Dokładnie dwa lata temu Fernando wygrał Grand Prix Europy z 11 pola, świętował z kibicami na okrążeniu zjazdowym, a potem popłakał się na podium.
No tak Walencja 2012, wciąż żałuję, że ten tor zniknął z kalendarza. Pamiętam łzy Alonso na podium, a w dodatku obok Schumi i Raikkonen, bardzo cenię to u kierowców, gdy pokazują takie emocje, to też część F1. Podobała mi się wtedy, taka emocjonalna reakcja Fernando, sama nawet trochę pobeczałam. Owszem, tak było u Alonso, ale to dawno, 2 lata temu, ostatnio nie kojarzę. Nie mam do ALO o to pretensji, czasem po prostu może coś tam mnie dziwi i chciałabym wiedzieć jak dużą ma jeszcze motywację, czego oczywiście mu życzę.
@xdomino996, rany ale czy ja mówię, że Alonso nie zrobił dobrze? Nie, bo uważam, że bardzo dobrze, że powiedział to co czuje i wcale nie mówię, że akurat tu marudzi. Chodzi mi tylko o to, że widać chyba ma dość czekania i coraz mniej cierpliwości do Ferrari, które przez tyle lat nie potrafi dać mu dobrego, szybkiego bolidu, którym miał zdobyć może nawet nie jeden tytuł. A wtedy może i łatwiej o to by się wypalić.
Mówimy o kierowcy z najwyższego szczebla, o kierowcy, który ma 2 WDC, o kierowcy, który 32 razy wygrał wyścig!
No i co z tego? Tego to nie rozumiem. Czy uważasz, że inny kierowca taki np. Bianchi nie pragnie zwycięstw i tytułów tylko dlatego, że jeździ w Marussi i że nie ma mistrzostwa czy wygranych? Myślę, że pragnie i to chyba nawet bardziej, bo taki Alonso poznał już smak największego sukcesu w F1, a on jeszcze nie. Oczywiście każdy zespół ma różne priorytety, inne są w Caterhamie inne w Ferrari, ale chyba każdy kierowca pragnie jednego, po prostu zwyciężać. To są raczej wszyscy ambitni sportowcy, a w dodatku faceci, zawsze muszą być najpierwsi i najlepsi.
mistrzowie, kierowcy którzy się cenią muszą dość do momentu, w którym tylko P1 ich cieszy. Druga sprawa, to Ferrari, nie Caterham, nie Marussia, że byle punkty ich cenią, Ferrari według statystyk jest najlepszym zespołem, jak więc mają się cieszyć z marnych punktów?
Wiesz, te punkty Julesa i radość Marussi w GP Monaco są dla mnie więcej warte przynajmniej emocjonalnie, niż kolejne zwycięstwo Lewisa dominującym bolidem. W sumie nie wiem, może masz rację co do tego, nawet chyba rozumiem, że każdy z nich chce być najlepszy. Tylko fajnie chyba, gdy ludzie, sportowcy czasem cieszą się z takich mniejszych rzeczy, sukcesów w oczekiwaniu na te lepsze, większe. Bo czasami może być tak, że to co najlepsze nigdy nie przyjdzie i wtedy można stać się rozżalonym, marudzącym piernikiem
Hamilton pomimo tego P2 na Red Bull Ringu i znów straty punktowej do Rosberga bardzo cieszył się z tego wyścigu i miejsca na mecie. A Fernando jak dla mnie naprawdę pojechał wspaniały wyścig i zdobył aż P5, a nie tylko.