Dużo się tutaj mówi na temat F1 i Team Orders w niej stosowanych, ludzie się zastanawiają czy to dobrze - jedni usprawiedliwiają Ferrari, drudzy osądzają. Tak sobie myślę, że taki podział bierze się stąd, że ludzie nie do końca rozumieją istoty sprawy. Ale po kolei.
Otóż aby wyjaśnić sprawę należy popatrzeć na nią z kilku różnych stron, ponieważ punkt widzenia zawsze zależy wiadomo od czego. Otóż z punktu widzenia zespołu w danym konkretnym GP można walczyć o: 1) zwycięstwo swojego kierowcy; 2) jak największą ilość pkt dla zespołu. W całym sezonie zaś globalne cele są następujące: 1) MŚ dla swojego kierowcy; 2) MŚ w klasyfikacji konstruktorów. O to walczy każdy team, nawet jeśli o tym nie mówi. Każdy z teamów ma plany (dalekosiężne, bądź nie) w których figurują te dwa punkty. Gdyby tak nie było - nikt nie jeździł by w F1. No dobra - zatem ustaliliśmy plany. Teraz trzeba zrozumieć kolejną rzecz - każdy zespół zrobi wszystko, żeby te plany zrealizować i te cele osiągnąć. Zadajmy zatem pytanie - co może zrobić zespół?
Po pierwsze zespół może zbudować dobry samochód. Tutaj nie ma kombinacji - każdy się stara zrobić możliwie najlepszy samochód, zgodny z regulaminem. Uwaga! Zgodny z regulaminem. Regulamin tutaj nie podlega dyskusji. Tutaj pole do manewru jest niewielkie.
Po drugie zespół może sprawić, że za pomocą dobrych strategii w wyścigach obydwaj kierowcy będą zdobywać tak dużo punktów, jak to możliwe. To przybliża team do globalnego celu nr 2 - zdobycia MŚ w klasyfikacji konstruktorów. Tutaj pola do manewru też nie ma - strategia ma być możliwie najlepsza i koniec. Im lepsza - tym więcej punktów.
Po trzecie team może pomóc jednemu ze swoich kierowców zdobyć maksymalną ilość punktów, żeby osiągnąć cel nr 1 - MŚ świata dla tego kierowcy. I tutaj uwaga - MŚ jest jeden. Zespół nie może zrobić tak, że MŚ zostaną obydwaj kierowcy. Ma tutaj wówczas dwie możliwości:
- nie ingerować w nic, pozostawić tę kwestię umiejętnościom kierowców. Inaczej mówiąc - ustalamy najlepszą strategię na wyścig, i OK. Niech los i umiejętności decydują o reszcie, a potem na końcu sezonu okaże się, kto był lepszy.
- wybrać jednego kierowcę i stosować działania, w celu powiększenia jego dorobku punktowego.
Pytanie - jakie to mogą być działania? Na co ma wpływ zespół? Ano tutaj odpowiedź jest oczywista - skoro zespół ma dwa samochody w stawce, może tak zarządzać tym jednym, żeby pomagał temu drugiemu. Co może robić? Dawać mu polecenia. Owe słynne Team Orders. My mówimy o nich wtedy, kiedy kierowcy jadą na 1 i 2 miejscu i ten pierwszy przepuszcza tego drugiego. Ale to jest ułamek tego, co można zrobić. Można przecież robić masę innych rzeczy:
- kierowcy jadą na 4 i 5 miejscu, jeden przepuszcza drugiego;
- kierowcy jadą na 3 i 8 miejscu - trzeci zwalnia, blokuje stawkę, ósmy dogania rywali i ich wyprzedza, po czym trzeci przepuszcza go do przodu;
- kierowcy jadą na 2 i 11 miejscu - drugi kręci bączka na ostatnim okrążeniu, aby 11 mógł zdobyć punkt;
- kierowcy jadą na 3 i 4 miejscu - tutaj kierowca nr 1 jest przed pomocnikiem, ale traci tempo i tę dwójkę doganiają rywale. Wówczas kierowca pomocnik zwalnia i rozbija bolid na rywalu. Kierowca nr 1 uzyskuje spokój i spokojnie kończy na 3 miejscu.
I tak dalej. Jeżeli pomyślimy, wymyślimy jeszcze 20 punktów, które będą dawać odpowiedź na pytanie "jak kierowca pomocnik może pomóc kierowcy głównemu zdobyć maksymalną liczbę punktów". I jeżeli podsumujemy to wszystko, to może się okazać, że w taki sposób kierowca nr 1 zdobędzie dodatkowe 20 pkt w klasyfikacji. A jeśli przypomnimy sobie, jakie różnice punktowe dzieliły kierowców na końcu 4 ostatnich sezonów to stanie się jasne, że te działania pomogą kierowcy nr 1 zdobyć tytuł MŚ.
Możemy długo dyskutować na temat tego, czy taka sytuacja byłaby dobra. Czy F1, w której wszystkie zespoły stosowałyby takie strategie byłaby ciekawa. Możemy - ale nie musimy. FIA przedyskutowała to za nas i postanowiła, że nie byłaby ciekawa. Że takie strategie nie są dobre dla tego sportu. Dlatego powstał punkt w regulaminie zakazujący "Team Orders". Koniec. Od tamtej chwili nie musimy się zastanawiać, tak jak nie musimy się zastanawiać nad tym, czy turbosilniki byłyby dobre w F1. To jest zabronione, koniec.
I tutaj należy zwrócić uwagę, że mało kto poprawnie rozumie "Team Order". Widziałem wypowiedzi w stylu "Nie będzie kary, przecież to nie było Team Order. Bo nie powiedziano "przepuść go"". Otóż nie. Przetłumaczmy sobie te słowa - "Team Orders" - "Polecenia Zespołowe". Uwaga. Nie ma tu zdefiniowania, jakie są to polecenia konkretnie. Jest zdefiniowane, że są to takie polecenia, które kierowca zrozumie w sposób, oznaczający niezbędność przepuszczenia kolegi z zespołu. Jeżeli Kubica umówi się z Renault, że na słowo "Jaka dziś ładna pogoda" będzie przepuszczał Pietrova - to wówczas słowa "Jaka dziś ładna pogoda" staną się "Team Orders", bo kierowca je tak zrozumiał.
Ponieważ teraz już wiemy, jak definiować TO i wiemy, że są one zabronione staje się jasne, że kara za nie musi być. Wymiar tej kary - to inna rzecz. Ale sama kara nie podlega dyskusji. Mówienie i tłumaczenie, że "przecież nie było powiedziane dosłownie: przepuść go" jest z tej samej bajki, co sytuacja, w której kierowca jedzie 200 km/h w alei serwisowej, a potem się tłumaczy, że przecież on jechał 55 m/s, a w regulaminie mówi się o km/h
P.S. - jestem za tym, żeby na ten temat zrobić artykuł, ponieważ większość ludzi nie rozumie pojęcia "Team Orders"