Niestety zwycięzcy GTE Am zostali zdyskwalifikowani, załoga #68 (m.in. Seb Bourdais) również.
Mariusz napisał(a):Ciekawy był to wyścig, oglądałem głównie zmagania niedzielne, a działo się wtedy sporo.
Złap koniecznie powtórkę soboty. Do północy ściganie było na prawdę wyborne, zwłaszcza w GTE Pro, gdzie czołówkę cały czas dzieliły sekundy, na prostych odstawiał się dosłownie NASCAR, a jedynie Aston Martin spadał jak kamień w wodę.
Porwanie się polskiej załogi na debiut od razu w LMP2 uznaję za ambitne przedsięwzięcie. Jest to klasa liczna, bardzo konkurencyjna i pełna specjalistów-wyjadaczy. Zapłacili sowite frycowe za debiut w klasyku, ale nie będę surowy w ocenie. Wczesną nocą były nawet momenty gdy przebijali się do przodu do pierwszej dwudziestki. Najważniejsze, że w debiucie dojechali do mety jako sklasyfikowani.
Chyba po raz pierwszy zetknąłem się z sytuacją jak w załodze #88 (Porsche z GTE Am, które spowodowało wypadek jednej z fabrycznych Corvette). Japoński kierowca tej załogi, którego nazwisko mi umknęło, po zaliczeniu kilku poważnych błędów otwarcie przyznał, że czuje się zbyt słaby na ten wyścig i zrezygnował jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Czasem największą odwagą jest poznać swoje słabości (pośredni pun do Gry o Tron
).
Wrażenia ogólne:
- nie wierzę w teorię spiskową wokół Toyoty (Alonso nie zależało już tak bardzo na wygranej wyścigu, liczył się tylko tytuł mistrzowski WEC)
- nawet realizator litował się nad brakiem rywalizacji w LMP1 serwując od samego początku walkę w GTE Pro
- całe szczęście ten "super" sezon już za nami, swoją drogą robienie takie półtorarocznej klasyfikacji to idiotyzm. Nigdy więcej.
I like my sugar with coffee and cream.