Bazuki - hmmmm.... Również mnóstwo błędów (zapewne wszystkich w telewizji nie widzieliśmy). Zepsuty wyścig.
Force India - Fisichella i Sutil - standardowe miejsce, kiedy nie mamy powodzi lub podobnych kataklizmów.
Honda - Rubens i Przycisk - Barichello odpadł po kolizj z DC (moim zdaniem RA), a Button jak Button - nic ciekawego.
Webber - awaria go wyeliminowała, choć i tak by nic nie ugrał.
Do tej pory nie pisałem nic o Team Orders w McLarenie. Moim zdaniem te wszystkie lamenty jakie to z Heikkiego ciota, jaki ten McLaren zły itd. itp. są śmiechu warte. Każdy normalny człowiek na miejscu Heikkeigo postąpiłby tak samo. Lewis potem odjeżdżał mu po 1 sekundę na kółku, Heikki wiedział że nie ma szans ustrzymać go za sobą przez kilkadziesiąt okrążeń, które pozostały do końca wyścigu. Jaki był sens blokowania Hamiltona? Gdyby wyprzedził go okrążenie później, mógłby nie zdążyć wyprzedzić zawodników przed nim (nikt jeszcze wtedy nie wiedział w jakim tempie Lewis będzie w stanie się zbliżać do Piqueta i Massy). W dodatku jakby Heikki go przytrzymał, to Hamilton musiałby jeszcze walczyć z Heidfeldem... F1 to sport zespołowy i partnerzy z teamu muszą współpracować, szczególnie że ciułają punkty dla jednego zespołu. Heikki pomyślał i zorientował się, że Hamiltona za sobą nie utrzyma. Wtedy w interesie zespołu leży to, żeby powalczyć z przodu szybszym bolidem. Nie nakazanie Heikkiemu przepuszczenia Hamiltona byłoby samobójstwem. Nawet nie jestem pewien czy można to nazwać Team Order, dla mnie to po prostu naturalna kolej rzeczy że kierowca przyspiesza nieuniknione i puszcza bez ryzyka kolizji kolegę z zespołu.