Szkoła i szkolnictwo

[Arnulf]

Ja miałem zarówno w jednej jak i drugiej szkole bardzo szeroko omawiane tematy XX wieku i nikomu na nic wiedzy i czasu nie brakło.

[Angulo]

Zależy na kogo sie trafi, akurat u nas nauczycielem był dyrektor szkoły, który miał wiedzę na ten temat i poświęcił temu bardzo dużo czasu.

[Arnulf]

Dlatego nie można od razu zakładać, że zazwyczaj materiał nie jest przerabiany.

[baron]

U mnie w 3 gimnazjum owszem był temat o 1 wojnie światowej, ale przerabialiśmy go, tak na "odwal się". Nie było z tego sprawdzianu, bo dział przerabialiśmy praktycznie pod koniec roku szkolnego, gdzie większość uczniów olewa wtedy lekcje.

W pierwszej liceum zaczynaliśmy od działu "świat po I wojnie światowej" i ogólnie wtedy przerabialiśmy cały XX wiek z domieszką naszych czasów. W drugiej liceum zaczynaliśmy od nowa prehistorię i skończyliśmy na dziale "świat i Rzeczpospolita w końcu XVIII wieku". W sumie przerobiliśmy wtedy 2 książki.

A w trzeciej zaczęliśmy od "Kongresu Wiedeńskiego" i wtedy rozpoczęliśmy bardziej szczegółowo omawiać pierwszą wojnę światową, ze względu na to, że temat był gdzieś tak w środku roku szkolnego. Jednak w owym czasie ledwo zdążyliśmy omówić upadek bloku komunistycznego w Europie(znów na "odwal się", bo matura i te sprawy).

[hideto]

Dlatego nie można od razu zakładać, że zazwyczaj materiał nie jest przerabiany.

Można, niestety można. W programie, o ile nauczyciel nie zadecyduje inaczej, I i II WŚ to ostatnie lekcje w ostatniej klasie. Po nich w zasadzie przeznaczona jest jeszcze jedna lekcja na tak zwana 'współczesność' co sprowadza się do opisu Solidarności i upadku komunizmu w Polsce.

Mam takie spaczenie, bo niestety we wszystkich szkołach to tak wyglądało. Nauczyciele historii są zazwyczaj bardzo roztrzepani w organizacji czasu i poświęcają więcej czasu na tematy które lubią. Może to mój i moich znajomych pech ale my akurat trafialiśmy na ludzi zafascynowanych Grecją, Rzymem, Egiptem, którymś tam królem Polski. A WWII była robiona na jednej lekcji, o ile w ogóle starczyło na nią czasu.

Oczywiście mówię z perspektywy klas matematycznych. Na humanistycznych mogło to wyglądać odrobinę inaczej.

[slipstream]

Dlatego nie można od razu zakładać, że zazwyczaj materiał nie jest przerabiany.

Zakładać można o tyle, że fakt iż jakiś nauczyciel przerobi ten materiał nadal jest wyjątkiem, a nie normą w szkolnictwie.

[exxxile]

Zgadza się, u mnie też historia była dość szczegółowo omawiana mniej więcej do czasu zamachu na arcyksięcia Franza Ferdynanda. Potem było solidne omówienie prądów politycznych w dwudziestoleciu (z naciskiem na Piłsudskiego i Dmowskiego), natomiast reszta XX wieku zajęła zdecydowanie mniej lekcji niż sam kongres wiedeński, czy omawianie samej architektury antycznej Grecji.

Brak czasu przy obecnym systemie 3+3 to jedno, ale odnoszę lekkie wrażenie, że z tą historią XX-wieczną to jak ze śmierdzącym jajem, i może dlatego nauczyciele traktują ją jak traktują (omówić z grubsza i zapomnieć). Każdy ma jakieś swoje subiektywne odczucia co do większości wydarzeń od zakończenia I wojny światowej. A to tyczy się również nauczycieli/oświatowców/autorów podręczników etc. Oczywiście to się tyczy całej historii, ale jednak ludzie nie biorą się w Polsce za łby rozmawiając o decyzjach strategicznych Aleksandra Wielkiego, a już rozmawiając o PW, żołnierzach wyklętych, PRL-u, solidarności, agentach etc., owszem. To kontrowersyjne tematy i łatwo odpłynąć.

[slipstream]

O ile rozmawiałem z rodzicami tak z ciekawości kiedyś o tym, to mam wrażenia że to pozostałość czasów słusznie minionych. Wiadomo, był taki okres w historii Polski, tak do lat 90., gdzie wydarzenia XX wieku lepiej było przemilczeć. Tak ułożono po wojnie plan nauczania historii... i tak pozostał on niezmieniony do dziś. I nie chodzi tyle o to co nauczać, co po prostu rozpisanie tego na klasy. Co w pierwszej, co w ostatniej gdzie XX wiek to końcówka podstawówki/liceum kiedy już każdy myśli o egzaminach czy maturach i coraz więcej lekcji przepada.

Swoją droga do dziś absurdem wydaje mi się fakt, i jest to jeszcze za czasów starego systemu edukacji, że przez podstawówkę uczy się historii "od początków" do XX wieku, a potem idąc do gimnazjum/liceum wszystko powtarza się od początku, zamiast kontynuować. Wtedy ewentualnie pewna powtórka z historii mogłaby być tylko konspektem dal przypomnienia, a nie rozpisanym celem nauczania.

[Europejczyk]

Jak tam matura... ? Ktoś może wybrał 2 temat tego wyrpacowania ?