badyl napisał(a):Ja mam inną wątpliwość - dlaczego nikt nie wiesza psów na teamach za narażanie kierowców? Jakim cudem mimo głośnego darcia się wielu z nich, że pada, że wody jest coraz więcej, że warunki są bardzo trudne tylko pięciu z nich zmieniło opony na full wety, a reszta idiotycznie ryzykowała jadąc na intermediatach?
Co prawda nie przebili Marqueza, który w ostatni weekend próbował dojechać w deszczu na slickach, ale tam gorzej z kontaktem z kierującym, a i sam Marquez zaliczył glebę na tyle szczęśliwie, że bez obrażeń.
Walka o rezultat to jedno, ale gdy rezultat zaczyna przesłaniać bezpieczeństwo to drugie, winni wielu kraksom w trudnych warunkach są również ci na pit wall - i w wypadku Bianchiego również mają swoje za uszami.
Kto płakał ten płakał
Massa na pewno, bo dobrze to pamiętam, tyle że u niego to standard i nikt się chyba już tym specjalnie nie przejmuje. Biorąc pod uwagę że rozpaczał na początku wyścig że nie da się jechać, w momencie jak Hamilton już od 5 okrążeń domagał się zjazdu SC i rozważał założenie interów, więc nie ma się czemu dziwić. Roztrzasanie całego tego wypadku nie ma większego sensu. Przez ostatnich parenaście lat było masa wypadków która mogła skończyć się naprawdę poważnie... Kubica w Kanadzie, Webber w Walencji czy popisy Pietrowa albo Grosjeana na starcie wyścigu i wiele innych. Zawsze bolid mógl przelecieć komuś po kasku a nie po kokpicie przed nim itd. itp. Szanse że sytacja z dźwigiem się powtórzy są równie duże jak trafienie w lotto, biorąc pod uwagę że przez tyle lat żadnego incydentu z dźwigami nie było. Oczywiście skoro była już taka sytuacja to trzeba się zabezpieczyć żeby się nie powtórzyła, ale wprowadzanie SC przy każdym pojawieniu się samochodu poza torem, dobrym rozwiązaniem na pewno nie jest.
ManiakF1 napisał(a):Zgadzam się. Teraz każdy mądry i zgrywa eksperta, że bezpieczeństwo ponad wszystko, ma być maksymalne. Wytykają nawet błędy w bezpieczeństwie w F1, chociaż jest ono na bardzo wysokim poziomie co pokazał np. wypadek Kubicy w Kanadzie, po takim czymś jedynie złamał nogę, a 2 wyścigi później mógł już jeździć. To był niefortunny wypadek, pech nie do przewidzenia. Teraz nie ma co gdybać, tylko trzymać kciuki za Julesa.
Kubica żadnej nogi tam nie złamał bo inaczej by nie wrócił 2 wyścigi później. W zasadzie już na następny wyścig był gotowy tylko lekarze z FIA mieli jakieś ale... może BMW chciało zobaczyć co pokaże Vettel na torze, albo faktycznie przejmowali się zdrowiem RK. Kubica w Kanadzie miał tylko lekko skręconą kostkę i może wstrząśnienie mózgu ale chyba też niespecjalnie poważne. Oficjalnie w USA nie pojechał bo nie chciali go narażać na ewetalne duże przeciążenia, w razie jakiś przygód, tydzień po poprzednim wypadku.