Ja wolę widzieć na torach 12 różnych konstrukcji, nawet, gdy część z nich jest do kitu, niź 12 zespołów z których połowa kupuje bolidy od kogoś innego.
Ale z drugiej strony, jeśli jakiś zespół(tu Mclaren) umyślnie, z własnej nieprzymuszonej woli dzieli się swoimi informacjami technicznymi z innymi, to w czym problem?
Wtedy byłaby taka sytuacja, że o mistrzostwo walczyłyby RBR, STR i może Caterham w takich samych bolidach... A za nimi bolidy McLarena obsługiwane także przez Mercedesa, Force India, Virgin Racing, a na kolejnych miejscach Ferrari i Sauber identycznymi bolidami. A LRGP walczyłoby z bolidami Williamsa, którymi jeździliby także kierowcy HRT...
Swobodny przepływ informacji - ok, ale samochody klienckie mnie nie przekonują. I tak wszyscy dobrze wiemy, do czego jest STR i że informacjie i tak przepływają. Jak chcą przzekazywać, to niech przekazują, ale niech też te bolidy będą w czymś różne.
Dla takich zespołów jak Virgin czy HRT "zdobycz punktowa" byłaby taka sama, gdyby wystawiały po jednym bolidzie - drugi wóz jest takiej stajni potrzebny do zasilania finansowego przez pay-drivera... W latach 70-tych, kiedy prywatne zespoły klienckie były codziennością (przynajmniej w pierwszej połowie dekady), dostawały one od teamów firmowych zwykle konstrukcje z poprzedniego sezonu... Jak Ricciardo spisywałby się dzisiaj np. w F10?
Niech podyskutują - zobaczymy, co z tego wyniknie.
TAK. To moze uratowac F1. Virgin jezdzacy McLarenami, STR jezdzacy Red Bullam... To moze uratowac widowisko.
A może wprowadzić regułę, że można kupować zeszłoroczne modele czołowych teamów? Potem by sobie mogli je przystosowywać do przepisów. Kiedyś tak było ;) A i z Super Aguri i Hondą było podobnie w 2007
Klienckie samochody = totalna bzdura i regres.
Jednym z dwóch podstaw-składników mistrzostw Formuy 1 jest klasyfikacja KONSTRUKTORÓW. Żaden zespół który podejmuje trud zbudowania własnego samochodu (utrzymanie infrastruktury i setek miejsc pracy inżynieryjnych i wspomagających) nie ma prawa przegrywać z jakimś- za przeproszeniem- obszczymurkiem bez grama zaplecza technologicznego, myśli inżynieryjnej i fabryki który po prostu kupił sobie samochód od szybszego konstruktora.
Może od razu wszyscy dostaną jednakowe samochody i nie będzie klasyfikacji konstruktorów?
To ja proponuję pooglądać sobie trochę IndyCar. Chyba nie do takiej postaci dąży F1.
@SirKamil
W sumie - jeśli popatrzeć na to chłodnym okiem - masz rację. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić wprowadzenie takiego rozwiązania (jak i wielu innych z przeszłości - było, minęło). Można by też zapytać, czy wprowadzenie aż trzech nowych zespołów na raz do F1 było dobrym pomysłem? Niewiele pozytywów wniosło takie rozszerzenie stawki (wystarczyło popatrzeć na dzisiejsze "korowody" z dublowaniem). Szkoda, że nikt nie przejął zespołu Toyoty w taki sposób, jak Brawn "odziedziczył" Hondę czy Sauber "odkupił" BMW - tam był już gotowy potencjał.
Dziś też można kupić bolid klienckie, bo nigdzie nie napisane że to jest zakazane ale zespoły mogą to utrudnić bez wyrażenia zgody na takie ruchy. Tak było na 2008 kiedy już Prodrive był bliskie nabycia bolidów McLarena ale wtedy to kilka zespołów to zatrzymało. Dziś pewnie to przejdzie bez problemów bo zakończy się zabawa kto da więcej za fotel. Która jest najgorsza tym wszystkim.
Najbardziej znanym zespołem który kupował bolidy był Rob Walker Racing Team, ale zawsze mieli wybór silników, skrzyni biegów i opon.
IndyCar to działa na zasadach F3, F2 czy GP2 gdzie jest tylko jeden konstruktor lub dwóch.
jps, przyjęcie ich hurtowo nie było dobrym pomysłem, ponieważ był to pomysł politycznym a te z natury są złe.
Natomiast dla mnie obecność w stawce słabych ekip to żaden przyczynek do dyskusji na temat klienckich bolidów. Bo i niby dlaczego?
