Embed from Getty Images

Gazeta La Presse informuje, że organizator Grand Prix Kanady ma czas do poniedziałku na podjęcie ostatecznej decyzji w sprawie losów czerwcowego wyścigu.

Miejsce imprezy w Montrealu jest kwestionowane od kilku tygodni. Promotor ma na swojej drodze wiele przeszkód spowodowanych pandemią koronawirusa i pierwszą jest niejasna kwestia obecności kibiców na trybunach.

W sytuacji, w której wyścig dojdzie do skutku bez publiczności, Ottawa, Quebec oraz Montreal będą musiały ponieść dodatkowe koszty na rzecz Liberty Media. Właściciel Formuły 1 otrzymuje opłatę licencyjną wynosząca 18,7 milionów dolarów kanadyjskich, a w przypadku braku kibiców oczekiwałby również rekompensaty na poziomie 6 milionów.

„Miasto jest gotowe do organizacji imprezy” – powiedziała Valerie Plante, burmistrz Montrealu. „Ponawiamy apel do wyższych szczebli rządowych o znalezienie rozwiązań, które pozwolą na zorganizowanie Grand Prix w Montrealu. Musimy zjednoczyć nasze wysiłki. Oczekujemy również na odpowiedź władz zdrowotnych, nim zaczniemy omawiać zasady związane z opłatami”.

Kolejna przeszkoda to obowiązkowa dwutygodniowa kwarantanna po przyjeździe do Kanady, na którą nie zgadza się Formuła 1. Władze Quebec musiałyby również zatwierdzić protokół zdrowotny, niezbędny dla organizacji imprez z udziałem publiczności.

Według La Presse, Liberty Media opracowało już plan awaryjny, który zakłada organizację Grand Prix Turcji w terminie zmagań w Montrealu. Kanada miała otrzymać czas na ostateczną decyzję do najbliższego poniedziałku, by władze Formuły 1 oraz nowy promotor dysponowali czasem na przygotowania.

Mimo niepewnych losów tegorocznej edycji wyścigu na torze imienia Gillesa Villeneuve'a, długoterminowa przyszłość imprezy ma być niezagrożona. Organizator Grand Prix Kanady dysponuje kontraktem do 2029 roku, którego Formuła 1 w żaden sposób nie zamierza kwestionować.