Tak czy siak - minął kolejny sezon McLarena i w związku z tym mam kilka przemyśleń, ale spokojnie - nie będzie już corocznego podsumowania pecha McLarena (
), bo po latach doszedłem to wniosku, że ma to taki sens jak wstawianie Legii Warszawa w miejsce Celtiku Glasgow podczas losowania grup LM przez Mateusza Borka...
Zacznę może od rzeczy pozytywnych. Mało kto już pamięta GP Australii, ale przypominam, że to właśnie McLaren był liderem klasyfikacji konstruktorów po pierwszym wyścigu, dodam też, że później nie udało się nikomu wskoczyć przed Mercedesa.
To wcale nie jest jedyna rzecz, w której McLaren był na czele, otóż
drugi raz z rzędu okazał się być najbardziej niezawodnym bolidem w stawce i coś w tym jest, bo pamiętam tylko awarie z Bahrajnu i Buttona z Singapuru, były dość bolesne, bo miał szansę na grube punkty w obu wyścigach, ale taki jest życie, skoro nawet Alonso miał awarie w tym sezonie (niewiarygodne
) to te 3 awarie sa absolutnie w granicach tolerancji. Aż nasuwa się myśl: czy nie mogło tak być w 2012 roku?
Z innej beczki: Button pokazał w tym sezonie, że jest topowym kierowcą, bo skoro wszyscy naokoło twierdzą, że Alonso ciągnie za uszy Ferrari to Button ciągnie McLarena. Jego manewr wyprzedzenia Alonso i Hulkenberga w Kanadzie jest dla mnie manewrem sezonu. Niesprawiedliwe by było wyrzucanie go na rzecz przeciętnego Magnussena, który okazał się być największym rozczarowaniem tego sezonu. W zasadzie to jemu można zarzucić nieprzeskoczenie Ferrari w klasyfikacji konstruktorów.
Mieliśmy też najwięcej najszybszy pit-stopów w stawce, fakt niezauważony, ale też cieszy.
Teraz trochę mniej pozytywnie. P5 w klasyfikacji konstruktorów dla takiego zespołu było, jest i będzie dużym rozczarowaniem. Już drugi raz z rzędu McLaren musiał zakasać rękawy w drugiej części sezonu, by przeskoczyć przed 3 razy biedniejszą Force Indię. Odczuwalny jest jednak brak Paddiego Lowe'a, który jednak potrafił wcześniej utrzymać konkurencyjność bolidów, następcy nie widać, wszyscy upatrują szansę w Podromou, ja jednak cudów się nie spodziewam. Na tą chwilę McLaren jest słabym konstruktorem.
Druga kwestia: Magnussen. Fajnie, że jest agresywny i cieszy
katinkę, ale za dużo punktów w ten sposób zmarnował. Oprócz tego w tempie wyścigowym wypada blado na tle Buttona, zwykle w pierwszej połowie wyścigu są blisko, a potem przepada w siną dal, zupełnie jakby zbyt szybko zużywał opony. Spisał się po prostu słabo i jak już zostanie, czego absolutnie bym nie chciał to niech się trochę "objeździ".
Trzecia sprawa: do znudzenia - stratedzy
. Na prawdę nie wiem dlaczego często przedłużają na siłę pobyty na torze, na czym tracą kierowcy ogrom czasu zamiast zrobić jeden pit-stop więcej? Zawsze w tej konfrontacji druga opcja będzie lepsza, nawet na kilka kółek przed końcem wyścigu. Aha, no i super strategia na Węgrzech... Przypominam, że Button prowadziłby w tym wyścigu przed Ricciardo, gdyby choć raczyli zrobić to co wszyscy, czyli założyć suche opony, nie twierdzę, że by wygrał, ale na pewno byłby wyżej niż na 10 miejscu. W tym obszarze szukałbym poprawy, a nie tak jak twierdzi Dennis kierowcy są do bani.
Podsumowując: to nie był jakiś bardzo zły sezon, w porównaniu do zeszłego roku jest postęp, mały bo mały, ale jest. Zdecydowanie wolę oglądać takie sezony jak 2013 i 2014 niż 2012 czy 2005, bo straty aż tak nie bolą i nie zszargam sobie nerwów.