Embed from Getty Images
Tor Hockenheim potwierdził, że definitywnie nie pojawi się w kalendarzu Formuły 1 na sezon 2020.
Niemiecki obiekt od wielu miesięcy prowadził rozmowy z Liberty Media na temat potencjalnego wyścigu w tegorocznych mistrzostwach. Uważano, że Hockenheim nieoficjalnie pełni funkcję rezerwowego toru lub może liczyć na otrzymanie organizacji Grand Prix w październiku.
Jak się okazuje, rozmowy z Formułą 1 miały upaść ze względu na plan włodarzy serii, którzy od września chcą powrotu kibiców na trybuny. Pierwszą rundą z publicznością ma być wrześniowe Grand Prix Rosji, natomiast region, w którym zlokalizowane jest Hockenheim, ma surowe restrykcje dotyczące koronawirusa i niewiele wskazuje na to, by w najbliższym czasie mogły zostać poluzowane.
„Z dzisiejszego punktu widzenia, potencjalny wyścig w październiku nie mógłby zostać rozegrany z publicznością większą niż pięćset osób” – powiedział Jorn Teske, dyrektor zarządzający Hockenheim.
„Z ekonomicznego punktu widzenia, to sprawia, że dla Formuły 1 jesteśmy mniej atrakcyjni niż pozostałe tory, które są gotowe wpuścić kibiców pod określonymi warunkami. W tej chwili nie jesteśmy w stanie podbić naszej propozycji, by zorganizować Grand Prix w specjalnych okolicznościach w trakcie pandemii. Możemy potwierdzić, że nie będzie wyścigu na Hockenheim w 2020 roku”.
Spekuluje się, że tegoroczne Grand Prix Niemiec może dojść do skutku na Nurburgringu. Region, w którym znajduje się legendarny tor, ma zdecydowanie mniejsze restrykcje związane z koronawirusem i w grę wchodziłoby wpuszczenie kibiców. Jedyne wątpliwości dotyczą pogody w październiku, która może zakłócić przebieg weekendu.
„Nie mamy w tej chwili nic do zaraportowania. Dyskusje między Formułą 1 a Nurburgringiem wielokrotnie miały miejsce od czasu ostatniego wyścigu w 2013 roku. Do naszych rozmów ponownie doszło w tym roku. Tak jak wielokrotnie podkreślaliśmy w przeszłości, wyścig musi mieć dla Nurburgringu ekonomiczny sens” – powiedział rzecznik toru.