Monza 10k (z owalem), bo zapieprzać po wyboistym kole 250kph samochodem bez przyczepności trzeba było być albo szalonym, albo mieć, jak to ktoś wspomniał, jaja ze stali.
Reims-Gueux & Rouen - o których zdaje się zapomnieliście - bo to pięknie położone, szybki tor, na którym zdarzało się sporo ciekawych sytuacji.
Montjuic Park (mój ulubiony) - uznawany przez kierowców za jeden z nalepszych, praktycznie brak prostych, same szybkie-wolne zakręty, wspaniała mieszanka.
Bremgarten - czyste ZŁO, zapomniany, ale pierońsko niebezpieczny. Porównywalny z Ringiem, tylko krótszy i bez Karusell.
Kyalami - stare oczywiście - za szybkość, widowiskowość (jak oni mogli je zrównać z ziemią??? za śmierć T. Pryce'a??)
Więcej nie wypisuję bo się będę powtarzał po innych (Monako, Stare Interlagos, Buenos Aires, Osterreichring etc.) Sporo tego było. Teraz poza starymi, to jest sam szit. Tilke do odstrzału, choć fakt Raf ma rację Sepang i wyjazd z Yasia jest ok.