Andre Lotterer, Marcel Fassler i Benoit Treluyer w Audi R18 e-tron quattro z numerem 1 wygrali osiemdziesiąty wyścig Le Mans. Załoga wyprzedziła o jedno okrążenie drugie hybrydowe Audi. Najniższy stopień podium również uzupełnił samochód niemieckiego producenta – Audi R18 Ultra #3.
Startujący z pierwszego pola Lotterer dość szybko zaczął oddalać się od swoich rywali, ale w początkowej fazie wyścigu jeszcze wszystko było możliwe. Toyota straciła trzecie miejsce jeszcze przed wjazdem na prostą Mulsanne, jednak japońska ekipa dobre tempo z kwalifikacji przełożyła także na wyścig i mimo odrobinę częstszych postojów, cały czas pozostawała w kontakcie z Audi.
Najważniejsze wydarzenia działy się pięć godzin po rozpoczęciu wyścigu. Nicolas Lapierre podczas postojów mocno zbliżył się do Audi #1 i po pięknej walce objął pozycję lidera. Kilka chwil później jednak druga Toyota, prowadzona przez Anthonego Davidsona, zderzyła się z Ferrari #81 pod koniec prostej. Japoński prototyp wykonał w powietrzu tak zwanego "back-flipa" i twardo wylądował w barierach. Przyczyną wypadku był najpewniej fakt, że Piergiuseppe Perazzini, nie zauważył Brytyjczyka. Włoch nie odniósł poważniejszych obrażeń, u Davidsona w szpitalu zdiagnozowano pęknięcie dwóch kręgów, jednak kierowca po za bólem czuje się dobrze i nawet chodzi o własnych siłach.
W związku z wypadkiem ogłoszono neutralizację, a usuwanie uszkodzonych aut i naprawa barier potrwała ponad godzinę. Jadąc za samochodem bezpieczeństwa zarówno Toyota #7 jak i Audi #1 zdecydowały się na pit stop, po którym samochód z pod znaku czterech pierścieni powrócił na czoło. Toyota znajdowała się tuż za Audi, jednak podczas restartu pojawiły się problemy. Kazuki Nakajima, w ogniu walki, zahaczył o DeltaWinga, po którym ten skończył na barierach, a Toyota również została uszkodzona. Mechanicy najpierw wymienili w prototypie z numerem 7 tył, jednak zniszczenia byłby zbyt poważne i po prawie pięciu godzinach walki o powrót samochodu na tor ekipa zdecydowała się wycofać.
Audi zostało samotne na placu boju, gdyż prywatne auta klasy LMP1 nie były w stanie nawiązać jakiejkolwiek walki z niemieckim producentem. Pomimo tego fakt, że podopieczni Dr Ulricha nie dołączyli do załóg, które pożegnały się z wyścigiem, należy uznać za spore szczęście. Audi #2 i #4 już na początku miały problemy, jednak mechanicy bardzo szybko je rozwiązali. Audi z numerem 3 po czterech i pół godzinach uderzyło w bariery na wyjściu z szykany Forza i urwało zawieszenie.
Mechanicy naprawili usterkę i samochód wrócił do walki, podczas której pokonał Lolę Rebelliona #12 i wskoczył na czwarte miejsce, by dziś o 12 wypaść dokładnie w tym samym miejscu i ponownie wracać do boksów z urwanym zawieszeniem. W tym samym momencie o bariery w zakrętach Porsche uderzyło Audi #2, co zaowocowało trzecią neutralizacją i wypadnięciem załogi z bratobójczej walki o wygraną. Zwycięzców również nie ominęły problemy. O czwartej nad ranem Fassler stracił panowanie nad samochodem i stracił prowadzenie. Tylko druga neutralizacja, zarządzona w odpowiednim momencie i późniejsze problemu numeru dwa pozwoliły im na odniesienie wygranej.
Czwarta na mecie była Lola Rebellion z numerem 12 prowadzona przed Nicka Heidfelda, Nicolasa Prosta i Neela Jani. Kierowcy w barwach Lotusa przez cały wyścig utrzymywali dobre tempo i bezlitośnie wykorzystywali błędy Audi. W pierwszej połowie rywalizacji za ich plecami jechał drugi skład Rebelliona, jednak powracające problemy z autem spowodowały spadek po za pierwszą dziesiątkę. Piąte było Audi #3, a czołową szóstkę uzupełnili Brabham, Dumbreck i Chandhok w HPD ARX 03a z silnikiem w Hondy.
W klasie LMP2 najszybszy był samochód z numerem 44 ekipy Starworks Motorsport. Walka w klasie była niesamowicie zacięta i lider zmieniał się kilkukrotnie, jednak Ryan Dalziel, Vicente Potolicchio i Tom Kimber-Smith jechali swój wyścig i unikali kłopotów, co pozwoliło im przeskoczyć z piątego miejsca po siedmiu godzinach, na pierwsze na mecie z przewagą jednego okrążenia. Zwycięstwo w klasie dało im także siódme miejsce w klasyfikacji generalnej. Podium LMP2 uzupełniły ekipy Thiriet by TDS Racing i Pecom Racing.
W klasie GTE-Pro również toczyła się bardzo zacięta walka. Jaimie Melo w Luxyry Racing nie potrafił utrzymać dobrego tempa po starcie i spadł w głąb stawki. W pierwszej fazie rywalizacji walka toczyła się pomiędzy Astonem Martinem, a Corvettą #74. Obie ekipy nie miały jednak szczęścia w tym wyścigu i po sporych problemach – Aston przedwcześnie zmieniał hamulce i uderzył w barierę w zakręcie Indianapolis, a Corvetta prawie całe okrążenie przejechała bez koła, które odpadło zaraz po wyjeździe z pit lane – musiały zadowolić się niższymi pozycjami.
Najskuteczniejsza w tej klasie okazała się szarża zawodników AF Corse. Ferrari #51, po sporych problemach i wymianie nadwozia jeszcze w czasie kwalifikacji, startowało z dalekiej pozycji. Vilanderowi, Fisichelli i Bruniemu udawało się jednak unikać kłopotów, a także rzadziej od rywali pojawiać się w boksach co zapewniło im wygraną.
Drudzy na mecie byli zwodnicy Luxury Racing, którzy uporali się z wcześniejszym brakiem tempa i nie bez problemów dojechali do mety dwa okrążenia za liderami. Astona Martin był ostatecznie trzeci, a czołową piątkę uzupełniło drugie Ferrari AF Corse z numerem 71 i druga Corvetta. Chevrolet, który wcześniej walczył o wygraną, zajął ostatecznie szóstą pozycję.
W klasie GTE-Am walka o pierwsze miejsce rozstrzygnęła się dopiero na nieco ponad 15 minut przed końcem wyścigu, kiedy Corvetta ekipy Labre Competition wyprzedziła Porsche zespołu IMSA Performance. Walka pomiędzy tymi samochodami toczyła się przez większą część wyścigu i decydujące okazało się tempo na ostatnim stincie. Porsche jednak i tak nie miało szans na wygraną, gdyż kilka chwil po spadku na drugą pozycję doszło do przebicia opony. Trzecie miejsce, sześć okrążeń za liderem, zajęło Ferrari zespołu Krohn Racing.