Embed from Getty Images
Lewis Hamilton nie skorzystał z okazji, aby spróbować obronić przed sędziami swój nieudany manewr wyprzedzania Alexa Albona.
W przypadku Hamiltona sędziowie nie zdecydowali się na natychmiastowe nałożenie kary czasowej. Brytyjczyk stanął więc na najniższym stopniu podium ze świadomością, iż w końcowej klasyfikacji trzecia pozycja przypadnie Carlosowi Sainzowi.
Sędziowie postanowili zapoznać się z punktem widzenia Hamiltona i Albona. Kontrastowało to z sytuacjami z GP Meksyku i USA, gdzie Daniił Kwiat otrzymał kary czasowe za kolizję jeszcze przed opublikowaniem prowizorycznych wyników rywalizacji.
Hamilton nie zdecydował się jednak na pojawienie się przed sędziami. Już w trakcie wywiadu udzielonego po ceremonii dekoracji przez Rubensa Barrichello uznał swoją winę i przeprosił Albona.
Przed oficjelami FIA pojawił się dyrektor sportowy Mercedesa – Ron Meadows, który przekazał wiadomość o tym, iż Hamilton przyznaje się do błędu. Z tego względu sędziowie musieli nałożyć na kierowcę ze Stevenage karę doliczenia 5 sekund do rezultatu wyścigu, co zepchnęło go z trzeciego na siódme miejsce.
Dyrektor wyścigu – Michael Masi, tłumaczył:
„Sędziowie postanowili przeprowadzić dochodzenie po zakończeniu wyścigu. Wezwali więc obu kierowców, ale zespół [Mercedes] potwierdził winę kierowcy. Ich reprezentant pojawił się u sędziów i powiedział, że nie muszą wzywać Lewisa, bo uznał swoją winę. Z tego co mi wiadomo, tak właśnie powiedział Ron. To kończyło sprawę”.
„Prowadzone było dochodzenie – w dochodzeniu bada się różne kwestie – ale gdy pojawia się członek zespołu, który potwierdza: «Tak, popełniliśmy błąd», to bardzo upraszcza cały proces!”.
Masi przyznał, że sędziowie znaleźli się w mało komfortowej sytuacji – z jednej strony chcieli dać Hamiltonowi szansę wytłumaczenia nieudanego manewru. Z drugiej mieli świadomość tego, iż na podium powinien pojawić się kierowca, który zasłużył na trzecie miejsce.
„To była patowa sytuacja” – stwierdził Masi.