Embed from Getty Images
Dyrektor generalny Formuły 1 – Stefano Domenicali, potwierdził, że władze sportu biorą pod uwagę możliwość usunięcia z kalendarza niektórych obecnych wyścigów – nawet tych z historycznym statusem.
Posunięcie to ma być związane z rosnącym zainteresowaniem Formułą 1 ze strony nowych promotorów. W przyszłorocznym grafiku mistrzostw świata mają znaleźć się dwa dodatkowe wyścigi w Katarze i Las Vegas. Tymczasem porozumienie Concorde dopuszcza możliwość organizacji maksymalnie 25 eliminacji w sezonie.
Domenicali przyznaje, że niektóre z obecnych torów znikną z kalendarza a inne będą musiały zadowolić się goszczeniem Grand Prix w trybie rotacyjnym.
Zapytany o to, czy nowe kierunki skłaniają F1 do myślenia o zastąpieniu niektórych obecnych wyścigów, Włoch odparł:
„W zasadzie ten proces już się zaczął. Niektórym promotorom kończą się umowy i wiele wskazuje na to, że pewne Grand Prix nie będą już dłużej częścią kalendarza. Inne pozostaną, ale w zmienionej formule, na przykład na bazie rotacji”.
„Wkrótce ogłosimy nasze wybory. Możecie spodziewać się nowych Grand Prix. Nie wszystko można łatwo zaplanować z wyprzedzeniem. Spójrzmy na Chiny – będziemy musieli zrozumieć sytuację w kwestii Covid, tak jak zrobiliśmy to w ubiegłym roku, mając w perspektywie sezon 2022”.
Obecnie umowami na przyszły rok nie dysponują Francja, Monako, Belgia oraz Meksyk. Najbardziej niepewna jest przyszłość pierwszego z wymienionych wyścigów – nawet pomimo deklaracji wsparcia ze strony prezydenta Emmanuela Macrona.
Domenicali otwarcie potwierdza jednak, że nawet takie eliminacje jak Monako czy Belgia nie mogą mieć gwarancji dalszej obecności w kalendarzu.
„Wiemy, że musimy zrównoważyć pojawienie się nowych wyścigów z historycznymi Grand Prix i torami, które nadal muszą być częścią naszego kalendarza”.
„Napływ ofert od nowych promotorów jest dla Formuły 1 źródłem przewagi. Zmusza on jednak organizatorów tradycyjnych wyścigów do podniesienia poziomu w zakresie tego, co oferują publiczności, jaką mają infrastrukturę i w jaki sposób zarządzają imprezą. Nie wystarczy już tylko historia. Trzeba pokazać, że nadąża się z duchem czasu”.
Domenicali nie widzi problemu w tym, że już od przyszłego roku w jednym kraju – Stanach Zjednoczonych, mogą odbywać się aż trzy Grand Prix F1.
„Nigdy wcześniej nie cieszyliśmy się takim zainteresowaniem w USA. Popełnilibyśmy błąd nie wykorzystując takiej szansy. Staramy się zrozumieć, jak najlepiej poradzić sobie z tym wzrostem popularności. Jest też duże zainteresowanie ze strony Dalekiego Wschodu. Pojawienie się w stawce Guanyu Zhou przyciąga uwagę. Ten efekt nie jest dla nas żadnym zaskoczeniem”.
„Ostatecznie – poza Ferrari – to kierowcy budzą zainteresowanie sportem w swoich krajach. Widzieliśmy to w Brazylii, Hiszpanii i wielu innych lokalizacjach. Z Chin napłynęły do nas nowe prośby o organizację Grand Prix, nawet pomimo tego, że Zhou nie miał jeszcze na koncie ani jednego wyścigu”.