Różnica między Vettelem, a Raikkonenem jest taka, że Czterokrotny zwykle dojeżdża w pobliżu swojego kolegi zespołowego.
Nooo, Vettel raczej zawsze dojeżdża w pobliżu Ricciardo, ale problem w tym, że to Daniel powinien dojeżdżać w pobliżu Vettela, a nie odwrotnie. Bardzo więc mnie ucieszyło, że na Hockenheim Seba był wyżej niż DR.
A co do Raikkonena mam po prostu swoje zdanie, pomimo że nie lubię tego kierowcy, jego sposobu bycia, a jazda Fina też mnie specjalnie nie kręci. Widzę, że teraz czasem jeździ jak d*pa wołowa, ale chyba każdy widzi, że kierowca ma problemy z dostosowaniem się do bolidu, chociaż nie wiem ile w tym winy tych zmian technicznych, a ile tego, że bolid raczej jest zrobiony pod Alonso. Więc ja tylko nie uważam aby RAI miał się czegokolwiek wstydzić podobnie zresztą jak Vettel, bo każdy kierowca ma swoje preferencje dot. bolidu, ustawień itd. Jeśli więc Kimi woli nadsterowność, a ma bolid podsterowny to chyba nigdy nie będzie jeździł na wysokim poziomie, bo to coś tak chyba jakby np. jakiemuś ludkowi kazano nagle pisać lewą ręką, gdy od urodzenia pisze prawą. No i dochodzi jeszcze do tego pewno sytuacja w Ferrari, które coby nie mówić jest podporządkowane Alonso, on chyba jest dla nich takim "Bogiem F1"
Nie zachwyca mnie już tak bardzo jazda Fernando, za dużo kalkuluje, ale naprawdę podziwiam i cenię to co robi na torze, tylko że pierwszy raz słyszę, aby kierowca w mediach wzywał swojego kolegę z zespołu do lepszej jazdy czy jakieś przytyki robił. Rozwaliło mnie to, bo myślę, że każdy powinien zająć się sobą i tyle.
Ricciardo też jechał agresywnie. Lubię jazdę na granicy, ale kontakt i wypchnięcie kogoś z toru to przekroczenie granicy. Zwłaszcza, że jadąc samochodem z przewagą ponad 1 sekundy na okrążeniu i z lepszym silnikiem nie było to konieczne.
Ostra walka to dla mnie coś normalnego w wyścigach, a na torze walczą faceci i kierowcy wyścigowi, przynajmniej tak mi się marzy. Czasami są sytuacje, że trzeba jednak jechać na granicy i tak samo walczyć. Hamilton na Hocke nie przekroczył tych granic walcząc z Buttonem, Raikkonenem, Sutilem czy Ricciardo, bo nikt nie odpadł przecież z wyścigu przez niego. A Lewis nie walczył o pietruchę, ale walczył o to by przy takim cholernym pechu i takim zespole nadal liczyć się w walce o WDC, a czego nie musiał robić ten cudowny Daniel Ricciardo. Ja kierowców i zawodników moto dzielę zawsze na 2 kategorie: takich którzy chcą wygrywać i takich którzy chcą bardziej, tak jak Hamilton czy MM.