Robert Kubica, dla tych którzy jeszcze ewentualnie go nie znają to polski kierowca wyścigowy, ścigający się w zespole Formuły 1 – BMW Sauber. Zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw 2008 roku. Dlaczego o tym wspomniałem? Odpowiedź znajduje się w tekście poniżej.
Opublikowano kilka dni temu wypowiedzi Roberta Kubicy, który skrytykował samozwańczych znawców tematu Formuły 1 i wyścigów samochodowych w Polsce, których w ostatnich 2 latach mieliśmy wysyp, jak grzybów po obfitych ulewach. Najważniejsze w tej wypowiedzi jest to, że Kubica... ma rację. Jest pierwszym sportowcem, który zdecydował się na wyłożenie kawy na ławę. Kubica może sobie na to pozwolić, ze względu na pozycję, w jakiej się znajduje obecnie. Zacznijmy jednak dokładnie i po kolei.
„Chodzi o schematy, o to jak postrzegany jest sport motorowy w naszym kraju i to się nadal nie zmieniło. Owszem, karting jest mało popularny, ale ludzie mylą na przykład karting zawodowy z jeżdżeniem za 20 złotych w hali” – mówił Kubica.
"Kubicomania" w Polsce to zjawisko ogólno-społecznej podniety, które pojawiło się mniej więcej 3 lata temu, a nasiliło się w przeciągu ostatniego roku i trwa nadal. Czy jest to "zdrowe" zjawisko w naszym społeczeństwie? Po załamaniu formy Adama Małysza i "Małyszomani", braku jakichkolwiek sukcesów polskiej reprezentacji w piłce nożnej m.in. na Euro oraz kryzysowi w liczbie medali na ostatniej olimpiadzie w Pekinie; przeciętny kibic – widz poszukujący sukcesów, polskich sukcesów, z którymi mógłby się niejako utożsamić, odnalazł je w osobie Roberta Kubicy.
„Sytuacja się polepszyła, bo pogorszyć ją trudno. Jest dużo osób, które zaczęły się interesować tym sportem od kuchni, tak żeby go zrozumieć” – tłumaczył nasz "jedynak" w F1.
Powyższe zachowanie w/w kibica – widza nie jest niczym nadzwyczajnym. O ile łatwiej jest stawiać siebie za plecami zwycięzcy, gdyż Kubica jest zwycięzcą i nie mam na myśli tytułu Sportowca Roku, ani jedynego, jak na razie, zwycięstwa w Grand Prix Kanady w 2008. Robert jako osoba, jego charakter, determinacja umożliwiły mu wygranie najcięższej bitwy, jaką musi stoczyć każdy kierowca Formuły 1. Mam na myśli dotarcie do momentu, w którym zostaje pełnoetatowym kierowcą; do momentu, w którym pasja przynosi wymierne korzyści. Dlaczego o tym wspominam? Otóż, gdyby nie ten fakt, że Robert dotarł do Formuły 1, bez wsparcia finansowego jakiejkolwiek wielkiej polskiej firmy, a manegment Kubicy bardzo o to zabiegał, gdy ten startował w serii F3 Euro Series i WSbR, Kubica nie mógłby wypowiadać się w tak bezpośredni sposób na temat szumu medialnego, jaki istnieje wokół jego osoby w naszym kraju.
