No, wreszcie przebrnąłem przez 13 stron tego tematu i mogę napisać coś od siebie
.
Jak już było wspomniane, wyścig był absolutnie rewelacyjny. Pod względem walki, wyprzedzania, GP Australii było bardzo podobne do GP Brazylii 2009 i mam nadzieję, że coraz częściej będziemy oglądać takie widowiska.
Przede wszystkim, wspaniale pojechali obaj kierowcy McLarena. Jenson Button ryzykownie na początku, ale później spokojnie dowiózł zwycięstwo do mety. Naprawdę cieszyłem się, gdy Anglik przejeżdżał linię mety na pierwszej pozycji, bo mam nadzieję, że Jenson w tym sezonie zrzuci z siebie głupie hasło "najgorszy mistrz świata" nadane mu przez tak wielu kibiców po sezonie 2009. Jak na razie jest tylko 6 punktów za Alonso i szczerze życzę mu obrony tytułu w tym roku
. Hamilton także rewelacyjnie. Mówi się, że "zajechał" opony, ale prawda jest taka, że to głównie dzięki niemu oglądaliśmy tak wspaniałe widowisko. Lewis pokazał w tym wyścigu, że obecnie jest najbardziej efektownie jeżdżącym kierowcą i chyba najlepiej opanował trudną umiejętność wyprzedzania. Wyprzedzenie Rosberga po zewnętrznej zakrętu numer 11 było niezwykle ryzykowne, ale widowiskowe i to podoba się obserwatorom. Nie lubię Hamiltona za jego zachowanie poza torem, ale jego styl jazdy i motywacja do walki są naprawdę imponujące.
Robert Kubica miał trochę szczęścia na starcie, ale szczęściu trzeba umieć pomóc. Później Polak świetnie bronił się przed Hamiltonem, co potwierdza wysokie umiejętności Kubicy. Szkoda mi tylko tego, że w kluczowych momentach wyścigu za Polakiem znalazł się Massa, a nie Alonso. Hiszpan był także w rewelacyjnej formie w niedzielę i walka z Kubicą mogła należeć do najbardziej ekscytujących momentów wyścigu. Niestety, Massa był/jest za słaby, żeby podjąć się próby wyprzedzania, a Alonso wolał nie ryzykować kolizji z kolegą z zespołu i kolejnej wojny
.