Embed from Getty Images
Marcus Ericsson przyznał, że powrót do startów w Formule 1 nie jest już dłużej jego priorytetem.
Szwed rywalizował w Królowej Sportów Motorowych w latach 2014-2018 jako kierowca Caterhama oraz Saubera. W stajni z Hinwil posadę Ericssona przejął Antonio Giovinazzi, choć pozostał on jako trzeci kierowca w ekipie przemianowanej na Alfę Romeo.
Po Grand Prix Austrii 28-latek współpracował z zespołem w trakcie testów opon Pirelli na torze Red Bull Ring. Decyzja Alfy wzbudziła pewne sugestie, jakoby Ericsson mógł wkrótce wrócić do rywalizacji w Formule 1 za słabo spisującego się Giovinazziego. Mimo to jak przyznał Szwed, jego koncentracja spoczywa na serii IndyCar, gdzie reprezentuje Schmidt Peterson Racing.
„W tym momencie widzę siebie kontynuującego starty w USA” – powiedział Marcus Ericsson.
„Mam tutaj dobry okres i zaczynam rozumieć kwestie związane z jazdą w IndyCar. Byłbym zadowolony, gdybym mógł tutaj zostać i zobaczyć na co mnie stać z większym bagażem doświadczeń. Nie mogę się doczekać podpisania kontraktu obejmującego 2020 rok. Jeśli chodzi o dalszy okres, nie zamykam sobie żadnych drzwi”.
28-latek dodał, że mimo, iż nie da się porównać osiągów bolidów F1 oraz IndyCar, to poziom ścigania za Oceanem jest dużo lepszy.
„W każdym wyścigu mam świadomość, że mam szansę na walkę w czołówce. To trudne, ponieważ jest wielu dobrych kierowców, ale przynajmniej nigdy mi nie towarzyszy uczucie, że nie mam jakichkolwiek szans. Kiedy byłem w F1, ani razu nie czułem, że stać mnie na pojedynek o wysokie miejsca”.