Embed from Getty Images
Zdaniem byłego kierowcy F1, Marca Surera, pojawienie się w kalendarzu kolejnego toru położonego na Bliskim Wschodzie, podczas gdy Niemcy pozostają bez wyścigu, jest
„bolesne”.
W ubiegłym tygodniu oficjalnie potwierdzono, iż Katar przejmie termin zwolniony przez Australię. Nocny wyścig o Grand Prix Kataru na torze Losail odbędzie się 21 listopada. Oprócz tego, organizatorzy podpisali z Formułą 1 dziesięcioletni kontrakt na goszczenie u siebie królowej sportów motorowych, który nie obejmie roku 2022, kiedy to Katarczycy będą gospodarzami mistrzostw świata w piłce nożnej.
Marc Surer uważa, że choć pojawienie się Kataru w kalendarzu jest logiczne, to jednak staje się bolesne gdy zestawi się je z brakiem tradycyjnego przystanku w postaci Grand Prix Niemiec.
„Tor w Katarze istnieje od wielu lat, a MotoGP ściga się tam od bardzo dawna. To, że trafia tam też Formuła 1, ma sens” – powiedział Szwajcar w rozmowie ze
Sport1.
„Zawsze to jednak boli, gdy pojawia się kolejny zagraniczny wyścig, a nie ścigamy się w Niemczech. Katar tego nie potrzebuje, ale Hockenheim czy Nurburgring już tak” – dodaje Surer.
Zawodnik DTM, Marco Wittmann, również uważa, iż dołączenie Niemiec byłoby lepszym rozwiązaniem.
„W DTM-ie byłoby świetnie mieć coś takiego [wyścig w Katarze]. Jednakże dla niemieckich fanów Formuły 1 wyścig w Niemczech byłby lepszy. Mamy niemieckich kierowców w osobie Vettela i Schumachera, a wyścig w Niemczech powinien być częścią F1” – powiedział Wittmann.
Surer odniósł się także do krytyki pod adresem Formuły 1 za to, że ta – pomimo inicjatywy #WeRaceAsOne – ściga się w krajach takich jak Katar czy Arabia Saudyjska, z którymi to wiąże się liczne przypadki łamania praw człowieka. Zdaniem Szwajcara, krytyka ta jest bezcelowa.
„Widzieliśmy już w przeszłości, że kierowcy dużo mówią, ale i tak będą się ścigać gdziekolwiek pojadą. Jak tylko zasiądą w samochodzie, stają się kierowcami wyścigowymi i wszystko inne przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie” – zakończył 70-latek.