Re: GP Austrii 2014
Napisane: Wt cze 24, 2014 20:32
Jak można nie wymienić Chin. Chiny 2012 to chyba najlepszy wyścig, jaki widziałem. Może nie pod względem dramaturgii, ale pod względem walki koło w koło.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia jak to mawiają. Taki Bianchi marzy o regularnych punktach. Gdy to się ziści - o regularnych podiach, później zwycięstwach, a na końcu o mistrzostwach. W tym momencie Alonso mając już to wszystko o czym Bianchi na razie marzy, zadowoli się tylko mistrzostwami. Czy uważam, że Bianchi pragnie mniej od Alonso, bo jeszcze nic nie ma? Tak.
Ale z radości czy ze smutku jak Maldonado wyeliminował Hamiltona? A może żal ci było Vettela lub Grosjeana, który miał chyba najlepszą w karierze okazję na zwycięstwo? Co to był za wyścig, F1 na najwyższym poziomie pod każdym względem. Pomyśleć, że ten wyścig przebiło GP USA, a tydzień później Interlagos 2012, co jak dla mnie jest najlepszym wyścigiem F1 ever.
katinka napisał(a):Chodzi mi tylko o to, że widać chyba ma dość czekania i coraz mniej cierpliwości do Ferrari, które przez tyle lat nie potrafi dać mu dobrego, szybkiego bolidu, którym miał zdobyć może nawet nie jeden tytuł.
slipstream napisał(a):Taka wyświechtana sportowa maksyma - chcesz być najlepszy celuj w bycie najlepszym, a nie drugim, trzecim czy piątym.
katinka napisał(a):Mówimy o kierowcy z najwyższego szczebla, o kierowcy, który ma 2 WDC, o kierowcy, który 32 razy wygrał wyścig!
No i co z tego? Tego to nie rozumiem. Czy uważasz, że inny kierowca taki np. Bianchi nie pragnie zwycięstw i tytułów tylko dlatego, że jeździ w Marussi i że nie ma mistrzostwa czy wygranych? Myślę, że pragnie i to chyba nawet bardziej, bo taki Alonso poznał już smak największego sukcesu w F1, a on jeszcze nie. Oczywiście każdy zespół ma różne priorytety, inne są w Caterhamie inne w Ferrari, ale chyba każdy kierowca pragnie jednego, po prostu zwyciężać. To są raczej wszyscy ambitni sportowcy, a w dodatku faceci, zawsze muszą być najpierwsi i najlepsi.
Tak tak twierdzę, Bianchi oczywiście marzy o zwycięstwie, ale zwykłe punkty spowodują, że będzie skakać z radości (Monaco)mistrzowie, kierowcy którzy się cenią muszą dość do momentu, w którym tylko P1 ich cieszy. Druga sprawa, to Ferrari, nie Caterham, nie Marussia, że byle punkty ich cenią, Ferrari według statystyk jest najlepszym zespołem, jak więc mają się cieszyć z marnych punktów?
Wiesz, te punkty Julesa i radość Marussi w GP Monaco są dla mnie więcej warte przynajmniej emocjonalnie, niż kolejne zwycięstwo Lewisa dominującym bolidem. W sumie nie wiem, może masz rację co do tego, nawet chyba rozumiem, że każdy z nich chce być najlepszy. Tylko fajnie chyba, gdy ludzie, sportowcy czasem cieszą się z takich mniejszych rzeczy, sukcesów w oczekiwaniu na te lepsze, większe. Bo czasami może być tak, że to co najlepsze nigdy nie przyjdzie i wtedy można stać się rozżalonym, marudzącym piernikiem Hamilton pomimo tego P2 na Red Bull Ringu i znów straty punktowej do Rosberga bardzo cieszył się z tego wyścigu i miejsca na mecie. A Fernando jak dla mnie naprawdę pojechał wspaniały wyścig i zdobył aż P5, a nie tylko.