Ciekawe co powiesz gdy tego jednego, czy dwóch punktów braknie Williamsowi do zajęcia trzeciego miejsca. Albo czwartego.
No na pewno nie będę płakać z tego powodu i wszystko jedno którego zespołu czy kierowcy by to dotyczyło. I nie będę też obwiniać za to Felipe Massy. Tak jak już napisałam team orders nie kojarzy mi się z prawdziwym ściganiem, chociaż staram się zrozumieć, że F1 to kasa, sponsorzy, sport zespołowy i inne takie rzeczy. I pewno sobie jeszcze pomyślę, że mógł wtedy Bottas chociaż zaryzykować i spróbować zaatakować Felipe i powalczyć o tą pozycję.
Wyjątkiem jest przypadek Webbera z Silverstone 2011, gdyż w tym wypadku polecenie było absurdalne i wręcz pokazujące kto jest kierowcą nr 1, nie po raz pierwszy zresztą.
Ale czy nie o to chodzi w team orders? Pytam, bo nie wiem, a myślałam zawsze, że polecenia zespołowe zostały stworzone z myślą o kierowcy nr 1 w zespole, aby w wyjątkowych sytuacjach na torze, w razie walki o zwycięstwo, o mistrzostwo ułatwić mu to i wtedy to rozumiem. Ale nie za każdym razem, gdy jeden kierowca teamu jest trochę szybszy od drugiego.
Gdyby Vettel nie rozwalił się w Australii w 2009 w pojedynku z Kubicą, to do ostatniego wyścigu walczyłby o mistrzostwo, zamiast stracić szansę na wyścig przed końcem.
Masz rację. Ale czy Vettel o tym wiedział już w Australii, że będzie walczył o majstra? My kibice wtedy chyba też jeszcze tego nie wiedzieliśmy? Jak czytam wypowiedzi kierowców, to większość z nich nie myśli o mistrzostwie w każdym GP, tylko skupia się na wyścigu, który akurat jest, by pojechać jak najlepiej i to chyba dobre podejście? A co do punktów straconych, to te Vettela z Australii 09' się różnią od tych, które teraz przypuszczalnie mógł stracić Bottas i Williams...