Sponsoring made in Poland
Szczerze przyznaję, że co do Roberta Kubicy sprzed F1 – myliłem się. Moje odczucia i myśli opierały się na tym, co widziałem wcześniej, gdy inni utalentowani młodzi kierowcy nigdy nie dostawali jakiejkolwiek szansy na oficjalne poprowadzenie bolidu F1 bez zamożnego sponsora. Taki sponsor NIGDY się nie pojawił w karierze Kubicy. Oczywiście, dzisiaj kilkanaście wielkich firm wyłożyłoby gigantyczne pieniądze, aby Robert zareklamował ich produkt, gdyż w tej chwili cokolwiek z Polakiem na okładce sprzeda się na pniu, od części samochodowych po płatki śniadaniowe. Jednak Kubica zyskał niesamowity szacunek z mojej strony, kiedy pozostał niewzruszony na nagły przypływ zainteresowania w Polsce jego osobą i marką, jaką reprezentuje w momencie... dotarcia do F1. Sponsorzy wtedy (i teraz) nie byli już zupełnie potrzebni. Gdyby firma "X" zainwestowała we wsparcie Roberta Kubicy w momencie, gdy startował w Formule 3 lub nawet WSbR, dzisiaj mogłaby liczyć na kilkunasto lub kilkudziesięciokrotny zysk w postaci reklamy w samej Formule 1. Kierowcy indywidualnie mogą i podpisują kontrakty, dzięki którym dany sponsor może się pojawić na kombinezonie danego zawodnika. Logo jakie pojawia się np. na rękawie Heidfelda czy Kubicy wydaje się "małą nalepką", której nikt podczas wyścigu nie zauważy. Tak, to prawda. Jednak taka firma ma prawo do wykorzystywania wizerunku kierowcy, bolidu, zespołu do tworzenia swoich gadżetów, wszelakiej maści.
Czy to jednak nauczyło czegoś polskich sponsorów ? Nie.
Najlepszy przykład ? Karol Basz. Ojciec Karola, Pan Rafał w listopadzie 2008 roku wypowiadał się dla kilku gazet, czasopism o tym jak trudno znaleźć sponsora dla tak utalentowanego kierowcy, mimo sukcesów i ewentualnych korzyści, jakie rzuca cień obecnej kariery Roberta Kubicy w F1, która na dobrą sprawę dopiero się rozpoczęła!
„Nasza sytuacja jest dramatyczna: budżet zero, sponsorów zero, inwestorów zero” – przyznaje Rafał Basz. „Wysłaliśmy mnóstwo pism do największych polskich firm. Mijają tygodnie i... nic”.
Sponsorzy najzwyczajniej boją się inwestować bez posiadania gwarancji "sukcesu". Ewentualny inwestor nie dostanie na piśmie zapewnienia, że ten i ten kierowca do tego i tego roku dotrze do Formuły 1, otrzyma kontrakt itd. Wszyscy wolą czekać na gotowe. Tak samo było z Adamem Małyszem, gdy nagle został oblepiony reklamami na kombinezonie, Justyną Kowalczyk, siostrami Radwańskimi czy Tomaszem Sikorą.
Najważniejsze w przypadku Karola Basza – z perspektywy czasu – jest to, że wyratował go z opresji finansowych sam Robert Kubica i jego nowo powstały profesjonalny zespół kartingowy. Ojciec Basza potrzebował 80 tysięcy euro na kontynuowanie rozwoju kariery syna w 2009 roku, a Karol wygrywa.
Nie byłbym jednak uczciwy, gdybym nie wspomniał o firmie, która zainwestowała w Roberta Kubicę i Formułę 1. To imperium Pana Solorza, telewizja Polsat. Mimo wszystko to oni rozpoczęli transmisję z wyścigów Grand Prix w momencie, kiedy Kubica był numerem 3. w zespole BMW Sauber. Nie było gwarancji "jak szybko" zasiądzie w roli etatowego kierowcy. Nie było gwarancji natychmiastowych sukcesów, a mimo to dokonali zakupu praw do transmisji i ostatnio nie pozwolili na przejecie tychże praw przez ITI i TVN. Brawo.
