hideto napisał(a):Kamikadze2000 napisał(a):Piszesz dużo i piszesz wiele bzdur.
no taki Schumacher (michael jakby co) spędził jeden wyścig, a w zasadzie to kwalifikacje, w zespole środka stawki. Po czym w zasadzie od razu przesiadł się może nie do ścisłej czołówki, ale na zaplecze i z tej mniejszej czy większej czołówki wypadł dopiero w... 2006 jak odszedł na pierwszą emeryturę.
To udowadnianie czegokolwiek w słabych zespołach to mit, często utworzony w główkach kibiców w jakiś sposób sympatyzujących np z Alonso. Bo to on nigdy kierowców nie docenia, zwłaszcza jak nie ma z nimi szans.
Tak się składa niestety, ze bycie jakiegoś kierowcy w czołówce od momentu wejścia do niej do samego końca jest ewidentnym dowodem jego klasy. Taki Alonso też by z tej czołówki nie wyleciał, gdyby umiał zamknąć dziób i przełknąć pigułkę goryczy po tym jak Hamilton mu zdemolował dumę.
W Minardii też nie pokazywał się genialnie. Ot jeden z wielu utalentowanych jadących na tyle na ile bolid i umiejętności pozwalały. Bo to nigdy nie jest tak, że ktoś jedzie na 200% bolidu. Wydaje się tak, bo np jego partner z zespołu jest o wiele wolniejszy, ale to ten słabszy mniej wyciąga z bolidu. Moc bolidu jest skończona, nie da się pojechać szybciej niż pozwala na to jego konstrukcja. Dlatego w 91 to nie Jordan nagle niewiadomo jak przyśpieszył w rękach Schumachera. Po prostu 'kolega zespołowy' msc z gp belgii był już wtedy przebrzmiałą gwiazdą i nie wykorzystywał potencjału bolidu.
Swoją drogą... potencjał to najbardziej znienawidzone słowo w F1.
Co do pokazania się w dobrym bolidzie i słabym...
Otóż znów jest na odwrót. Przykład ? Vettel i Webber, Hamilton i Rosberg, Schumacher i w zasadzie każdy jego zespołowy partner. Czy któryś z nich zgnoił kolegę z zespołu w sposób niewyobrażalny w czołowych zespołach ? oczywiście że nie. Wygrywają bezpiecznie, aczkolwiek minimalnie. Bo z dobrego bolidu łatwiej wyciągnąć potencjał. W słabym bolidzie, źle się prowadzącym, talent stanowi dużo większy faktor.
Masz prawo tak uważać. A ja uważam, że po prostu mamy inne poglądy na dany temat. Alonso jest przykładem kierowcy, który zaczynał z najniższego pułapu - z najsłabszego bolid w stawce. Po roku przerwy przyszedł do bolidu środka stawki, który z roku na rok się poprawiał... aż w końcu doszedł na szczyt. Moim zdaniem jazda w bolidach środka stawki uczy pokory i wyzwala w kierowcy wyciskanie z siebie najlepszych umiejętności. A udowadnia przy okazji, że kierowca to tylko egzekutor pracy fabryki na torze, a nie ktoś, co może wiele zmienić. Oczywiście "odcedzanie chwastów od kwiatów" następuje - widzimy, który kierowca lepiej sobie radzi, a który nie. W F1, jak w ogóle w sporcie motorowym, najważniejsze jest posiadanie dobrego sprzętu. Mnie osobiście podoba się kariera, w której kierowca musi dojść do czołowego bolidu, a nie od razu się w nim pojawić. Z Hamiltonem było inaczej. Stąd mam takie zdanie, a nie inne. Ale już nie mam zamiaru nikogo przekonywać. Nie dojdziemy do porozumienia.
-- Śr lis 05, 2014 15:19 --
ice napisał(a):A uważam, że prawdziwą klasę kierowcy możemy zobaczyć w słabszym bolidzie - widzimy, jak sobie radzi pod względem psychologicznym, walczy o pozycje i broni ich.
Jest dokładnie odwrotnie, to przy walce o najwyższe cele psychika odgrywa rolę, przy jeździe złomem liczy się jedynie utrzymanie motywacji, presja w porównaniu z walką o mistrzostwo jest żadna.
Łatwiej też jeździć świetnie zbalansowanym i szybkim bolidem, aniżeli trudnym w prowadzeniu.
Co z tego skoro team mate ma do dyspozycji taki sam sprzęt? poziom trudności względem partnera jest ten sam, jedynie może trochę innych umiejętności potrzeba do panowania nad bolidem, który w ogóle nie chce jechać, a innych do odpowiedniego prowadzenia bolidu, który robi to co kierowca chce, ale jak już wcześniej mówiłem ważniejsze jest pokonanie team mate'a w czołowym bolidzie niż w słabym.
Co do pierwszego cytatu - oczywiście, to też prawda, ale chodziło mi o psychologiczne radzenie sobie np. z brakiem wyników mimo starań. Łatwiej jest się ścigać, kiedy masz konkurencyjny bolid, aniżeli niekonkurencyjny. To, o czym napisałeś, to inny przypadek.
Co do drugiego - przypomnij sobie gadki o Vettelu. Wielu zarzucało mu łatwe wygrane, bo po prostu jego bolid "jedzie jak po sznurku". I wtedy wysyłano go do niekonkurencyjnego sprzętu, aby spokorniał i zobaczył, jak to jest jeździć pojazdem, z którym trzeba walczyć. I dlatego też prawda jest taka, iż w przypadku jazdy konkurencyjnym bolidem łatwiej jest z niego wycisnąć dobre wyniki, bo nie jest przesadnie podsterowny lub nadsterowny. Z kolei w przypadku niekonkurencyjnego - wystarczy zobaczyć, jak trzeba kręcić kierownicą np. w Caterhamie, a jak w Mercedesie.
-- Śr lis 05, 2014 15:21 --
hideto napisał(a):Kamikadze2000 napisał(a):No.. akurat 'Alonso' i 'klasa' to jest takie bardzo problematyczne sąsiedztwo dwóch słów.
W przypadku klasy osobistej na pewno.