No to rozstrzygnijmy jedną kwestię: 2008 czy 2012?
Ode mnie głos na 2008. Co prawda wyścig miał takie trzy fazy - ciekawy początek, nudny środek, i genialna końcówka - i chyba za te emocje w końcówce wybieram właśnie tą opcję. Takich skoków emocji nie zastąpi żaden mecz, żaden bieg, żaden skok, żaden rzut. Szczerze wątpię, aby kiedyś powtórzył się wyścig z taką dramaturgią i z takimi zmianami sytuacji, dlatego właśnie ten wyścig wyróżniam.
Był to również wspaniały popis strategów BMW, w przypadku Roberta.