eXperci od wszystkiego
Sukcesy Roberta Kubicy dały impuls wszelkiej maści ludziom, często ledwo luźno związanym z motoryzacją do przekwalifikowania się na pseudo ekspertów tematu, jakim jest Formuła 1. Polskie strony internetowe, fora dyskusyjne powstawały i powstają przez pączkowanie. Ich jakość merytoryczna pozostawia jednak wiele do życzenia, jednakże osoby te to amatorzy, nie docierający do tak szerokiej rzeszy odbiorców, jak media masowe, telewizja (serwisy sportowe), radio i największe polskie portale typu onet.pl. Wydawać by się mogło, iż wszystkim zależy na dostarczeniu rzetelnej, precyzyjnej informacji. TVP, TVN ale i Polsat w swoich głównych wydaniach serwisów sportowych, wspominają jedynie o zwycięzcy wyścigu (kwalifikacji) oraz pozycji Kubicy. Nie jest pokazywana wzorem mediów zachodnich, którym tak hołduje np. TVN24 ze swoim żółtym paskiem a'la CNN, aby podać krótką grafikę w formie tabeli czołowej ósemki. Nie musi nawet osoba podająca nam tą informacje, Pan Babiarz czy inna Klaudia Carlos, wymieniać kierowców z imienia i nazwiska. Nie. W dalszym ciągu mogą wymienić jedynie zwycięzcę i perypetie Kubicy oraz w jednym zdaniu podsumować to, co działo się na torze, ale na miłość boską niech pokażą czołową ósemkę, która zdobywa punkty. Tak robi większość szanujących się telewizji na zachodzie. Panie Korzeniowski, czy stanowi dla Pana to tak wielkie wyzwanie, aby stworzyć taką grafikę ? O dziwo przedstawiając wyniki kolejnych ustawionych spotkań w pseudo "extra" klasie polskiej piłki nożnej, tabele przedstawiające wyniki, miejsca i czasy spotkań są, aż nadto dokładne. Formuła 1 to nie jedyny sport motorowy, jaki w telewizji traktowany jest po macoszemu. To samo jest z rajdami samochodowymi. O jakimkolwiek nawet wspominaniu w mediach, że oprócz tego istnieją jeszcze jakiekolwiek wyścigi mistrzostw polski nie odważę się wspominać.
„Formułę 3 mylą ze starymi bolidami, które jeżdżą w Polsce, a rajdy z wyścigami” – kontynuował Kubica.
Dochodzimy do kolejnego drażliwego działu, o którym wspomniał Kubica w swojej wypowiedzi dla Przeglądu Sportowego. Dziennikarze ci nie potrafią odróżniać wyścigów od rajdów, nie widzą jakiejkolwiek różnicy miedzy tymi dwoma dyscyplinami sportu. Często słyszymy jakim to wspaniałym kierowcą rajdowym jest Robert Kubica oraz w jakim to kolejnym wyścigu wystartował np. Krzysztof Hołowczyc. Osoby te nie zdają sobie sprawy z błędów, jakie popełniają. To tak jakby ktoś mylił football amerykański z football'em jaki znamy z podwórka. Od siebie dołożę w ramach skargi, brak umiejętności wymawiania obcobrzmiących nazwisk i imion, nawet tych angielskojęzycznych. Dziś w porannym wydaniu Wiadomości na TVP1 o godz. 8:00 dowiedziałem się, iż kwalifikacje wygrał "Dżejmson Button", a Kubica był czwarty... i tyle. Przykre. Nawet moja mama odróżnia źle wypowiedziane nazwiska kierowców.
Formuła 1 jest sportem bardzo, ale to bardzo zaawansowanym techniczne. Bardzo skomplikowanym pod względem regulaminów – zasad, na podstawie jakich jest rozgrywany, konstrukcji i systemów, jakie są tam stosowane etc. To nie są elitarne skoki narciarskie. Mając na myśli słowo elitarne, mam na myśli sport niszowy, posiadający bardzo niską rangę wśród sportów zimowych. Czy ktoś z was kiedykolwiek zastanawiał się: czym tak naprawdę kilkanaście milionów Polaków podniecało się przez przeszło 5 lat?
