W starych automatach, jak np. W124 bodaj z 92r., z racji luźnego dyfra, jeżeli jakieś koło się za szybko kręci, to skrzynia odcina napęd i nie przekazuje za dużo mocy. Do tego można sobie przed trudnym podjazdem wybrać 2 lub 3, tyle że wadą tego rozwiązania jest konieczność "wciśnięcia sprzęgła", żeby przesunąć dźwignię na D, a to się wiąże z naciśnięciem hamulca i stanięciem...
Automat pełni funkcję swego rodzaju "kontroli trakcji", a o tym co dzisiejsze skrzynie potrafią, to nawet nie ma co pisać.
Jak najbardziej da się po śniegu i lodzie jeździć, zarówno w tych napakowanych elektroniką, jak i tych starszych.
Pomijam kwestię toporności Mercedesa. W ostatnią zimę, udało mi się utknąć na płaskim, oblodzonym terenie, w małym wgłębieniu po kołach.
Tutaj jednak, ani automat, ani manual nie pomoże. Nie bez powodu, to właśnie to auto "urwało".
Swoją drogą, brak możliwości wyboru biegu, jest dla mnie często frustrujący, więc jestem olbrzymim zwolennikiem skrzyń manualnych, no chyba, że automat ma manetki pod kierownicą.