przez Sar trek N lut 20, 2011 23:17 Re: Losy GP Bahrajnu 2011
Dziś rano mówili, że czołgi zniknęły z ulic Bahrajnu i zaczęły się rozmowy z opozycją.
Chociaż, już raz było trochę optymizmu, Ecclestone mówił, że wszystko wygląda dobrze, a za kilka godzin musiał zmienić zdanie.
Teraz zdaje się na zdanie króla Bahrajnu, Hamada ibna Isa al-Chalifa. Nie wiem, czy to dobry pomysł, by polityk wplątany w zamieszki w Bahrajnie (w końcu przeciwko niemu są protesty i to on wysyła czołgi na ulice) decydował o losach Grand Prix.
W końcu zależy mu zapewne na wyścigu dużo bardziej, niż Berniemu, by pokazać światu, że wszystko jest ok., cisza, spokój. Tylko, że tor będzie otoczony czołgami, a wokół będą siedzieć żołnierze w okopach.
Może być tak, że zdecydują się na wyścig, ale, jak podczas rundy GP2 Asia. W Manamie wybuchną zamieszki i lekarze będą potrzebni w mieście, by ratować ludzkie życie. Opuszczą więc tor i wyścig będzie trzeba odwołać.
PS: Wszyscy się zastanawiają, co z wyścigiem w Bahrajnie, a w Zjednoczonych Emiratach Arabskich też nie mają demokracji i to wszystko może nie ominąć tego kraju. A spokój wtedy szybko nie wróci. Ile trwało to w Egipcie czy w Tunezji? Coś koło miesiąca i do dziś nie odważyłbym się tam polecieć.