przez Pan Kierowca So mar 28, 2009 20:39 Re: Wpadki, wypadki, kompromitacje i inne...
Za swego rodzaju kompromitację możemy też uznać nieszczęsne Grand Prix Holandii 1973.
Tor Zandvoort przeszedł modernizację na sezon 1973. Położono nowy asfalt, wybudowano nową wieżę kontroli wyścigu. Po tych wszystkich zmianach tor w całości otoczono barierami. Faworytami wyścigu byli kierowcy Tyrrella: Jackie Stewart i Francois Cevert. Również oni dominowali wyścig. W środku stawki jechał młody Anglik Roger Williamson z zespołu March. Był to dla niego dopiero drugi wyścig. Pierwszy, w GP Wielkiej Brytanii, zakończył się dla niego w kraksie na pierwszym okrążeniu. Niestety ten wyścig okazał się dla niego tragiczny. W trakcie 7 okrążenia w jego bolidzie nastąpiło uszkodzenie zawieszenia bądź opony, przez co jego March przy sporej prędkości uderzył w zewnętrzną barierę. Jednak organizatorzy olali sprawę i wkopali barierę na odpier*ol w piach. Bariera przy uderzeniu odgięła się, czego efektem było wystrzelenie bolidu Williamsona, zamiast go zatrzymać. Bolid przekoziołkował i sunął kolejnych 200 metrów po asfalcie. W wyniku przetarcia rozszczelnił się zbiornik paliwa powodując wyciek i natychmiastowy zapłon paliwa. Wrak z uwięzionym w środku Anglikiem zatrzymał się do góry kołami przed prawym łukiem, uniemożliwiając mu wyjście. Bolid ogarniały z początku małe płomienie. Jadący na dalszej pozycji przyjaciel Williamsona David Purley, widząc co się dzieje, zatrzymał bezinteresownie swój bolid na poboczu, przebiegł przed nadjeżdżającymi bolidami i popędził ile sił na ratunek. Z całej siły próbował przewrócić bolid, by Anglik mógł wyjść, jednak był on zbyt ciężki. Płomienie rosły, ogarniając coraz większą część wraku. Kompromitacją było już mocowanie barier, a kolejną było zachowanie i wyposażenie marshali (porządkowi toru). Widząc, jak Purley walczy o uratowanie Williamsona, przebiegli na drugą stronę wręczając Davidowi gaśnicę, a sami stanęli obok wraku, biernie przyglądając się, jak Williamson płonie żywcem. Co prawda jeden próbował "coś" zrobić, jednak sypanie nogą piasku na ogromne płomienie trudno uznać za pomocne. Purley uruchomił gaśnicę i zaczął gasić wrak dookoła, jednak na niewiele się to zdało, bowiem płomienie były już na tyle duże, że "bele gaśnica" nie była już w stanie ich ugasić. Jedynie zmniejszyła je na dosłownie chwilkę. Partactwo organizatorów spowodowało, że wyścig nadal trwał, a powinien zostać przerwany. Wkrótce płonął już cały wrak, a wraz z nim młody Anglik. Purley ponownie bez efekty starał się przewrócić bolid ryzykując oparzenia rąk. Porządkowi odciągnęli go od wraku. Ostatecznie Williamson spłonął żywcem, a po ugaszeniu wraku przewrócono go na koła, na zwłoki Anglika rzucono koc, a wyścig toczył się dalej. Purley w smutku wsiadł z powrotem do bolidu i udał się do boksów. Ostatecznie wygrał go Stewart, drugi był Cevert, a trzeci Hunt. Na podium panowała smutna atmosfera, wszyscy mieli spuszczone głowy.
Wyścig można zakwalifikować do kompromitacji:
-po pierwsze - bariery otaczające tor były fatalnie wykonane.
-po drugie - marshale byli źle wyposażeni.
-po trzecie - wyścig na czas akcji gaśniczej (gdy Williamson pewnie już nie żył) powinien zostać przerwany.
Ponadto w internecie można znaleźć zdjęcie, gdzie widać, że za łukiem, przed którym płonął Williamson, w krzakach stał wóz strażacki z ratownikami.
Film z wypadku łatwo można znaleźć na YouTube, a owe zdjęcie, o którym napisałem powyżej, mogę znaleźć w google, jak ktoś chce.