przez Mariusz N sie 28, 2005 21:30
Mnie najbardziej podobały się pierwsze sezony, kiedy zaczynałem dopiero oglądać F1, czyli lata 1995-1998. Później to już tak jakby większy nacisk kładziono właśnie na transmisje telewizyjne. Tankowanie w czasie wyścigu - TAK. Ciekawe urozmaicenie rywalizacji. Zmiana opon w czasie wyścigu - TAK. Bo po co ryzykować nadmiernie utratę życia? Teraz niektórzy zawodnicy po prostu chcą w każdym wyścigu szcześliwie dojechac do metu i ciułać jekieś punkciki. Czy na tym to polega? Silniki - podstawowa część samochodu, poza kierowcą. W obliczu tak dużych, wręcz ekstremalnych warunków, też powinno się je wymieniać bez konsekwencji w dowolnym momencie eliminacji Grand Prix. Niektóre (większość) reform F1 z ostatnich lat była po prostu chora. Rozbiono to "pod publikę", dla sponsorów, dla telewizji, dla $$$. OK, ale czy to były przemyślane posunięcia? Kwalifikacje z roku 1995 ograniczono właśnie ze względu na sponsorów. Z tego względu zniesiono piątkową sesję kwalifikacyjną. Trudno, ale nawet w 1996 czy później zawodnicy mieli możliwość rywalizacji w czasie 60-minut (teoretycznie) na sobotnich kwalifikacjach. Walczyli pomiędzy sobą, z warunkami atmosferycznymi i z czasem. Mieli na to określoną liczbę prób. A teraz? Jeden błąd i właściwie cały wyścig jest dla kierowcy stracony! Owszem, można wygrać wyścig nawet z odległej pozycji, ale nie zdarza się to za każdym razem.
Czasami jak oglądam wyścigi tegoroczne oraz kwalifikacje to się zastanawiam, czy to aby nie jakaś tragedia grecka. Ale co my możemy poradzić?