Vitantonio Liuzzi twierdzi, że woli teraz patrzeć w przyszłość, a nie oglądać sie za przeszłością, jeśli chodzi o karierę w Formule 1.
Szwajcarski
Blick napisał, że Włoch otrzymał 2 miliony euro od poprzedniego pracodawcy, jako rekompensatę za przedwczesne zerwanie kontraktu. Włoch pytany był przez dziennik
La Gazzetta dello Sport o szczegóły dotyczące rozstania z zespołem Force India.
„Z mojego punktu widzenia, poza kilkoma incydentami, z czego niewiele zostało spowodowanych z mojej winy, nic nie poszło źle. Jedynie to, że nie ja jestem szefem i tym, który wykłada pieniądze, aby mógł zostać podjęty inny wybór. W każdym razie nie ma powodu, dla którego powinienem dłużej o tym myśleć. Wszyscy wiemy, że taka jest właśnie F1”.
Zapytany o perspektywę startów z ostatnich miejsc w nieprzetestowanym jak dotychczas bolidzie F111, Włoch odpowiedział:
„W swojej dotychczasowej karierze w F1 przywykłem do startów z końca stawki – będziemy teraz pracowali na zdwojonych obrotach, aby odnaleźć prędkość i niezawodność. Wiem doskonale, że Rzymu nie zbudowano w ciągu jednego dnia”.
Tonio skomentował też sytuację związaną z dosyć późną prezentacją nowego samochodu, który z ostatnich testów w Barcelonie natychmiast zostanie wysłany do Australii na pierwszy wyścig.
„Oczywiście taka sytuacja nie jest pomocna. To jak małe puzzle, gdzie musimy poskładać teraz wszystkie elementy w jedną całość”.
W międzyczasie okazało się, że kierowca ma nowego menedżera.
La Gazzetta dello Sport uważa, że jest to Enrico Zanarini, który w przeszłości prowadził takich kierowców, jak Eddie Irvine i Giancarlo Fisichella. Twierdzi też, że Liuzzi rozstał się z Peterem Collinsem, niegdyś szefem zespołu Lotus, a powodem była sytuacja z zespołem Force India.
„Z Peterem pracowałem przez wiele lat i było mi dobrze. Powiedzmy, że teraz chcę zacząć nowy rozdział. Sądzę, że teraz jestem z właściwą osobą”.
Źródło: motorsport.com