Embed from Getty Images
Belgijskie władze zdecydowały się wesprzeć wysiłki mające na celu utrzymanie Grand Prix Belgii w harmonogramie Formuły 1.
Eliminacja rozgrywana na Spa-Francorchamps od wielu miesięcy jest jednym z wyścigów najbardziej zagrożonych wypadnięciem wskutek ekspansji Formuły 1 na rynki pozaeuropejskie. Nieoficjalnie mówi się, że to właśnie Grand Prix Belgii ma ustąpić miejsca powracającemu po wielu latach przerwy wyścigowi na torze Kyalami w Afryce Południowej.
W ostatnich tygodniach na temat niepewnych dalszych losów belgijskiego obiektu w F1 wypowiadał się m. in. Carlos Sainz, który wyraził nadzieję, że może chociaż
„uda się ścigać w Belgii co dwa lub trzy lata”. Plotki o rychłym wykreśleniu Spa z kalendarza zdementowała z kolei dyrektor toru, Vanessa Maes, która zapewniła, iż wciąż toczą się
„rozmowy” a ona sama spotkała się ze Stefano Domenicalim na Silverstone.
Teraz okazuje się, że organizatorzy Grand Prix Belgii mogą liczyć na wsparcie rodzimych władz – rząd Walonii, a także belgijski rząd federalny wspólnie wystosowały do Formuły 1 list poparcia dla Spa-Francorchamps. Swoje zaangażowanie potwierdził też minister gospodarki, Willy Borsus, który w tym tygodniu miał odbyć spotkanie, w którym uczestniczyli członkowie rządu, władze toru oraz delegacja Formuły 1.
Borsus podkreśla, iż jest
„osobiście zaangażowany” w walkę o utrzymanie wyścigu w kalendarzu, podobnie jak minister-prezydent Walonii, Elio di Rupo, oraz premier Belgii, Alexander de Croo. Decyzja odnośnie przyszłości Grand Prix Belgii ma zapaść już wkrótce, przy czym Borsus zaznacza, że Spa-Francorchamps
„wciąż ma przyszłość w Formule 1”.