Sukcesami Adama Małysza, tak, ale czy zastanawialiście się nad sportem jaki uprawia? Sport ten polega na oddaniu dwóch skoków, które trwają ok. 10 sekund każdy i na ich podstawie wyłaniany jest zwycięzca. Przeciętny czas trwania całego sezonu skoków narciarskich jednego zawodnika, moglibyśmy zmieścić w pięciu okrążeniach najkrótszego toru Formuły 1. Dodatkowo, skoki narciarskie są najbardziej nieprzewidywalnym i loteryjnym sportem na świecie. Wiatr, który może pojawić się lub zniknąć w przeciągu sekund wypacza w 100% zasadę fair play i takich samych warunków dla każdego uczestnika.
Pomijając jednak te fakty, ilość ekspertów od skoków narciarskich, jaka dała o sobie znać, przerosła możliwości transmisyjne TVP. Między msze, a Teleexpress do naszych domów zawitali Panowie Kurzajewski, Szaranowicz czy Babiarz, posiadający szeroką wiedzę na temat spadania z buli czy poprawnego wykonania telemarku. Ten sam scenariusz powtarza się teraz z Robertem Kubicą. Pamięta ktoś pierwszą transmisje wyścigu Formuły 1 na antenie TV4 oraz trio, jakie nas przywitało? Przypomnę: Andrzej Borowczyk, Adrian Skubis oraz Zuzanna Falzmann. Andrzej Borowczyk to człowiek od motoryzacji, do dzisiaj komentuje wspólnie z Mikołajem Sokołem wyścigi F1 i do tego czasu mocno poprawił swój kunszt komentatorski pod względem spostrzegawczości i wiedzy. Adrian Skubis oraz urocza Zuzanna szybko nas opuścili. I dobrze. Brak jakiejkolwiek wiedzy z zakresu wyścigów i Formuły 1, czytanie ciekawostek z kartki, wykorzystując serwisy internetowe (w tym jeden, w którym wtedy pracowałem) byli pozbawieni jakichkolwiek podstaw do tego, aby "szerzyć F1 w Polsce". Kolejny przykład to ojciec i syn Zientarscy. Są lubiani i znani z prowadzenia mniej lub bardziej oglądanych programów motoryzacyjnych na antenach Polsatu i TV4. Jednak zaznaczam raz jeszcze, programów motoryzacyjnych. Taka pozycja nie gwarantuje i nie jest jakimkolwiek wyznacznikiem wiedzy o Formule 1. Przykłady swojej niewiedzy i życzeniowego podejścia do F1 Włodzimierz Zientarski dawał wyraz w trakcie całego sezonu 2008 w studiu przed i po wyścigowym.
To właśnie m.in. o tego typu "osobowościach" Kubica wyrażał się negatywnie. Dlaczego Robert Kubica jest pierwszym, który w ten sposób wyłożył kawę na ławę? Wtykając kij w mrowisko wzajemnej adoracji i próby udowodnienia kto jest większym ekspertem w Formule 1?
Gdyż Kubica może sobie na to pozwolić, bez jakichkolwiek negatywnych skutków i złych reakcji w mediach. Zbojkotują go? Obrażą się na niego? Nie.
Tego typu zdanie nie przejdzie jeszcze długo przez gardło Adama Małysza, sióstr Radwańskich, Justyny Kowalczyk, Jacka Czachora, Marka Dąbrowskiego czy Tomasza Sikory. Oni w przeciwieństwie do Kubicy popełniliby samobójstwo medialne, oceniając w ten sposób pracę komentatorów ich dyscyplin w mediach publicznych i prywatnych. Oni potrzebują mediów i transmisji, aby w ten sposób istnieć w świadomości naszego przeciętnego polskiego widza – kibica. Bez zainteresowania najzwyczajniej znikną.
Życzę wam i sobie, aby ludzie odpowiadający za przekazywanie nam rzetelnych newsów w najróżniejszych serwisach informacyjnych przykładali się do swojej pracy, aby osoby komentujące sport motorowy były pokroju Mikołaja Sokoła. Wszystko to ma służyć jedynie jednemu, dzieleniu się pasją, jaką dla nas wszystkich jest Formuła 1.