Angulo napisał(a):Nie, błagam tylko nie kolejny wywód o złej jakości polskich dróg...
Nie mam zielonego pojęcia skąd się to u ludzi bierze, ale jak widać stereotyp kwitnie i ma się dobrze. Prawda jest tylko jedna = w Poslce drogi w większości są w znacznie lepszym stanie niż w pozostałej częsci Europy. Powód jest również tylko jeden: polskie drogi są całkowicie nowe bądź odnowione, za granicą były budowane w latach 80/90. Nie istnieje juz żaden szok po wjechaniu do Niemiec/Francji czy Hiszpanii. Szok jest po wjechaniu na Ukrainę albo do krajów byłej Jugosławii. Jesli nadal chcecie twierdzić, że w Polsce są zle drogi to pozostaniecie w blędzie dalej.
Chłopie właśnie wróciłem z Krety - samochodem. Popatrz sobie na mapę jakie kraje są po drodze. I wiesz co? Od Polski, pomijając kawałek przez Czechy bo taką drogę wybrałem, jechałem tylko i wyłącznie po autostradach / drogach szybkiego ruchu (E75). Ostatnie 15 lat przez 3/4 roku co weekend lub co dwa jeździłem (jeszcze wtedy jako pasażer ale i tak
) tak z 400-500km po naszym kraju i widzę ile się pozmieniało, szczególnie przez ostatnie kilka lat.
Owszem są nowe drogi, ale w dalszym ciągu jest za mało autostrad i dróg ekspresowych. Owszem nie ma szoku po wjeździe do Niemiec, ale tam autostradą dojedziesz wszędzie, a u nas nie.
PS. A propos szoku w konfrontacji dróg Polska vs Niemcy: w zeszłym roku wracając z GP Belgii podczas przejazdu przez Niemcy prędkość ani razu nam nie spadła poniżej 100 km/h. Po wjeździe do Polski 10 km za granicą staliśmy pół godziny w korku bo wahadełko było
. Wiem - robi się i to dlatego, ale i tak. Poza tym po ruszeniu średnio (dosłownie!) co 3 km mijaliśmy fotoradar, czy tam atrapę, kto to wie. W żadnym innym kraju takich cudów nie widziałem, a u nas ktoś pomyślał, że zamiast inwestować i robić drogi, to można zarabiać na biednych uczestnikach ruchu, którzy sfrustrowani nie mają jak normalnie jechać.
Najlepszy przykład to kilka lat temu któreś miasto w Polsce, wybaczcie nie pamiętam które. Podniesiono tam dopuszczalną prędkość z 50 do 70 po remoncie głównej drogi na niej właśnie. Nagle okazało się, że wszyscy są szczęśliwi bo kierowcy mogą jechać w normalnym tempie dużą drogą i zgodnie z przepisami, policjanci bo okazało się, że wcale wypadków nie było więcej, a to dlatego, że w konsekwencji ludzie jechali 10 km/h wolniej bo mieściło się to już w przepisach i wszyscy tak jechali, a nie 50 km/h więcej bo ograniczenie i tak było kuriozalne, a oni musieli sfrustrowani skakać między zawalidrogami, którzy próbowali przecież tylko jechać w ramach przepisów.
Można? Można. U nas przepisów używa się w zły sposób bo jako bata na kierowców, a nie jako wytyczne bezpiecznej jazdy, a to powoduje tylko odwrotny skutek. W dodatku przepisami zajmują się osoby zupełnie do tego nieprzygotowane, czego najlepszym przykładem jest oznakowanie naszych ulic. Znaki stawiają nieraz, jeśli nie zawsze, osoby do tego nieprzygotowane albo nieprzywiązujące uwagi. Skutek tego jest taki, że kierowca powinien być Supermanem i czytać 7 znaków na raz, jeszcze niektóre z małymi adnotacjami na dole, czy też tworzenie sytuacji typu ograniczenie do 100, a 50m za nim stojące ograniczenie do 50 (i jeszcze fotoradar najlepiej! A co!).