Q No cóż więcej się nie dało ugrać. Zasadniczo i tak byłem zaskoczony czasem bo jechałem sobie na luzie, ponieważ wydawało mi się że nieco za płytko pojechałem T1 i mnie minimalnie wyniosło, odpuściłem tam nieco gazu i byłem przekonany że super pozycją będzie miejsce w pierwszej 10. Udało się niespodziewanie poprawić swoje best sektory 2 i 3 i poskładałem całkiem udane okrążenie. Pozostaje tylko liczyć na liberalność sędziów w tym zakresie.
R1 Start z 3 pozycji i jak zwykle, starty zaczynają mi wychodzić dopiero koło połowy sezonu, więc i tym razem zawaliłem i zostałem łyknięty. Chwilowo dobrze się jechało za Rubiqiem ale on hamował w zupełnie innych miejscach i o mało nie wpadłem na niego kilka razy. Po krótkiej walce udało się przebić na pozycję 3 i tak dojechałem do mety. Miałem nadzieję na dogonienie Unikalnego, ale niestety BMW jest nie do wyprzedzenia, jeśli kierowca nie popełni błędu. Mimo iz na zakrętach miałem go w zasięgu, odjeżdżał mi swobodnie na prostych odcinkach. Jakoś dziwnie mi na myśl wpadło wtedy słowo "znikający punkt"
R2 Ponownie start z 3 pozycji i ponownie strata jednej pozycji. Kilka razy atakowałem Rubiqa ale różne punkty hamowania nie ułatwiały wyprzedzenia. W którymś momencie do walki włączył się Master i przy wyjściu z któregoś zakrętu znalazł się w lepszej pozycji, postanowiłem puścić go bez walki mając nadzieję na dogonienie go później. Niestety na ostrym zakręcie w prawo pod górkę Master zahamował jeszcze mocniej niż Rubiq i musiałem depnąć po hamulcach z całej siły, przez co postawiło mi samochód bokiem. Nie mając innego wyjścia by nie walnąć w Mastera, zjechałem na trawę i zawiesiłem się na kerbie. Zanim udało mi się stamtąd wygramolić, znalazłem się na przedostatniej pozycji i na dodatek zagotowałem opony. Pierwsze 2 lapy jechałem jak po lodzie, później oponki nieco ostygły i zacząłem odrabiać straty. Udało się w końcu dojechać na 9 pozycji.
R3 Start znów z 3 pozycji (jakieś fatum
) Tym razem już nie straciłem tak wiele i w niedługim czasie udało się awansować na pozycję 1. Cały wyścig właściwie przejechałem samotnie. Pod koniec zobaczyłem że MałyBoy zaczyna tracić dystans dość szybko i już wiedziałem czemu. Najprawdopodobniej za nim znalazło się jakieś BMW i musiał się bronić. Pomyślałem że jeśli nie zdobędę bezpiecznej przewagi nie mam szans obronić się przed atakiem BMW Figo. Jednak kiedy Figo uporał się z Hondą miał do mnie straty coś koło 6 sekund. Podniósł mi nieco ciśnienie bo do mety było jeszcze sporo a przewaga topniała w oczach, jednak na szczęście nie udało mu się mnie dogonić.