1. Nigdzie nie jest zapisane, że wszystkie ekipy muszą wymiatać.
2. Co więcej w historii nigdy nie było takiej sytuacji.
3. Na wszystko trzeba czasu- projekt HRT to póki co bałagan, ale Caterham i MVR powinny wyjść na ludzi.
4. Patrząc na to z innej perspektywy, to może dodawać prestiżu- wszak porażka w F1 tak sukcesonośnego brandu jak "Vigin" mówi dużo o poziomie konkurencyjności. Ja tu już czytałem teorie, że Branson wszędzie odnosił sukcesy ze swoją filozofią i pomysłami to F1 też mu ulegnie a jak się okazuje nic z tego. Któryś z konstruktorów może powiedzieć "spójrzcie, bolidy faceta który organizuje loty kosmiczne dostają od nas bęcki aż furczy" etc.
Moim zdaniem jest to jak najbardziej dobry pomysł. 'Gołe' specyfikacje bolidów dostarczane klientom na początku sezonu to jedno - rozwinąć takie cacko to diametralnie inna sprawa. Zespoły z bogatym zapleczem same produkujące bolid i tak dadzą radę wyprzedzić takich klientów tempem modyfikacji i lepszą znajomością zawiłości swoich konstrukcji, które składali od pierwszej śrubki i prototypu na desce kreślarskiej. Jeśli im się tego nie uda ich strata, ale na pewno nie będzie dochodziło do sytuacji typu: na czele RBR, zaraz po nim klienci RBR z tylko lekką stratą, ale z nawiązką czasową do pozostałych.
@SirKamil
Branson miał do tej sprawy podejście bardziej showbiznesowe niż biznesowe - symboliczny był tu jego pomysł zatrudnienia nie tylko jednej, ale dwóch kobiet-kierowców (co na szczęście ktoś rozsądniejszy wybił mu z głowy). Oparcie się wyłącznie na CFD na tym etapie rozwoju też było pomysłem rodem raczej z Playstation, niż dzisiejszych realiów F1. Ten team jakby z opóźnieniem zrozumiał, że budowa zespołu F1 to metodyczna praca od fundamentów, a nie "radosna improwizacja" (zaczynanie "od dymu z komina" - jak w wierszu Staffa). W ekipie Fernandesa - w dużej mierze dzięki obecności Gascoyne'a - panował większy realizm, dlatego wyszli o krok przed pozostałych "beniaminków". HRT z kolei przypominało mi samochód, złożony przez amatorów w przydomowym garażu, który z wolna przechodzi tunning, nadający mu fabryczne oblicze...
Szkoda mi Toyoty, bo można było to przekształcić w inną, niezłą ekipę. Sauber może nie jest rewelacyjny, ale dzięki gotowej bazie jest jednak w innym miejscu niż debiutanci. Renault umywa ręce jako "zespół fabryczny", skupiając się profesjonalnie na dostarczaniu silników, ale ekipa nie poszła w gruzy (jak Toyota) - obecny (ze sportowego punktu widzenia) kryzys ma w dużej mierze inną, dobrze nam znaną przyczynę...
A nawiązanie do nowych ekip przy okazji wskrzeszania tematu "zespołów klienckich" bierze się stąd, że właśnie te zespoły nasuwają się jako (teoretycznie!) potencjalni "klienci" - ze względu na niezbyt oszałamiające osiągi ich własnych produktów - przecież to nie McLaren byłby klientem Ferrari czy vice versa. :)
Ale ogólnie zgadzam się, że to temat raczej na długie, jesienne wieczory przy kominku, niż konkretne rozmowy na padoku.
yaper, proponowałbym jednak aby "gołe specyfikacje" konstruktorzy biorący udział w mistrzostwach konstruktorów i pobierający pieniądze za wyniki w tejże klasyfikacji, skonstruowali sobie sami. Tym bardziej, że każdy aktualnie obecny w stawce zespół MOŻE TO ZROBIĆ... no bo gdyby na skutek jakichś obiektywnych nieprzyjaznych okoliczności byśmy mieli 4 czy 5 ekip samodzielnych konstruktorsko... ale nie jest tak. mamy 11,5 normalnego konstruktora z czego 9 z gotowym zapleczem, 3 z powstającym.
jps, Toyota musiała iść w gruzy. Nikt nie przejmie tej fabryki w Niemczech. Potężna cena zakupu, potężne koszty utrzymania, potężne niemieckie koszty pracy i brak kadr strice motorsportowych.
|