Embed from Getty Images
Charles Leclerc nie krył rozgoryczenia awarią jednostki napędowej, która przekreśliła jego szanse na zdobycie punktów w Grand Prix Azerbejdżanu.
Na dwudziestym okrążeniu wyścigu kierowca Ferrari zjechał do alei serwisowej, chwilę po tym, jak z tyłu jego bolidu zaczęły wydobywać się kłęby białego dymu. Team z Maranello potwierdził, że w bolidzie Monakijczyka doszło do kolejnej w tym sezonie awarii zespołu napędowego.
„To bolesne. Naprawdę musimy się temu przyjrzeć i zapewnić, że w przyszłości nie dojdzie do powtórki” – mówił Leclerc w rozmowie z dziennikarką Sky.
„Nie znajduję słów, które mogą to opisać. Oczywiście to wielkie rozczarowanie. Musimy się tym zająć”.
Ferrari opuści Baku z zerowym dorobkiem punktowym. Drugi z kierowców Scuderii – Carlos Sainz, wycofał się z rywalizacji kilka okrążeń przez Leclerkiem, ze względu na usterkę układu hydraulicznego.
„Byliśmy szybcy i nie mieliśmy żadnych poważnych problemów w pierwszej części sezonu. Zdaje się, że teraz mamy ich trochę więcej” – dodał Leclerc, który w chwili wystąpienia awarii zajmował pierwszą pozycję.
„Nie wprowadziliśmy żadnych poważnych zmian – jeśli już jakieś były, to wychodziły nam tylko na dobre. Ciężko to teraz zrozumieć, ale ta sprawa z całą pewnością wymaga dokładnej analizy. Wiadomo, że nie mam jeszcze pełnego obrazu tego, co się dzisiaj wydarzyło. Po prostu bardzo mnie to boli”.
Wyścigu w Azerbejdżanie nie ukończyło także dwóch innych kierowców z zespołów współpracujących z Ferrari – Guanyu Zhou z Alfy Romeo i broniący barw Haasa Kevin Magnussen.